Zobacz pierwszą część materiału
Zeznania polskiego księdza, więźnia Dachau
Obóz koncentracyjny w Dachau był miejscem, w którym w większości internowano ludzi związanych bezpośrednio z religią. Było wśród niej ponad 2070 duchownych, z których ponad 1000 zmarło w obozie. Chociaż wśród internowanych przeważali polscy księża katoliccy, byli wśród nich też duchowni protestanccy, ortodoksyjni i muzułmańscy. Ponad trzystu polskich księży zmarło na skutek zwykłych tortur i tortur w czasie eksperymentów medycznych. Jeden z nich, który szczęśliwie przeżył, ksiądz Leo Miechałowski, przybył do Norymbergi i zeznawał na wniosek prokuratury. Oto [fragmenty] jego zeznania.
Prokurator McHaney: Czy ksiądz może powiedzieć Trybunałowi, co się z nim stało po aresztowaniu?
Świadek Miechałowski: Po aresztowaniu najpierw trzymano mnie przez dwa miesiące w więzieniu, stamtąd wysłano nas do klasztoru, gdzie zgromadzono już innych księży. […] Z klasztoru wysłano nas do obozu koncentracyjnego w Struthofie pod Gdańskiem, a stamtąd 5 albo 9 lutego przeniesiono nas do Sachsenhausen-Oranienburga, zlokalizowanego niedaleko Berlina. 13 grudnia 1940 roku znowu nas przerzucono, tym razem do Dachau. W Dachau przebywałem aż do wejścia wojsk amerykańskich. Zostałem uwolniony 29 kwietnia 1945 roku. […]
Prokurator: Czy w Dachau brał ksiądz udział w eksperymentach?
Świadek: Tak. W eksperymentach z malarią i raz wyznaczono nas do eksperymentów z dużymi wysokościami.
Prokurator: Powiedział ksiądz, że do eksperymentów z dużymi wysokościami?
Świadek: Nie, chciałem powiedzieć, że do eksperymentów lotniczych. […] ubierano nas w kombinezony lotników, a potem zanurzano w kontenerach wypełnionych wodą z lodem. […] Przymocowano mi do pleców i do odbytnicy przewody. Potem założyłem koszulę, kalesony, a na to jeden z leżących kombinezonów lotniczych. Wciągnąłem wysokie buty z kocim futrem, założono mi na szyję rurę wypełnioną powietrzem, podłączono przewody do aparatu i wepchnięto do wody. Nagle poczułem wielki chłód i zacząłem się trząść. Natychmiast zwróciłem się do tych dwóch mężczyzn i poprosiłem, żeby pozwolili mi wyjść z wody, bo nie mogę już dłużej wytrzymać. Jednak odpowiedzieli ze śmiechem: „No cóż, to będzie krótko trwało”. Więc leżałem w tej wodzie – byłem przytomny przez jakieś półtorej godziny. Nie wiem dokładnie, bo nie miałem przy sobie zegarka, jednak spędziłem tam w przybliżeniu właśnie tyle czasu. Z początku bardzo wolno obniżano temperaturę, potem coraz szybciej. Na początku też moja temperatura obniżała się wolno, a potem już szybko. Zaraz po wrzuceniu mnie do wody miałem temperaturę 37,6. Później temperatura się obniżała, najpierw do 33 stopni, następnie do 30 stopni, ale wtedy zacząłem tracić przytomność i co piętnaście minut sączyła mi się krew z uszu. Potem pozwolono mi usiąść w wodzie na około pół godziny i poczęstowano papierosem. Po jakimś czasie dano mi szklaneczkę sznapsa, spytano, jak się czuję i otrzymałem kubek grogu. Ten grog nie był zbyt gorący. Był raczej letni. Bardzo zmarzłem w tej wodzie. Stopy miałem sztywne jak żelazo, ręce skostniałe, oddech spłycony i znowu zacząłem się trząść, na czole pojawił się zimny pot. Czułem się tak, jakbym miał za chwilę umrzeć i ciągle prosiłem, żeby mnie wyciągnęli z wody, bo nie mogę już dłużej w niej wytrzymać. Wtedy podszedł doktor Prachtal z małą butelką i dał mi kilka kropel płynu z tej butelki, jednak nie mam pojęcia, co to był za płyn. Smakował słodkawo. Potem straciłem przytomność. Nie wiem, jak długo pozostawałem w wodzie, ponieważ byłem nieprzytomny. Kiedy znowu odzyskałem przytomność, była godzina 8.00-8.30 wieczorem. Leżałem na noszach przykryty kocem, a nade mną wisiało jakieś urządzenie z grzejącymi lampami. W pokoju był tylko doktor Prachtal i dwóch więźniów. Doktor Prachtal zapytał, jak się czuję. Odpowiedziałem: „Przede wszystkim czuję się bardzo wyczerpany i jestem bardzo głodny”. Doktor Prachtal natychmiast zamówił dobry posiłek i polecił położyć mnie do łóżka. Jeden z więźniów podniósł mnie z noszy i chwyciwszy pod ramię, zaprowadził korytarzem do swojego pokoju. Po drodze powiedział: „Nawet nie wiesz, co wycierpiałeś”. W pokoju więzień dał mi pół butelki mleka, kawałek chleba i trochę ziemniaków, ale to pochodziło z jego osobistego przydziału żywnościowego.
