Zrzucenie bomb atomowych na Hiroshimę i Nagasaki było jednym z ostatnich aktów wojny na Pacyfiku. Amerykanie doszczętnie zniszczyli dwa japońskie miasta, co przyczyniło się do kapitulacji Kraju Wschodzącego Słońca w sierpniu 1945 roku. Do dzisiaj toczą się dyskusje, czy dowództwo USA wybrało właściwą strategię prowadzenia działań.
Według różnych szacunków w Hiroshimie zginęło ok. 80 tys. ludzi, a w Nagasaki blisko 70 tys. Była to ogromna cena, którą przyszło Japończykom zapłacić za walkę do końca i konsekwentną odmowę kapitulacji. Dopiero zbombardowanie Nagasaki przekonało japońskich wojskowych i polityków, że wojny nie da się wygrać. 15 sierpnia 1945 roku cesarz Hirohito wystąpił z oświadczeniem, w którym zapowiedział kapitulację Japonii.
Tyle że Hiroshima i Nagasaki były już zniszczone i nikt nie był w stanie wrócić życia cywilom, którzy zginęli w wybuchu. Znaczna część obu miast została zrównana z ziemią. Dla ocalałych przygotowano natomiast specjalny termin. Ci, którym udało się przeżyć zostali uznani za „Hibakusha”, co w języku japońskim oznacza dosłownie ocalałe ofiary eksplozji amerykańskich bomb atomowych. Termin odnosi się nie tylko do bezpośrednio ocalałych, a więc obecnych w miastach w momencie wybuchu, ale i do tych, którzy w kolejnych dniach byli szczególnie narażeni na śmiertelnie groźne promieniowanie. Według szacunków tytuł „Hibakusha” przysługiwał ponad 650 tys. ludzi.
Najciekawszym przypadkiem „Hibakusha” był bez wątpienia Tsutomu Yamaguchi, który w 2009 roku otrzymał tytuł „Niju Hibakusha” („podwójnie ocalałego”). Yamaguchi przebywał 6 sierpnia 1945 roku w Hiroshimie, skąd po wybuchu pierwszej bomby atomowej udał się do Nagasaki. W obydwu przypadkach miał ogromne szczęście…