Kazimierz Dworak (1895-1954) – polski wojskowy, generał Wojska Polskiego, dowódca Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, jeden z najbliższych współpracowników gen. Stanisława Maczka.
Urodził się 7 stycznia 1895 roku w Rzeszowie. Pochodził ze średnio zamożnej rodziny. Jego ojciec Józef był urzędnikiem. Jego matką była Maria Czaczka. Młody Kazimierz szybko dał się poznać jako dziecko nie tylko inteligentne, ale i ambitne. W 1905 roku rozpoczął naukę w rzeszowskim gimnazjum, gdzie zyskał sobie opinię prymusa. Maturę uzyskał w 1913 roku, kończąc ten etap edukacji po krótkim pobycie w gimnazjum w Wiedniu. Zwieńczeniem zmian była nauka w Krakowie. Następnie rozpoczął studia na wydziale prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Niestety, jego prawnicza kariera skończyła się dość szybko, bowiem już w 1915 roku otrzymał powołanie do wojska austro-węgierskiego. Krótko przebywał na służbie, bowiem niemal natychmiast został przyjęty do Akademii Wojskowej w Wiener-Neustadt, gdzie przebywał do połowy 1917 roku. Jednocześnie dokształcał się w Technicznej Akademii Wojskowej w Heinburgu. Edukacja pozwoliła ma na awans do stopnia podporucznika. Następnie służył w Rumunii, na froncie włoskim i na Bałkanach, dowodząc plutonem podczas ciężkich zmagań we Włoszech. W 1918 roku ponownie znalazł się we Włoszech, tym razem w charakterze dowódcy kompanii szturmowej, z którą bił się pod Corno, gdzie po raz pierwszy został ranny. Następnie awansował do stopnia porucznika i po krótkim pobycie we włoskiej niewoli zaciągnął się do Armii gen. Hallera. Dowództwo szybko poznało się na jego talencie – dowodził szwadronem kawalerii, a później, już we Francji, odbył kurs Sztabu Generalnego i rozpoczął służbę w sztabie 6. Dywizji Strzelców. Po przybyciu sił Hallera do Polski zostały one włączone w wojnę z Ukraińcami. Dworak odznaczył się niebywałym hartem ducha, przeprowadzając śmiałą akcję, za którą otrzymał Krzyż Walecznych. Po zakończeniu walk Dworak poświęcił się pracy organizacyjnej w sztabie 12. Dywizji Piechoty. Wraz z jednostką uczestniczył w walkach podczas wojny polsko-bolszewickiej. Objął nawet funkcję oficera informacyjnego. Nie stronił od angażowania się w walki, gdy była taka potrzeba. Zbierał kolejne odznaczenia i doskonałe rekomendacje, wśród których szczególne znaczenie ma opinia płk Mariana Januszajtisa (znanego z późniejszego rzekomego samodzielnego zajęcia okręgu wileńskiego) z sierpnia 1920 roku, którą przytacza biograf Dworaka, Jerzy Majka („Generał Kazimierz Dworak”): „Kazimierz Dworak tak pod względem intelektualnym, etycznym, jak i pod każdym innym ma, moim zdaniem, kwalifikacje do Szt. Gen. pierwszorzędnej wartości. Przeszedł teoretycznie i praktycznie wszystkie działy służby Szt. Gen. w sztabie dywizji, w każdym wypadku wykazując niepospolitą zdolność i wiedzę fachową. Przy tym jest to oficer, który w pracowitości i umiłowaniu swego fachu nie ma sobie równych […] W szczególności jako szef oddziału operacyjnego jest nieporównywalny, tak pod względem specjalnych w tym kierunku zdolności, pełen inicjatyw, znakomicie trafnego sądu i orientacji w każdej sytuacji. Niejednokrotnie najcięższe zadania rozstrzygnął zupełnie samodzielnie i nader trafnie”. W 1921 roku, dzięki dobrym wynikom, odbył kilkumiesięczny kurs oficerów sztabowych we Francji. Następnie kilkukrotnie otrzymywał przydział wojskowy w kraju, obejmując stanowiska w sztabie 12. DP oraz w Generalnym Inspektoracie Jazdy, gdzie został referentem. Po raz kolejny zbierał doskonałe referencje od przełożonych. W ciepłym tonie wypowiadali się o nim koledzy-wojskowi. Dworak