Jednym z ciekawszych epizodów wojny na Pacyfiku był niewątpliwie udział Indian Navajo wykorzystywanych w armii amerykańskiej do celów szyfrowania wiadomości. Obie strony biorące udział w konflikcie przywiązywały ogromną wagę do bezpieczeństwa rozkazów i instrukcji. Ochrona informacji przybrała szczególną formę w przypadku nazistowskich Niemiec, które wykorzystywały niezwykle nowoczesną jak na owe czasy maszynę szyfrującą Enigma. Jak się jednak okazało, nawet tak skomplikowane urządzenie nie gwarantowało stuprocentowego bezpieczeństwa przekazywanych wiadomości. Wobec sukcesów alianckich kryptologów kodowanie za pomocą Enigmy okazało się nieskuteczne, choć akurat z tego Niemcy nie zdawali sobie sprawy. Złamanie szyfru Enigmy mogło wydatnie przyczynić się do ich ostatecznej klęski.
Na niezwykły sposób ochrony przekazywanych informacji wpadli Amerykanie, którzy w czasie wojny z Japonią do służby zaangażowali rdzenną ludność Ameryki Północnej, w tym Indian z plemienia Navajo. Ich unikalny język, którym posługiwała się zaledwie garstka ludzi na świecie, stanowił najlepszy kod uniemożliwiający złamanie szyfru. Nie trzeba było się nawet silić na specjalne kodowanie – język Navajo był tak skomplikowany, iż w praktyce stanowił całkowitą gwarancję bezpieczeństwa przekazywanych wiadomości. Ba, wiele słów i określeń różniło się znaczeniem w przypadku odpowiedniej intonacji bądź kontekstu, co samo w sobie stanowi lingwistyczną ciekawostkę.
Rekrutowani na kontynencie Navajo odbywali specjalne przeszkolenie bojowe, a następnie obsługiwali meldunki radiowe, kodując i rozkodowując je w czasie walk. Przez amerykańską armię przeszło ponad 400 szyfrantów. Na pomysł wykorzystania właśnie Navajo wpadł inżynier Philip Johnston, który wychował się w rezerwacie Navajo w USA i sam nauczył się języka plemienia. Pierwsze próby bojowe pokazały, że Navajo nie tylko świetnie radzą sobie z radiostacjami, ale i potrafią znacznie szybciej nadać wiadomość dzięki specjalnemu kodowi opartemu na ich języku. Co ciekawe, był to szyfr w szyfrze, gdyż poszczególnym nazwom przypisano określone słowa, co czyniło komunikaty niezrozumiałymi nawet dla osób znających język Navajo. Szyfranci Navajo otrzymywali wsparcie amerykańskich żołnierzy pochodzenia nie-indiańskiego. Miało to wykluczyć możliwość pomyłkowego aresztowania i uwięzienia przez innych Amerykanów (Navajo mylono czasem z Japończykami), zabezpieczyć dodatkowo szyfranta, a w przypadku złapania przez Japończyków (co wiązało się z ryzykiem dekonspiracji całego przedsięwzięcia) „ochroniarz” miał zastrzelić swojego podopiecznego. Taka sytuacji, na szczęście, nigdy się nie zdarzyła.
Zaangażowanie Navajo stało się podstawą fabuły popularnej hollywoodzkiej produkcji „Szyfry wojny”. Po wojnie przez wiele lat ich historia była zaledwie epizodem. Dopiero w latach osiemdziesiątych w USA zaczęto doceniać zasługi, jakie Navajo mieli dla końcowego zwycięstwa nad Japonią. Przeszli bowiem trudny szlak bojowy od Guadalcanal po Iwo-Jimę. Ich kod nigdy nie został złamany. W 1982 roku prezydent USA Ronald Reagan ustanowił 14 sierpnia Dniem Szyfrantów Navajo.
Nie był to jedyny przypadek, gdy Amerykanie sięgali po pomoc rdzennej ludności. Już w czasie I wojny światowej wykorzystywali do obsługi meldunków Czoktawów i Cherokee. W szeregach armii służyli także Komancze, Meskwaki, Mohawkowie czy Tingici. Historia Navajo jest jednak najbardziej znana.