W pół roku po tym jak Adolf Hitler zainicjował II wojnę światową, zapragnął rozpocząć nową ofensywę, która winna być zwieńczeniem jego aktywnej działalności militarnej w pierwszym roku trwania konfliktu. Tym razem zdecydował się wystąpić przeciwko Francji oraz Niderlandom (operacja „Fall Gelb”). Po niecałych trzech tygodniach zmagań wojska sił alianckich znalazły się w dramatycznym położeniu. Kampania francuska wykazała tylko słabość armii tego kraju i sił sojuszniczych (w tym jednostek belgijskich, angielskich czy holenderskich). Błędy dowódców, świetne wykorzystanie taktyki Blitzkriegu przez Niemców, wreszcie nieodpowiedzialność Francuzów sprawiły to, na co czekał Hitler – Francja została niemalże rzucona na kolana. Dramatyczne położenie jednostek alianckich podkreślał fakt, iż wojska niemieckie zamknęły obrońców w kotle pod francuskim miastem Dunkierką. Ten port miał wielkie znaczenie dla dalszych losów wojny – to tam broniło się zaciekle około 400 000 żołnierzy angielskich i francuskich. Jeśli alianci w ogóle chcieli myśleć o stawianiu dalszego oporu, musieli uratować jak największą ilość swoich żołnierzy, aby przygotowywać kolejną linię obrony, tym razem w Wielkiej Brytanii, gdzie po klęsce Francji mogły przenieść się działania militarne. Szczególną rolę w ofensywie niemieckiej odegrały jednostki pancerne, spychając aliantów na północny-zachód i wbijając się klinem w rozmieszczone po drodze jednostki francuskie. 17 maja, gdy natarcie niemieckie w zasadzie ostatecznie rozstrzygnęło o losach kampanii francuskiej, w Berlinie zapadła niespodziewana decyzja o chwilowym wstrzymaniu dalszego marszu. To pozwoliło aliantom na uzyskanie chwili oddechu i przegrupowanie jednostek ustawionych w defensywie. Jednak już dobę później Niemcy ponownie natarli, czego efektem było dobicie do Noyelles sił gen. Heinza Guderiana. W miejscu tym Moza wpadała do morza. Wieczorem padło Abbeville. W ten sposób wytworzyła się idealna sytuacja do przeprowadzenia natarcia na kierunku Dunkierki. Rejon ten wysoce nie sprzyjał prowadzeniu ofensywy pancernej ze względu na kiepskie warunki – teren był podmokły i miękki, co mogło albo utrudnić, albo uniemożliwić przesuwanie ciężkich maszyn niemieckich. Sama Dunkierka powstała na ziemi wydartej morzu. Bagniste tereny nie były zatem tym, czego oczekiwało dowództwo niemieckie, planując swoją ofensywę. Dostrzegł to także Hitler, zakazując dalszego pochodu sił niemieckich, obawiając się, iż jego wojska pancerne ugrzęzną i staną się łatwym celem dla francuskich i brytyjskich artylerzystów. Po wojnie wysuwano różne teorie dotyczące kolejnego wstrzymania ofensywy (24 maja gen. Gerd von Rundstedt nakazał zatrzymanie sił na linii rzeki Aa). Podejrzewano nawet, iż Hitler miał zamiar podpisać separatystyczny pokój z Wielką Brytanią, a niszczenie sił Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego na pewno nie sprzyjało jego wizji prowadzenia dalszej wojny. Nie wiadomo zatem, czy gdyby między 20-24 maja czołgi niemieckie zdecydowanie ruszyły na Dunkierkę, miasto padłoby pod naporem nacisku pancernego i czy Brytyjczycy straciliby jedyną możliwość wycofania się z kotła. Mimo iż nacierające od północy i południa (z punktu widzenia żołnierzy dunkierskiego kotła) Grupa Armii „A” i Grupa Armii „B” zetknęły się, nie udało się wyeliminować ostatniej szansy odwrotu sił brytyjskich, jaką dawało morze przy wykorzystaniu Royal Navy. Co ciekawe, sporą ilość czasu wygrali dla Brytyjczyków Belgowie, którzy do 28 maja stawiali Niemcom zaciekły opór. Dopiero w ostatnich dniach maja król Leopold III postanowił skapitulować przed niemiecką 6. Armią. Obrona rejonu Dunkierki skończyła się dla Belgów, czym wystawili na szwank północne skrzydło zgrupowania. Nie mieli jednak siły stawiać oporu, nie było to również w planach króla Leopolda, który widząc upadek swojego kraju nie chciał wykrwawić resztek