Tadeusz Zawadzki (1921-1943) – żołnierz Polskiego Podziemia, dowódca Oddziału Specjalnego „Jerzy”, dał imię batalionowi „Zośka”, jeden z bohaterów książki „Kamienie na szaniec”. W konspiracji używał pseudonimów „Zośka”, „Kajman”, „Kotwicki”, „Lech Pomarańczowy” oraz przybranego nazwiska Tadeusz Zieliński.
Urodził się 24 stycznia 1921 roku w Warszawie. Przyszedł na świat w rodzinie inteligenckiej. Jego ojciec Józef był inżynierem i profesorem Wydziału Chemii na Politechnice Warszawskiej, a w późniejszym okresie objął nawet stanowisko rektora. Matka, Leona Siemieńska, była nauczycielką. „Zośka” dorastał w stolicy, gdzie rozpoczął też edukację. Był dobrym uczniem, sumiennym i gotowym do pracy. Angażował się w życie szkoły, reprezentując ją w zawodach sportowych. Być może były to próby pozbycia się etykiety przyklejonej przez rówieśników. Aleksander Kamiński, w książce „Kamienie na szaniec”, opisuje go jako inteligentnego młodego człowieka o nietypowej delikatnej urodzie, której zawdzięczał przezwisko „Zośka”. Uczęszczał do Szkoły Ziemi Mazowieckiej, a od 1933 roku pobierał nauki w Gimnazjum im. Stefana Batorego. Poznał późniejszych kolegów z konspiracji, w tym Aleksego Dawidowskiego ps. „Alek” oraz Jana Bytnara ps. „Rudy”. Przyjaźń między tą trójką trwale złączyła się z historią II wojny światowej. Zainicjowano ją jednak w szkolnej ławie. Szczególnie silna więź połączyła „Zośkę” z „Rudym”. Wielu historyków oceniało, iż Bytnar był jedynym prawdziwym przyjacielem Zawadzkiego. W gimnazjum tym w 1939 roku, uzyskał świadectwo maturalne. Do drużyn harcerskich przystąpił już w 1933 roku, służąc w 23. Warszawskiej Drużynie Harcerzy im. Bolesława Chrobrego. Szybko piął się po szczeblach harcerskiej kariery. W październiku 1938 roku został mianowany komendantem pocztu sztandarowego, a w kilka miesięcy później został drużynowym. W tym samym roku służył w Junackich Hufcach Pracy w pobliżu Ignalina. Wybuch wojny zastał go w Warszawie. 6 września opuścił stolicę w składzie harcerskiego batalionu marszowego Chorągwi Warszawskiej. Krótko pozostał poza rodzinnym miastem. Już w październiku powrócił do Warszawy pod przybranym nazwiskiem Tadeusza Zielińskiego. Od tej pory Zawadzki rzadko tytułowany był prawdziwymi danymi osobowymi, kilkukrotnie zmieniając pseudonimy konspiracyjne.