wykazywał się sporymi umiejętnościami organizatorskimi, był też powszechnie lubiany. Jego umiejętności zaowocowały oddelegowaniem na kurs w Wyższej Szkole Wojennej, gdzie zawitał pod koniec 1923 roku. Rok później Dworak ukończył naukę oraz otrzymał stopień majora i objął stanowisko szefa sztabu nad 6. Samodzielną Brygadą Kawalerii w Stanisławowie. Z jednostki tej, opierającej swą siłę na kawalerii, Dworak ruszył do 9. Pułku Ułanów, gdzie dowodził szwadronem. Kolejne ze stanowisk także związane były z kawalerią. Poprzedził je krótki (1927 rok) pobyt w Departamencie Wyszkolenia Ministerstwa Spraw Wojskowych, skąd Dworak trafił do sztabu 2. Dywizji Kawalerii. Z jednostką związał się na dwa lata. W 1929 roku odniósł poważne rany w wyniku wypadku podczas ćwiczeń. Nie przeszkodziło mu to jednak w kontynuowaniu kariery. Na przykładzie Dworaka dostrzec można zależność w zmianach przydziałów, którą w okresie dwudziestolecia międzywojennego starało się stosować dowództwo. Nominacje sztabowe stosowano naprzemienne z przydziałami frontowymi, dzięki czemu oficerowie zaznajamiali się z pracą organizacyjną, taktyczną, a także działaniami w polu, co miało zaowocować w późniejszym okresie. Jakby na potwierdzenie, w lutym 1930 roku Dworaka przeniesiono do 15. Pułku Ułanów. W tym samym roku otrzymał promocję do stopnia podpułkownika. Od listopada 1932 roku dowodził 24. Pułkiem Ułanów. Z jednostką tą Dworak związał się na dłużej. Nie ma się czemu dziwić, bowiem dowództwo natychmiast dostrzegło, iż doskonale sprawdził się on w nowej roli, kierując poczynaniami pułku z werwą i charyzmą. Jego przymioty osobiste cenili żołnierze i współpracownicy, a starannie podnoszone kwalifikacje zawodowe sprawiały, iż Dworak wysuwał się na czoło dowódców Wojska Polskiego i w 1937 roku otrzymał propozycję włączenia 24. Pułku Ułanów do organizowanej 10. Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej, pierwszej tego typu jednostki w polskiej armii. Dworak mocno zaangażował się w proces formowania nowoczesnej brygady, pisząc obszerny referat, w którym dowodził wyższości wojsk zmotoryzowanych nad konwencjonalnymi jednostkami. W latach trzydziestych dał się zresztą poznać jako niezły publicysta, więc redagowanie tego typu tekstów nie nastręczało mu większych trudności. Początki działania 10. BKaw. były jednak trudne, a to ze względu na niechęć żołnierzy oraz trudności organizacyjne i brak doświadczenia dowódców, dla których wojska zmotoryzowane działające na większą skalę wciąż były zagadką i swego rodzaju nowością. Dworak współpracował przy tym z mjr Franciszkiem Skibińskim, który pozostawił barwny opis kolegi: „Płk Dworak reprezentował wszystkie najbardziej pozytywne cechy oficerów pochodzących z byłej c.k. armii austriackiej, a jednocześnie był całkowicie pozbawiony przywar, charakterystycznych dla tej grupy […] Pomimo dobrze przekroczonej czterdziestki był kawalerem. Nikt i nigdy nie przyłapał go nawet na aluzji do jakiejś romantycznej afery. Nie był przy tym mizoginem, chętnie przebywał w towarzystwie pań i bawił je szarmancko” (Franciszek Skibiński „Ułańska młodość”). Wydaje się, iż stan cywilny Dworaka, który nie zdecydował się na zmiany w życiu osobistym, wynikał głównie z poświęcenia pracy na rzecz rozwoju armii. Jego zaangażowanie i ofiarność sprawiały, iż był doskonałym oficerem, co dostrzegało otoczenie, a jednocześnie sprawy osobiste nie przesłaniały mu wyznaczonego celu. Wielu z obserwatorów życia armii podkreślało, iż działalność Dworaka zasługuje na najwyższe pochwały. Uznanie dla wyszkolenia jego kawalerzystów wyraził chociażby Władysław Dec, obserwując w późniejszym czasie, 27 czerwca 1940 roku w Lanark na terenie Szkocji, „wspaniałą dyscyplinę” jego ułanów. Wróćmy jednak do formowania 10. brygady. 