armii. To wzbudziło masę dyskusji, szczególnie wśród Francuzów i Brytyjczyków, którzy krok Belgów potraktowali jako jawną zdradę. Tymczasem w kotle wrzało, a to za sprawą nieporozumień pomiędzy alianckimi dowódcami. Już od 20 maja w szeregach brytyjskich mówiło się o ewakuacji. W zasadzie w dwa dni później gen. Gort rozpoczął realizowanie tego projektu, przesuwając swoje siły na północ. Zbiegło się to w czasie z ofensywą francuską w rejonie Arras, która powinna zostać zsynchronizowana z uderzeniem Brytyjczyków. Tak się jednak nie stało, bowiem Gort był już zaaferowany planem odwrotu, nie myśląc o zwrotach ofensywnych. 24 maja Brytyjczycy już w całości wycofywali się do Dunkierki. Francuzi, chcąc, nie chcąc, musieli pójść w ich ślady i przerwać natarcie, które w pierwszym dniu przyniosło nadspodziewany sukces. Zaskoczeni Niemcy o mały włos nie wypuścili wroga z okrążenia. 26 maja nadszedł do Gorta oficjalny rozkaz o przeprowadzeniu operacji „Dynamo”, a więc wycofaniu z francuskiego wybrzeża. W dwa dni później skapitulowali Belgowie, a 2. Korpus gen. Alan Brooke’a przesunął się w miejsce zajmowane dotąd przez jednostki sojusznika. Manewr ten zaskoczył Francuzów, których jednostki zostały odcięte w rejonie Lille. Żołnierze ci pełnili w zasadzie zadanie osłonowe podczas ucieczki Brytyjczyków. 1 czerwca w większości dostali się do niewoli niemieckiej.
Siły Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego pogrupowane zostały w trzy korpusy, z których dwa pierwsze liczyły po trzy dywizje, natomiast trzeci zaledwie dwie. Żołnierze brytyjscy z zapałem szli na wojnę, choć powszechnie uważano, iż toczy się ona w obcej sprawie. Początkowo ochoczo kopano rowy, panował entuzjazm związany z tradycjami wojennymi sięgającymi czasów konfliktu lat 1914-1918. Z czasem jednak, w toku kolejnych przegrywanych zmagań, nastrój po stronie brytyjskiej stawał się coraz bardziej defetystyczny. Żołnierze panicznie obawiali się trafienia do niewoli, a dowództwo nie potrafiło dogadać się z sojusznikiem i lekceważyło słuszne uwagi Francuzów. Nawet natarcie pod Arras z 21 maja wsparły zaledwie dwa bataliony piechoty brytyjskiej, choć należy oddać walczącym żołnierzom, iż wprawili w osłupienie niemieckie dowództwo. Niestety, akcja ta, choć dobrze pomyślana, została zbagatelizowana przez gen. Gorta, który nie widział już sensu w prowadzeniu uderzeń. Co więcej, Gort nie raczył powiadomić Francuzów, iż jego siły nie wejdą do walki 22 maja, co dodatkowo narażało na szwank sojusznika. Dowódca brytyjski myślami był przy Dunkierce i planowanej operacji „Dynamo”. Tymczasem 25 maja, w przeddzień zainicjowania „Dynama”, gen. Blanchard dowodzącymi jednostkami francuskimi w rejonie Dunkierki mówił: „Przyczółek będzie utrzymany, nie myślimy o kapitulacji”. Jakże puste były to słowa, w chwili gdy Wielka Brytania szykowała się do wielkiej operacji morskiej.
Strona niemiecka, która 24 maja zaniechała dalszego natarcia, okrążając aliantów pod Dunkierką, podzieliła się na dwa obozy. W jednym z nich znaleźli się zwolennicy Hitlera i jego koncepcji prowadzenia dalszych działań, w drugim opozycjoniści względem oficjalnej wizji walki. Był też Hermann Göring, który wymyślił projekt wyniszczenia sił sprzymierzonych w kotle. Dowódca Luftwaffe postanowił zlikwidować żołnierzy wroga przy użyciu lotnictwa. W zasadzie do 25 maja jego samoloty miały zablokować port w Dunkierce, a on sam buńczucznie przechwalał się, iż jest w stanie całkowicie wyniszczyć siły alianckie. Ile w tych przechwałkach było prawdy, nie wiemy, jednakże dał im wiarę Hitler, który przychylił się do stanowiska Göringa, nakazując mu zorganizowanie operacji powietrznej. To umożliwiło Brytyjczykom wykorzystanie sporej ilości czasu, jaki zostawiono Luftwaffe na wykonanie zadania. Tymczasem pancerniacy stali bezczynnie u wrót do Dunkierki, oczekując na rozkazy wznawiające ich natarcie.
