10 maja 1940 roku wojska niemieckie rozpoczęły kolejną wielką ofensywę. Tym razem celem miała być Francja i kraje niderlandzkie. Plan opatrzony kryptonimem „Gelb” miał wprowadzić II wojnę światową w rozstrzygającą fazę. Po podbiciu ziem polskich, duńskich i po podporządkowaniu sobie większej części Norwegii hitlerowskie siły miały rozprawić się z najgroźniejszym przeciwnikiem, Francuzami, których wydatnie wspierały wojska brytyjskie. Armia francuska uważana wciąż była za jedną z najpotężniejszych na świecie, co gwarantowało politykom i wojskowym z tego kraju zgubną ułudę niezwyciężoności. Przeświadczenie to potęgowane było faktem zbudowania doskonale umocnionych fortyfikacji na granicy niemiecko-francuskiej. Rozciągająca się tam Linia Maginota wydawała się być zaporą nie do przejścia. Stratedzy francuscy nie przewidzieli jednak, iż Niemcy niekoniecznie będą się pchać tam, gdzie nie było luk. Dowódcy Wehrmachtu przygotowali bowiem plan, który był alternatywną wizją działań przeciwko Francuzom. W myśl założeń Fall „Gelb” Wehrmacht miał dokonać uderzenia przez Belgię, opanować tamtejsze liczne przejścia wodne i dokonać wyłomu w alianckich szeregach, co pozwoliłoby na wtargnięcie do północno-zachodniej części Francji. Zanim przejdziemy do omawiania wydarzeń, które strategicznie weszły w skład batalii pod Arras, a historycznie rzecz ujmując stały się częścią bitwy pod Dunkierką, musimy opowiedzieć nieco o pierwszych dniach trwania kampanii francuskiej i ciągu zdarzeń, które doprowadziły niemieckie zagony pancerne w rejon Arras.
10 maja do boju przystąpiły siły niemieckie, których trzon stanowiły Grupa Armii „A” gen. Gerda von Rundstedta operująca z kierunku Ardenów oraz jej prawy sąsiad Grupa Armii „B” gen. Fedora von Bocka, której celem było opanowanie krajów niderlandzkich. Nie zagłębiając się zbytnio w szczegóły wystarczy powiedzieć, iż armie belgijskie, holenderskie, brytyjskie i wreszcie francuskie zostały szybko odepchnięte przez Niemców, w czym walny udział miały ich jednostki pancerne szybko przemieszczające się i wielokrotnie wbijające się klinem w ugrupowania przeciwnika. Już 15 maja skapitulowała Holandia, trzy dni wcześniej siły pancerne gen. Heinza Guderiana dobiły do Mozy i rozpoczęły przygotowania do przeprawy. 18 maja grupa pancerna gen. Hotha dotarła do Cambrai. Zaraz po tym Guderian zdobył Amiens. Niemieckie dowództwo, które do tej pory z pewnym niedowierzaniem patrzyło na rozwój sytuacji, teraz nareszcie dostrzegło, iż przed siłami pancernymi stoi wielka szansa do odcięcia zgromadzonych w północno-zachodniej części kraju sił alianckich. Guderian przesunął się zatem wzdłuż biegu Sommy, a na południe od linii, którą wytyczał znalazły się 7. i 10. Armie francuskie gen. Frere’a i Altmayera. Gen. Erwin Rommel przeszedł w tym czasie ze swoją 7. Dywizją Pancerną z XV Korpusu Pancernego Hotha pod Arras i zajął tę miejscowość, a nieco dalej zawędrowali gen. Reinhardt i gen. Kleist, który dobił do wybrzeża. Dowództwo niemieckie postanowiło zlikwidować pozostałe powyżej linii Oise siły nieprzyjaciela i spychać je coraz bardziej w kierunku wybrzeża. Wytworzył się bowiem potężny kocioł w pobliżu Dunkierki, a zgromadzone tam wojska alianckie miały coraz mniejsze pole manewru. Dowódca Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego lord Gort alarmował Londyn niepokojącymi raportami, z których jasno wynikało, iż stracił możliwości budowania skutecznej defensywy. W związku z alarmem podniesionym przez Gorta w Londynie natychmiast opracowano plany ewakuacji sił alianckich do Wielkiej Brytanii. Operację „Dynamo” rozpoczęto w zasadzie 21 maja. Zakończyła się ona w początkach czerwca sukcesem – z plaż podjęto większość żołnierzy, którzy w Wielkiej Brytanii mogli odpocząć i rozpocząć formowanie nowych jednostek. Wybiegliśmy jednak nieco naprzód, zatem wrócić musimy do 20 maja 1940 roku. Właśnie w tym dniu rozpoczęły się bowiem przygotowania do zorganizowanej naprędce kontrofensywy sił alianckich. Gen. Ironside, szef Sztabu