2 sierpnia odbyły się manewry wojskowe. Dworak usilnie starał się zorganizować nowoczesne wojska na modłę francuską. Wielokrotnie przebywał za granicą, skąd przywoził liczne dokumenty. Zdobywał także niezbędne doświadczenia, wymieniając się uwagi z wojskowymi zza granicy. W marcu 1938 roku uzyskał awans do stopnia pułkownika. Rok 1938 spędził na dalszych pracach organizacyjnych, przygotowując podległych mu żołnierzy do zbliżającej się wojny. Podczas rozmaitych manewrów Dworak uzyskiwał z reguły najwyższe noty i pod koniec roku został dowódcą Oddziału Wydzielonego brygady. Wiązało się to z napiętą sytuacją w rejonie Zaolzia, co do którego strona polska wysunęła żądania odłączenia od Czechosłowacji, oraz narastającą presją niemiecką. 8 października siły Dworaka zajęły Bogumin. 11 listopada 1938 roku dowództwo uhonorowało Dworaka za dotychczasowe zasługi dla Wojska Polskiego, przyznając mu Złoty Krzyż Zasługi. Pod koniec roku 10. brygada uczestniczyła w zajęciu Zaolzia. Fakt agresji Polaków był posunięciem mocno niepopularnym politycznie w Europie, która nagle zaobserwowała podwójny rozbiór Czechosłowacji – ze strony niemieckiej i polskiej. Mimo tego trzeba realnie ocenić, iż potencjał brygady był wysoki. Niestety, niechęć dowództwa, a może brak środków sprawiły, iż jej dalszy rozwój stanął pod znakiem zapytania. Dworak postulował rozszerzenie zakresu jej funkcjonowania, ale jego propozycje przedstawiane dowództwu nie znajdowały odzwierciedlenia w rzeczywistości. W efekcie rok 1939, a więc okres bezpośrednio poprzedzający wybuch II wojny światowej, zastał 10. Brygadę Kawalerii Zmotoryzowanej nieprzygotowaną w stu procentach do boju z niemieckimi siłami pancernymi, które były nie tylko doskonale wyszkolone, ale i świetnie wyposażone. W sierpniu 1939 roku brygada weszła w skład Armii „Kraków” i zajęła pozycje wokół byłej stolicy Polski. Chociaż siły te początkowo przewidziano jako odwód, szybko musiały wejść do walki. 1 września rozpoczął się mozolny marsz na południe w rejon Jordanowa, gdzie Dworak otrzymał zadanie utrzymania miasta i przylegające doń rejonu. Nazajutrz rozpoczęły się ciężkie walki, w których po stronie niemieckiej uczestniczyła głównie 2. Dywizja Pancerna. 3 września siły Dworaka wycofywały się z Jordanowa w kierunku Tokarni, gdzie zbudowano skuteczną defensywę. Wojska polskie broniły się również w okolicach Kasiny Wielkiej. Niestety, 4 września pozycja ta została utracona w wyniku natarcia przeciwnika. W kolejnych dniach trwa wycofywanie się 10. brygady, w tym 24. Pułku Ułanów. Udało się jednak powstrzymać pierwsze uderzenie wojsk niemieckich, które wytraciły impet, co z kolei przełożyło się na polepszenie sytuacji Armii „Kraków”. 8 września Dworak rozpoczął organizowanie defensywy rodzinnego Rzeszowa. Niestety, miasto szybko upadło, co jednak było wynikiem silnego naporu wojsk niemieckich i coraz większych strat po stronie polskiej. Zarysowała się widoczna przewaga przeciwnika, który dysponował lepszym sprzętem w większej ilości. Niepowodzenia frontowe w kolejnych dniach skłoniły dowództwo 10. brygady do podjęcia jedynej słusznej decyzji o przekroczeniu granicy węgierskiej. Polacy zostali rozbrojeni przez siły węgierskie, a następnie internowani. Dworak nie zdecydował się na opuszczenie ułanów i wraz z nimi dostał się do obozu w Komarom. Następnie Polaków przeniesiono do Parkany. Gest Dworaka został przychylnie odebrany przez żołnierzy. Niektórym