Pracę dla Polskiego Podziemia rozpoczął tuż po przybyciu do stolicy. Już w grudniu wszedł w skład oddziałów małego sabotażu w ramach Polskiej Ludowej Akcji Niepodległościowej (PLAN) utworzonej w październiku 1939 roku. Od stycznia 1940 roku Zawadzki zaangażował się w przekazywanie informacji w komórce więziennej Związku Walki Zbrojnej. Dalsza aktywność „Zośki” oparta była na działalności Szarych Szeregów. W 1940 roku samym roku podjął się on nauki w Państwowej Szkole Budowy Maszyn, a następnie od 1942 roku na wydziale Chemii w Państwowej Wyższej Szkole Technicznej funkcjonującej w podziemiu. Ten etap edukacji przerwał na początku 1943 roku wraz z przybywającymi obowiązkami związanymi w konspiracją. W marcu 1941 roku otrzymał on dowodzenie nad hufcem „Mokotów Górny”, z którym wszedł w skład Organizacji Małego Sabotażu o kryptonimie „Wawer”. W jej ramach szybko dał się poznać jako świetny konspirator i doskonały wykonawca brawurowych akcji sabotażowych. Warto zwrócić uwagę na jedno z jego osiągnięć – stworzył bowiem największą liczbę kotwic na warszawskich murach (kotwica – symbol Polski Walczącej), za co Aleksander Kamiński, w tym czasie komendant „Wawra” nadał mu pseudonim „Kotwicki”. „Zośka” nadzorował również działalność podległych mu harcerzy. To właśnie z jego kręgu wywodziło się wielu znakomitych konspiratorów, którzy silnie dali się we znaki okupantowi niemieckiemu. Dalszy etap pracy Zawadzkiego przypada na kurs podharcmistrzowski, który ukończył w czerwcu 1942 roku. 15 sierpnia awansował do stopnia podharcmistrza. 13 września prowadził ćwiczenia polowe w Lasach Chojnowskich, na których obecny był jego hufiec. Dwa miesiące później objął dowodzenie nad Grupami Szturmowymi Chorągwi Warszawskiej. W tym samym czasie otrzymał stanowisko zastępcy dowódcy Oddziału Specjalnego „Jerzy” składającego się z czterech oddziałów – jeden z nich („Centrum”) otrzymał „Zośka”. Warto nadmienić, iż „Południem” dowodził w tym czasie „Rudy”. W nocy z 31 grudnia na 1 stycznia 1943 roku dowodził jednym z oddziałów podczas Akcji „Wieniec”, wysadzając tory kolejowe w okolicy Kraśnika. „Zośka” przechodził również kurs Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty i w styczniu 1943 roku otrzymał stopień kaprala podchorążego. Z tym okresem wiąże się też znaczne nasilenie akcji dywersyjnych, w których brał udział „Zośka”. 16 stycznia poprowadził specjalny oddział, który zlikwidował Ludwika Herberta. 2 lutego brał udział w akcji ewakuacyjnej mieszkania Jana Błońskiego na ul. Brackiej 23. Najważniejsza operacja w jego życiu zbliżała się wielkimi krokami.
23 marca 1943 roku w mieszkaniu Jana Bytnara pojawili się niemieccy funkcjonariusze, którzy aresztowali „Rudego”. Chłopaka przetransportowano na Al. Szucha, gdzie został bestialsko skatowany podczas wielokrotnych przesłuchań. „Zośka” szybko zaplanował akcję odbicia przyjaciela. Musiał jednak otrzymać oficjalne pozwolenie od przełożonych, którym nie w smak było ryzyko, jakie musieliby podjąć podczas ewentualnej próby odbicia więźnia. Na szczęście, Zawadzki zdołał przekonać przełożonych do swoich racji i przystąpił do planowania ataku. Do odbicia więźniów miało dojść pod warszawskim Arsenałem, gdzie spodziewano się zatrzymać furgonetkę transportującą pojmanych z Al. Szucha na Pawiak. 26 marca „Zośka” dowodził naprędce przygotowaną akcją. Zakończyła się ona połowicznym sukcesem. Bytnara odbito, jednakże zmarł on w wyniku odniesionych obrażeń 30 marca 1943 roku. „Zośka” mocno przeżył śmierć przyjaciela. 3 kwietnia został odznaczony Krzyżem Walecznych. Dowództwo postanowiło wziąć odwet na brutalnych Niemcach prowadzących przesłuchanie. 3 maja 1943 roku „Zośka” wydał rozkaz: „Dnia 30 marca odeszli od nas na Wieczną Wartę druhowie Janek i Alek. Męczeńską śmiercią żołnierza Polski Podziemnej zginął Janek. Szczęśliwy jestem, że danym nam było okazać w czterech ostatnich dniach Jego życia miarę naszego braterstwa i przyjaźni. Śmierć Alka to śmierć żołnierza, tym piękniejsza, że w imię i w poczuciu największych dla nas wartości. Pierwszy obowiązek względem Janka spełniliśmy na Długiej. Drugim obowiązkiem względem nich jest unieśmiertelnić ich obu, idąc samemu ich śladami i ich postacie stawiając jako wzory ludzi, jakich chcemy Polsce wychować”. Już 6 maja brał udział w kolejnej akcji, tym razem wymierzonej w Herberta Schulza, który prowadził przesłuchanie „Rudego”. Operacja zakończyła się zamordowaniem gestapowca. W nocy z 20 na 21 maja dowodził akcją pod Celestynowem, podczas której odbijano polskich więźniów. Podczas uderzenia poczynania „Zośki” obserwował kpt. Mieczysław Kurkowski, który miał zaopiniować Zawadzkiego do awansu oficerskiego. 6 czerwca „Zośka” dowodził kolejną akcją, tym razem wysadzenia mostu kolejowego w okolicach Czarnocina. Na początku lipca na krótko został aresztowany i więziony na ul. Gęsiej. Szybko wyszedł na wolność i już w sierpniu został awansowany do stopnia podporucznika rezerwy i harcmistrza.