26 maja, w chwili gdy rozpoczęto ewakuację, spotkali się premierowie Francji i Wielkiej Brytanii. Winston Churchill nawet słowem nie zająknął się przy Reynaudzie o ucieczce swoich wojsk. Oficjalny raport w tej kwestii spłynął na ręce Francuzów dopiero 30 maja, gdy operacja była w toku i obejmowała także siły francuskie. Tego samego dnia Göring beztrosko stwierdził: „Teraz mogą się przedostać tylko łodzie rybackie. Miejmy nadzieję, że Tommies dobrze pływają”. Nie przewidział jednak, iż równie dobrze pływa marynarka Tommies, Royal Navy. Na początku do operacji dowodzonej przez adm. Ramsaya zaangażowano 35 statków pasażerskich, 22 statki przybrzeżne i barki oraz 40 holenderskich schuyts. Dodatkowo Brytyjczycy mogli jeszcze użyć kilkudziesięciu frachtowców. Tymczasem w ręce niemieckiej Grupy Armii „B” dostało się Calais, skąd szybko zaczęto ostrzeliwać flotę zmierzającą na ratunek Dunkierce. Francuzi trzymali linię rzeki Aa i 27 maja obsadzili kanał de Mardyck. Pod Lille z wrogiem ścierała się 1. Armia. W tym czasie Luftwaffe nieustannie bombardowała port w Dunkierce. W zasadzie 27 maja wszystko już płonęło, a z budynków pozostały ruiny. Nieliczne kontrataki RAF-u nie przynosiły pożądanego skutku. Lepiej radziła sobie artyleria przeciwlotnicza, której udawało się strącać kolejne maszyny wroga. To komplikowało sytuację Luftwaffe, a Göring nie mógł sobie pozwolić na rosnące straty, nawet jeśli dysponował sporą przewagą liczebną. Na plażach panował chaos, żołnierze ustawiali się w rosnące kolejki do łodzi. Jeden z nich wspomina, iż w pewnym momencie ktoś próbował się przepchnąć do przodu. Delikwenta szybko zawrócono, nie szczędząc mu ostrych i niecenzuralnych słów. W ludziach narastały zwierzęce instynkty. 29 maja rozpoczął się fatalnie dla działającej w Kanale La Manche floty brytyjskiej. Trafiony torpedą zatonął niszczyciel „Wakeful”, biorąc na dno 640 żołnierzy. Straty rosły, dotykając także pomniejszych jednostek. „Wakeful” był jednak najbardziej kosztowną zdobyczą Niemców. W sumie alianci stracili w tej operacji 9 niszczycieli. Przepustowość przewozów stale wzrastała. Do ewakuacji włączono także Francuzów i niemały wpływ miały na to względy polityczne, bowiem we Francji powszechnie uważano, iż Brytyjczycy uciekają przed ogniem niemieckim, który na swoje piersi biorą właśnie Francuzi. Teraz na plażach panowało swoiste równouprawnienie. W pierwszych dniach czerwca na okręty wsiadało coraz mniej żołnierzy. Niektórzy z nich chronili się w mieście, obawiając ognia niemieckiego. Co ciekawego, 2 czerwca kapitan niszczyciela „Whitshed” musiał poszukiwać pasażerów na swój okręt, bowiem na plaży nie zastał żywej duszy. Wreszcie 4 czerwca ewakuacja została zakończona. Na pytanie niemieckiego generała Francuz gen. Beaufrére odpowiedział zgodnie z prawdą: „Tutaj ich nie ma [Anglików]. Wszyscy są w Anglii”. Do miasta weszli Niemcy, rozpoczynając brutalną okupację. Tamtejszy garnizon skapitulował dopiero 10 maja 1945 roku…