nie podobała się jednak żelazna dyscyplina utrzymywana w obozie. Jerzy Majka („Generał Kazimierz Dworak”) opisuje nawet jedno z kontrowersyjnych wydarzeń – publiczną chłostę żołnierza, który dopuścił się przewinienia dyscyplinarnego. W grudniu pułkownik przedostał się do Francji, gdzie formowano już Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie, który kontynuować miały walkę z Niemcami. Na miejscu Dworak otrzymał drugorzędne stanowisko w Ministerstwie Spraw Wojskowych Rządu Emigracyjnego. Szybko otrzymał przydział do funkcji zastępcy dowódcy sił pancernych, gen. Stanisława Maczka. Organizacja nowej jednostki nie przebiegała sprawnie, głównie ze względu na sceptyczne podejście Francuzów. 10 maja 1940 roku Niemcy zaatakowali Francję i szybko poradzili sobie z defensywą nieprzyjaciela. To zmusiło sojuszników Polski do szybkiego formowania brygada sprzymierzonej. Decyzja ta, podyktowana sytuacją na froncie, była posunięciem złym i obliczonym na rzucenie na Niemców nieprzygotowanych do boju żołnierzy. Dworak z miejsca zajął się szkoleniem, tymczasem Maczek wyruszył w czerwcu do walki. Pułkownik umacniał się w Arpajon, skąd jednak musiał się ewakuować 12 czerwca. Następnie podjęto decyzję o marszu w kierunku wybrzeża, gdzie rozpocząć się miała ewakuacja sił alianckich do Wielkiej Brytanii. Siły Dworaka zostały załadowane 22 czerwca w La Verdon na okręt „Royal Scotsman” i przewiezione do Szkocji. Polakom wyznaczono obóz w Douglas. Na miejscu zdecydowano się na formowanie 2. Brygady Strzelców z gen. Rudolfem Dreszerem na czele. Jego zastępcą został płk Dworak. Gdy pod koniec 1940 roku do Szkocji przyjechał gen. Maczek, zastąpił on Dreszera, a 2. BStrz. została przemianowana na 10. Brygadę Kawalerii Pancernej, co miało nawiązywać do wrześniowych tradycji. W styczniu 1941 roku Dworak objął dowodzenie nad 5. Brygadą Strzelców. 25 lutego 1942 roku gen. Władysław Sikorski, Naczelny Wódz i premier Rządu Emigracyjnego, wydał rozkaz formujący 1. Dywizję Pancerną. W skład nowej jednostki wejść miała również 10. BKPanc., którą dowodzić miał płk Dworak. Łącznie, jak pisze Witold Biegański („Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie”) stan wyjściowy dywizji wynosił 15 tys. żołnierzy, 380 czołgów i 4000 pojazdów mechanicznych. Te poważne siły musiały przejść nie tylko niezbędne szkolenia, ale i reorganizację. Szkolenie bojowe rozpoczęto niemal z miejsca, a jedną z czołowych ról grał Kazimierz Dworak, który pracował również na rzecz pozyskania nowych żołnierzy. Podległe mu siły, wraz z innymi jednostkami wchodzącymi w skład 1. DPanc., wielokrotnie odbywały ćwiczenia, także przy współpracy z siłami alianckimi. Jednocześnie dowództwo kilkukrotnie zmieniało miejsce zakwaterowania żołnierzy. W marcu 1943 roku Dworak i jego ludzie przeniesieni do Kirkcudbright. Do końca roku Polacy odbywali ćwiczenia m.in. z wojskami brytyjskimi i kanadyjskimi. Manewry wypadły raczej pomyślnie. Po kolejnej reorganizacji 1. DPanc. w listopadzie 1943 roku Dworak objął stanowisko zastępcy dowódcy jednostki, a więc gen. Maczka. Jerzy Majka zanotował, iż nominacja ta mogła mieć związek z pogarszającym się stanem zdrowia pułkownika, który na przełomie 1943 i 1944 roku kilkukrotnie przebywał w szpitalu, co w dużej mierze uniemożliwiało mu wydatną pracę nad bezpośrednimi przygotowaniami do wejścia w skład jednostek walczących w Europie. Mimo iż wiosną 1944 roku polskie dowództwo wciąż notowało poważne braki w wyszkoleniu 1. DPanc., została ona włączona do sił biorących udział w letniej ofensywie. Pod koniec lipca Polacy zostali przetransportowani do