W nocy z 20 na 21 sierpnia 1943 roku brał udział w akcji ataku na strażnicę Grenschutzu w Sieczychach. Niestety, mimo iż całe uderzenie zakończyło się sukcesem, zanotowano jedną bolesną stratę – jedynym poległym w czasie akcji był Tadeusz Zawadzki. Dowództwo nie zapomniało jego zasług. Pośmiertnie nadano mu drugi Krzyż Walecznych oraz Virtuti Militari V Klasy. Pochowano go 24 sierpnia na warszawskich Powązkach, gdzie spoczął w bliskiej odległości grobów „Rudego” i „Alka”.
Imieniem „Zośki” nazwano batalion walczący w ramach Kierownictwa Dywersji „Kedywu”, który wszedł w skład oddziałów toczących zacięte boje podczas Powstania Warszawskiego.
Jak pisze Andrzej Krzysztof Kunert („Słownik biograficzny konspiracji warszawskiej”), 23 sierpnia 1943 roku komendant Chorągwi Warszawskiej Stefan Mirowski uhonorował pamięć o „Zośce” specjalnym rozkazem L. 16/II, w którym zaznaczył: „Dh hm Kajman, komendant Grup Szturmowych Wisły, nie żyje. Zginął śmiercią zwykłego żołnierza, choć żołnierzem był niezwykłym. Łączył w sobie wysoki talent organizacyjny i rzadko spotykany realizm pracy z nieprzeciętnym poziomem ideowym. Na tych cechach swojego charakteru budował i tworzył nowy styl pracy wojskowej i harcerskiej. W uznaniu niepospolitych walorów osobistych żołnierza i dowódcy odznaczony Krzyżem Walecznych i awansowany na podporucznika. Wobec tak bolesnego ciosu, jakim Bóg znowu nasze szeregi doświadczył, wszelkie słowa, wszelkie zewnętrzne oznaki uczczenia ś.p. hm Kajmana są niczym. Istotna treść wewnętrzna naszej o Nim pamięci polegać musi na niezmordowanym i nieustannym wysiłku, aby do zwycięskiego końca doprowadzić to dzieło, które on – nasz Druh, Przyjaciel i Wódz – wspólnie z nami zaczął i prowadził. Przez Boga na Wieczną Wartę powołany, nie będzie dzieła tego z nami kończył. Duch Jego wiecznie czujny za życie – teraz Straż Wieczystą nad nami pełnić będzie. Cześć Jego bohaterskiej pamięci! Zarządzam, aby od dnia dzisiejszego począwszy przez dwa tygodnie wszystkie odprawy w Ulu Wisła rozpoczynały się jednominutową ciszą dla uczczenia Jego pamięci oraz aby w tym okresie nie urządzano żadnych imprez o charakterze rozrywkowym. Rozkaz powyższy odczytać w postawie baczność przed frontem wszystkich podległych mi oddziałów”.