Kobiety używane do rozgrzewania
Do rozgrzewania ofiar po przeprowadzeniu eksperymentu z zamrażaniem używano w obozie kobiet, które nazywano prostytutkami. W notatce datowanej 5 listopada 19427 doktor Rascher pisał:
Do reanimowania za pomocą ciepła zwierzęcego po eksperymentach z zamrażaniem – jak rozkazał Reichsführer SS – miałem do dyspozycji cztery kobiety z obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Jedna z przydzielonych kobiet wykazywała niezbite cechy rasy nordyckiej: włosy blond, błękitne oczy, odpowiedni kształt głowy i budowę ciała; wiek – prawie dwadzieścia dwa lata. Zapytałem ją, dlaczego dobrowolnie zgłosiła się do burdelu. Odpowiedziała: „Żeby móc wyjść z obozu koncentracyjnego. Obiecano nam, że wszystkie, które na pół roku dobrowolnie zgłoszą się do burdelu, zostaną zwolnione z obozu”. Na moją uwagę, że to wielki wstyd dobrowolnie zatrudniać się w burdelu, usłyszałem odpowiedź: „Wolę pół roku w burdelu niż pół roku w obozie koncentracyjnym”. Potem nastąpiło wyliczenie wielu dość szczególnych warunków panujących w obozie Ravensbrück. Wiele z nich potwierdziły trzy inne prostytutki oraz kobiece strażniczki, które towarzyszyły im z Ravensbrück. Moje rasowe uczucia rani odkrywanie w obozie koncentracyjnym tego, że dziewczyna-prostytutka była czystej rasy nordyckiej. Być może udałoby się usilną pracą sprowadzić na właściwą drogę. Dlatego odmówiłem użycia tej dziewczyny do moich eksperymentów i przekazałem odpowiednie doniesienie do komendanta obozu i adiutanta Reichsführera SS.
Poniżej umieszczam list od Raschera do Himmlera, z 17 lutego 1943 roku. W liście streszcza on skuteczność procesu rozgrzewania ludzi:
Załączam w postaci skondensowanej wyniki eksperymentów: ogrzewania, przy użyciu ciepła zwierzęcego, ludzi wychłodzonych w wyniku doświadczeń z zamrażaniem. Obecnie jestem w trakcie prowadzenia doświadczeń na ludziach i próbuję udowodnić możliwość ich ogrzania po wychłodzeniu w lodowatej wodzie i przywrócenia do życia. Lekarz SS, Gruppenführer dr Grawitz, bardzo wątpił w powodzenie moich eksperymentów i żądał, żebym to udowodnił w stu przypadkach. Do teraz wychłodziłem około trzydziestu ludzi na wolnym powietrzu, w czasie od dziewięciu do czternastu godzin, do temperatury dwudziestu siedmiu, dwudziestu dziewięciu stopni. Potem, uwzględniając transport w czasie jednej godziny, umieściłem ich w gorącej kąpieli. Jak dotąd każdy pacjent rozgrzał się w ciągu godziny, chociaż niektórzy z nich mieli ręce i stopy białe i zimne. W niektórych przypadkach zaobserwowano osłabienie i lekki wzrost temperatury na drugi dzień po eksperymentach. Nie stwierdziłem żadnych niepożądanych objawów po tak szybkim rozgrzaniu ciała. Nie mogłem przeprowadzić żadnego rozgrzewania typu „sauna” – jak pan rozkazał, mój drogi Reichsführerze – gdyż w grudniu i styczniu było za ciepło na tego rodzaju eksperymenty na powietrzu. Teraz natomiast obóz jest zamknięty ze względu na panujący tyfus i dlatego nie pozwolono mi zabrać ludzi do eksperymentów z „sauną”.
Do listu załączony był dokument, opatrzony klauzulą tajności, zatytułowany następująco: „Eksperymenty z rozgrzewaniem intensywnie wychłodzonych ludzi za pomocą ciepła zwierzęcego”. Oto jego treść.
A. Cel eksperymentów: Ustalenie, czy rozgrzanie silnie wychłodzonego człowieka ciepłem zwierzęcym – to znaczy ciepłem zwierząt lub ludzi – jest tak samo dobre lub lepsze od rozgrzewania metodami fizycznymi czy medycznymi.