Aliantom udało się przechytrzyć Adolfa Hitlera i jego wojskowych. 4 czerwca ostatni żołnierz aliancki opuścił port nad kanałem La Manche i bezpiecznie dotarł do Wielkiej Brytanii. Nowomianowy premier Wielkiej Brytanii (10 maja zastąpił na tym stanowisku Nevilla Chamberlaina) Winston Churchill mógł być zadowolony, gdyż aż 338 226 żołnierzy wyrwało się z oblężenia, dzięki naprędce zorganizowanej operacji „Dynamo”. Sam zresztą określił wydarzenia ostatnich dni słowami: „Musimy bardzo uważać, aby nie przypisywać tej ewakuacji miana zwycięstwa. Wojen nie wygrywa się dzięki ewakuacjom. Lecz w tym ocaleniu było jednak zwycięstwo, które należy uznać”. Z drugiej jednak strony alianckie wojsko poniosło ogromne straty – powróciło jedynie z 25 czołgami, 20 działami i małą ilością karabinów maszynowych. Reszta sprzętu, a mianowicie 63 879 pojazdów, 2472 działa i moździerze, 8000 dział typu Bren, aż 90 000 karabinów oraz 76 097 ton bomb i amunicji została na francuskim wybrzeżu. Mimo ogromnych stat w zaopatrzeniu sztab generalny aliantów odetchnął z ulgą. Hitler już cieszył się na myśl o poddaniu się Churchilla, jednak nie wiedział, jak małe w rzeczywistości było jego zwycięstwo. Ponad 300 000 żołnierzy uciekło z rąk Niemców i było gotowych dalej walczyć po stronie sił alianckich. Według Williama Breuera („Szpieg, który spędził wojnę w łóżku”) zadowolony Hitler rozkazał, aby wszystkie dzwony w III Rzeszy biły nieprzerwanie przez trzy dni i trzy noce. Wiadomość tę wsadzić możemy między bajki, jednakże podkreślić należy, iż ucieczki aliantów spod Dunkierki nie traktowano w ramach druzgocącej porażki, a tak wydarzenie to powinno być w Rzeszy postrzegane. Błąd spowodował, że żołnierze alianccy wyrwali się z oblężenia. Gdyby naprzeciw broniącym się wojskom rzucono dywizje pancerne, operacja „Dynamo” nie powiodłaby się. Hitler uwierzył zapewnieniom Goeringa, którego Luftwaffe tym razem zawiodło. Marszałek Rzeszy oferował usługi lotnictwa niemieckiego i butnie przechwalał się, iż zniszczy kocioł pod Dunkierką. Czcze przechwałki nie sprawdziły się w rzeczywistości i realiach wojennych. Z drugiej jednak strony, jak już wcześniej zauważyliśmy, teren zmagań obu armii byłby niekorzystnym miejscem do działań dywizji pancernych – podmokłe tereny nie sprzyjały ciężkiemu sprzętowi. Do kolejnego starcia machiny wojennej III Rzeszy z siłami aliantów miało dojść już wkrótce, kiedy to nad Anglią rozegrała się dramatyczna walka powietrzna, nazwana bitwą o Wielką Brytanię.
Za Nicholasem Harmanem przytoczyć możemy dane dotyczące przewozu alianckich żołnierzy (dane rozbieżne, bowiem pierwsza część podawana jest przez Churchilla, druga przez adm. Ramsaya – chociażby 4 czerwca liczba łączna jest niższa niż liczba Francuzów):
27 maja – łącznie 7669 żołnierzy, w tym 3373 Brytyjczyków.
28 maja – łącznie 17 804 żołnierzy, w tym 13 948 Brytyjczyków.
29 maja – łącznie 47 310 żołnierzy, w tym 38 188 Brytyjczyków i 655 Francuzów.
30 maja – łącznie 53 823 żołnierzy, w tym 39 858 Brytyjczyków i 8 616 Francuzów.
31 maja – łącznie 68 014 żołnierzy, w tym 43 438 Brytyjczyków i 14 874 Francuzów.
1 czerwca – łącznie 64 429 żołnierzy, w tym 25 190 Brytyjczyków i 35 013 Francuzów.
2 czerwca – łącznie 26 256 żołnierzy, w tym 15 378 Brytyjczyków i 16 049 Francuzów.
3 czerwca – łącznie 26 746 żołnierzy, w tym 7208 Brytyjczyków i 19 803 Francuzów.
4 czerwca – łącznie 26 175 żołnierzy, w tym 6 Brytyjczyków i 29 989 Francuzów.
Ogółem 186 587 Brytyjczyków i 124 999 Francuzów i aliantów innych nacji.
Fotografia tytułowa: żołnierze brytyjscy oczekują na ewakuację w Dunkierce na fotografii z 26-29 maja 1940 roku. Źródło: Wikipedia/IWM, domena publiczna.