Generalnego, skontaktował się z Gortem i zalecił mu uderzenie na wojska niemieckie w rejonie Arras. W działaniu tym Ironside widział jedyną szansę zapobieżenia wyniszczeniu wojsk brytyjskich zgromadzonych na północnym-zachodzie. Co więcej, ewentualne powodzenie akcji, mogło zagrozić nienaruszonemu do tej pory frontowi niemieckiemu. Nagła akcja mogła spowodować spore zaskoczenie w szeregach niemieckich, ponieważ do tej pory alianci nie kwapili się do wykonywania tego typu uderzeń. Pomysł Ironside’a nie przypadł Gortowi do gustu. Nie wiadomo, ile w tym było strategicznych przemyśleń dowódcy Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego, a ile niechęci do Ironside’a, który niedawno zmienił Gorta na stanowisku szefa Sztabu Generalnego. Nie jest to ważne, zdecydowanie ważniejszy jest natomiast fakt uprzedzenia Gorta do całego planu, co sprawiło, iż operację organizowano bez pośpiechu i w atmosferze, która jasna wskazywała, iż akcja skazana jest na porażkę. Gort, zaabsorbowany w tym czasie przygotowaniami do ewakuacji drogą morską, napisał nawet w pamiętniku: „W powstałej sytuacji nie mogło być żadnej innej otwartej drogi”. Aliantom sprzyjały decyzje dowództwa niemieckiego, które postanowiło, iż dalszą ofensywę prowadzić będzie przede wszystkim przy użyciu sił lotnictwa. Niemiecka Luftwaffe miała powoli wyniszczyć zamknięte w kotle siły. Natarcie lądowe wojsk pancernych wstrzymano ze względu na niesprzyjający teren.
Bitwa pod Arras, jak już zdążyliśmy wspomnieć, była ledwie fragmentem większej batalii, jaka toczyła się w nadmorskim pasie nieopodal francuskiej Dunkierki. Historycznie rzecz biorąc, o bitwie pod Arras prac ukazuje się niewiele, a epizod ten znany jest jedynie miłośnikom historii II wojny światowej. Jak się jednak okazuje, bitwa ta miała spory wpływ na rozwój wydarzeń na froncie podczas kampanii francuskiej. Fiasko planów alianckich ostatecznie przekreśliło szanse na wydostanie z okrążenia większości sił korpusu ekspedycyjnego i zamkniętych w kotle jednostek francuskich. O porażce sił sprzymierzonych zadecydowało niezgranie sojuszniczych dowództw, które nie potrafiły się dogadać w tak kluczowej kwestii. Co więcej, opieszałość brytyjska mogła doprowadzić do zagłady prących przed siebie Francuzów. Skrajna nieodpowiedzialność dowódców korpusu ekspedycyjnego może zastanawiać. Zdawało się przecież, iż to właśnie w rejonie Arras wiedzie jedyna droga do uwolnienia żołnierzy z niebezpiecznej sytuacji i to właśnie tam należy szukać wszelkich możliwości pozwalających na kontynuowanie walk. Po wojnie feldmarszałek Gerd von Rundstedt stwierdził nawet: „Kiedy moje wojska dotarły do Kanału, nadszedł krytyczny moment w marszu. Spowodowało go kontruderzenie Brytyjczyków na południe od Arras w dniu 21 maja. Przez moment obawiano się, że nasze dywizje pancerne zostaną odcięte od dywizji piechoty, które miały je wesprzeć. Żaden z kontrataków Francuzów nie był tak groźny jak ten”. Jak zatem widzimy, szansa była, i to bardzo realna, skoro Rundstedt z takim niepokojem wypowiada się na temat ewentualnego powodzenia alianckiej akcji pod Arras. Coś jednak poszło nie tak i przyczyn należy szukać na szczytach władzy. Być może generał brytyjski, lord Gort, nie chciał podejmować rękawicy rzuconej przez wroga i wolał pakować się w ryzykowną operację morską, która w ostateczności zakończyła się sukcesem, choć połowicznym (na lądzie pozostawiono przecież ogromną ilość sprzętu). Świadczą o tym przytaczane przez nas fakty. Przegrana bitwa pod Arras była nie tylko ciosem dla francuskiego oręża zaangażowanego w tę walkę, ale i kresem obrony północno-zachodniej części Francji, co w konsekwencji walnie przyczyniło się do zakończenia kampanii francuskiej po myśli sił hitlerowskich.
Fotografia tytułowa: brytyjski czołg Matilda Mk II na fotografii z 1941 roku. Czołgi te stanowiły największe zagrożenie dla Niemców podczas kontrataku pod Arras, ale zostały powstrzymane przez Erwina Rommla i dowodzone przez niego działa 8,8 cm Flak. Źródło: Wikimedia/IWM, domena publiczna.