Francji. Tam niemal z miejsca ruszyli do ciężkiego boju, który zaowocował bitwą pod Falaise w połowie sierpnia. Bój ten pokazał faktyczną siłę 1. DPanc. oraz umiejętności polskich żołnierzy. Uderzenia w rejonie Chamboise sprawiły, iż dywizja stała się reprezentantem sprawy polskiej na froncie. Jednocześnie żołnierze rozpoczęli mozolny marsz na północny-zachód, wyzwalając kolejne miejscowości. Kazimierz Dworak zajmował się kontaktami na linii dywizja-ludność cywilne, organizował także zaplecze kwatermistrzowskie, w tym sprzęt i obsługę linii zaopatrzeniowych, z czym radził sobie bardzo dobrze, po raz kolejny wykazując się zmysłem w działaniach na zapleczu armii. Na froncie bywał rzadziej, choć niejednokrotnie pojawiał się wśród żołnierzy, przebywając z nimi trudną drogę bitewną. W relacjach Władysława Deca („Narwik i Falaise”) Dworak mógł zajmować się również prowadzeniem statystyk bojowych oraz układaniem stosunków z korespondentami wojennymi, przy czym tutaj ciężar kontaktów spoczywał na barkach asystenta Dworaka, Kamila Czarneckiego. Jak pisze, pułkownik znany był „ze swej aptekarskiej dokładności, a przy tym najlepszy w całej dywizji znawca liturgii”. Jest to dość ciekawy szczegół biograficzny, który podkreśla religijność i rzeczowość zastępcy dowódcy dywizji. Wraz z upływem czasu Dworak schodził jednak w cień ważniejszych dowódców, przede wszystkim ze względu na brak sukcesów frontowych – był bowiem fachowcem od „czarnej roboty”. W 1945 roku został jednak doceniony przez sojuszników, którzy przyznali mu wysokie francuskie odznaczenie Krzyż Oficerski Legii Honorowej. W kwietniu 1945 roku Dworak przestał pełnić funkcję zastępcy dowódcy 1. DPanc., co wiązało się z przeniesieniem na stanowisko sztabowe w Inspektoracie Wyszkolenia Wojska. Jednocześnie został awansowany do stopnia generała brygady. 7 maja 1945 roku wydał pożegnalny rozkaz do towarzyszów broni z pierwszej pancernej: „Opuszczając w dniu dzisiejszym dywizję, żegnam się tą drogą ze wszystkimi jej żołnierzami. […] Bądźcie przekonani, że z podziwem patrzyłem na Waszą pracę i trud, jaki daliście, wykonując niezłomnie rozkazy naszego kochanego dowódcy generała Maczka. […] Życzę Wam z głębi serca szczęścia żołnierskiego i zasłużonego rzetelnie powrotu do wielkiej i wolnej Ojczyzny”. Zwróćmy uwagę na dwa elementy – słowa pochwalne na cześć Maczka, z którym Dworaka łączyła szczególna więź, oraz fragment dotyczący powrotu do ojczyzny. Do kraju bowiem Dworak nigdy nie powrócił. Krótko po zakończeniu wojny otrzymał stanowisko zastępcy dowódcy 1. Korpusu Polskiego, jednakże nie ulegało wątpliwości, iż polskie jednostki zostaną szybko rozwiązane. Postępująca demobilizacja skłoniła go do wstąpienia do Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia. W 1947 roku zamieszkał w Edynburgu, gdzie podjął się pracy niezbędnej do utrzymania. Niestety, dolegliwości zdrowotne nasiliły się. W 1954 roku przeszedł ciężki wylew. 3 września tego samego roku zmarł w londyńskim szpitalu. Jego pogrzeb odbył się w Londynie, ciało złożono na cmentarzu Wandsworth.
Powojenne losy Kazimierz Dworaka wyznaczały rytm życia wielu zasłużonych dowódców, którzy po demobilizacji nagle stali się normalnymi ludźmi. Mimo licznych odznaczeń przyznawanych Polakom, Brytyjczycy i Francuzi nie byli w stanie zapewnić im godziwych warunków życia. Także w Polsce Dworak nie doczekał się należnego mu miejsca w panteonie sław polskiej armii. Mimo licznych zasług jest postacią słabo rozpoznawaną i często niedocenianą, co powoduje, iż ginie w cieniu takich sław militariów, jak Stanisław Maczek czy Franciszek Skibiński.