Od sierpnia do grudnia 1941 roku żołnierze Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich gen. Stanisława Kopańskiego brali udział w bohaterskiej obronie Tobruku. Żyli wówczas w bardzo trudnych warunkach, toczyli ciężkie boje, atakowali wroga wypadami oraz odpierali liczne ofensywy. Ustanowili także rekord wśród alianckich jednostek, przez dziesięć tygodni broniąc tzw. „wyłomu” – uznawanego za najtrudniejszy odcinek tobruckiej obrony. Zasłynęli jako jedni z najlepszych – jak popularnie nazywano obrońców – „Szczurów Tobruku”, dodatkowo przyczyniając się do ostatecznego rozerwania oblężenia 9 grudnia 1942 roku.
Rzeczywistość wojny była jednak zmienna – w czerwcu 1942 roku Tobruk został zdobyty przez kontratakujące oddziały Osi dowodzone przez „Lisa Pustyni” Erwina Rommla. „Karpatczycy” nie mieli na to żadnego wpływu, wówczas już dawno nie stacjonowali w Tobruku. W międzyczasie sama twierdza została zmieniona w centrum logistyczne, co znacznie utrudniało prowadzenie działań obronnych. Mimo wszystko jednak Polacy śledzili wieści z frontu, a zdobycie Tobruku przez Niemców i Włochów było dla weteranów walk w Afryce przykrą wiadomością. Ich dowódca zachował jednak stoicki spokój. Tak pisał o tym gen. Kopański w swoich „Wspomnieniach wojennych 1939-1946”:
„Wiadomość o zajęciu Tobruku (21 czerwca) przez Niemców była szczególnie odczuta przez dawnych żołnierzy SBSK. Nie zdziwiła mnie ona wcale. O ile mogłem zorientować się przed opuszczeniem pustyni, Tobruk był już traktowany raczej jako wielkie centrum zaopatrzenia niż jako twierdza, która miałaby jeszcze raz przechodzić oblężenie. Na zorganizowanie obrony potrzeba było co najmniej kilku dni, chcąc ustawić artylerię na stanowiskach, zbudować łączność, oraz by oddziały poznały warunki obrony. W tak krótkim czasie mógłby zorganizować obronę tylko dowódca, który sam dobrze znał twierdzę, jak np. gen. Morshead, Scobie lub ostatecznie brygadier Martin. Nie wydawało mi się, aby dywizję południowo-afrykańską, której kazano improwizować obronę, mógł czekać inny los niż ten, co ją spotkał.”
Z powyższej relacji można wywnioskować, że sam gen. Kopański nie przejął się szczególnie upadkiem Tobruku. Wynikało to z jego wiedzy wojskowej i strategicznej – miał świadomość, że w czerwcu 1942 roku obronienie Tobruku było raczej niemożliwe, a alianci musieli postawić na inne odcinki frontu. Można jednak założyć, że zwykli weterani SBSK – mający gorsze rozeznanie w sytuacji taktycznej w Afryce – dużo bardziej przeżyli czerwcowe zwycięstwo „Lisa Pustyni”. Trudno się temu dziwić, w końcu w pustynnej twierdzy spędzili kilka szczególnie „gorących” miesięcy, tocząc tam zacięte walki z Niemcami i Włochami.
Fotografia: feldmarszałek Erwin Rommel – w samochodzie Horch Kfz.15. – wjeżdża do zdobytego Tobruku. Początek lipca 1942 roku. Zdobycie Tobruku 21 czerwca było wielkim zwycięstwem Erwina Rommla i zapewniło mu awans – już następnego dnia – do rangi feldmarszałka. Źródło: NAC.
Marek Korczyk