B. Metodologia eksperymentów: Osoba poddawana eksperymentom była wychładzana w zwykły sposób – w ubraniu lub bez ubrania – w zimnej wodzie o temperaturze wahającej się od 4oC do 10oC. Temperatura odbytnicza u każdej osoby poddawanej eksperymentom była rejestrowana termoelektrycznie. Spadek temperatury następował w ciągu zwykłego upływu czasu, różniąc się zgodnie z ogólną kondycją fizyczną ciała osoby badanej i temperaturą wody. Osobę badaną wyjmowano z wody, gdy temperatura osiągała 30oC. W tym czasie badany tracił przytomność. W ośmiu przypadkach umieszczano go między dwiema nagimi kobietami w obszernym łóżku. Kobiety leżały tak blisko wychłodzonego ciała, jak to tylko możliwe. Następnie trzy ciała nakrywano kocami. Nie stosowano przyspieszania ogrzewania za pomocą lamp lub środków medycznych.
C. Wyniki: 1. Charakterystyczne, że temperatura po pierwotnym spadku wzrosła o trzy stopnie Celsjusza, co było większą wartością niż w przypadku zastosowania jakiejś innej metody ogrzewania. Zaobserwowano jednak, że przytomność wracała wcześniej – co znaczy, że wracała w niższej temperaturze niż w innych metodach ogrzewania. Każda osoba poddawana eksperymentom, która odzyskała przytomność, nie traciła jej ponownie, ale bardzo szybko uświadamiała sobie sytuację, w jakiej się znalazła, i tuliła się do nagich ciał kobiecych. Teraz wzrost temperatury ciała następował prawie tak samo szybko jak u osób, które rozgrzewano kocami. Wyjątek stanowi- ły cztery przypadki osób, u których temperatura ciała wahała się między 30 a 32oC i które odbyły zbliżenie seksualne. U tych osób, po zbliżeniu seksualnym, temperatura rosła bardzo szybko, co można porównać do szybkości wzrostu temperatury w gorącej kąpieli. 2. Inny zestaw eksperymentów dotyczył rozgrzewania wyziębionego ciała przez jedną kobietę. W tych przypadkach ogrzanie nastąpiło znacznie szybciej niż w obecności dwóch kobiet. Osobiście odnoszę wrażenie, że w rozgrzewaniu przy użyciu tylko jednej kobiety zanikają u niej wszelkie wewnętrzne zahamowania, kobieta bardziej „gorąco” tuli się do rozgrzewanej osoby i robi to w bardziej intymny sposób. W tych też przypadkach szybciej następuje powrót świadomości. Tylko w jednym przypadku nie wróciła świadomość i efekt rozgrzewania był znikomy. Ta osoba zmarła z objawami wylewu krwi do mózgu, co później potwierdziła autopsja.
D. Podsumowanie: Doświadczenia z rozgrzewaniem osób silnie wyziębionych w czasie prowadzenia eksperymentów z zamrażaniem, przy użyciu ciepła zwierzęcego, wykazały bardzo wolne rozgrzanie ciał. Tylko w przypadkach, gdy kondycja fizyczna badanych umożliwiała im zbliżenie seksualne, rozgrzewanie następowało znacząco szybko. Badani wykazywali równocześnie uderzająco gwałtowny powrót do pełnej sprawności fizycznej. Zbyt długie wystawianie ciała na niskie temperatury łączy się z niebezpieczeństwem uszkodzenia organów wewnętrznych, dlatego wybrana metoda rozgrzewania musi gwarantować szybki powrót do zdrowia i uniknięcie niebezpieczeństwa wynikającego z niskich temperatur. Ta metoda, zgodnie z naszym doświadczeniem, jest skuteczna i szybko dostarcza ciepło – niczym gorąca kąpiel. Dlatego ogrzanie silnie wychłodzonego ciała ludzkiego innym ludzkim ciałem lub ciepłem zwierzęcym należy polecać tylko wtedy, gdy nie można zastosować innych metod, lub w przypadkach osób, które nie zniosą szybkiego i intensywnego ogrzewania. Jako przykład mogę podać wychłodzone dzieci, które najlepiej rozgrzać ciepłem ciał matek i przez stosowanie butelek z gorącą wodą.
Zeznania w sprawie eksperymentów z zamrażaniem trwały do 14 kwietnia 1947 roku. W odrębnie prowadzonych prywatnych eksperymentach doktor Rascher użył od pięćdziesięciu do sześćdziesięciu obiektów, z których od piętnastu do siedemnastu osób zmarło. Handloser, Schroeder, Rudolf Brandt i Sievers zostali oskarżeni o prowadzenie zbrodniczych doświadczeń z zamrażaniem.
Tekst stanowi fragment książki „Doktorzy z piekła rodem” autorstwa Vivien Spitz. Publikacja ukazała się w Polsce nakładem Wydawnictwa Replika i została objęta patronatem medialnym portalu WarHist.pl.
Zdjęcie tytułowe: Eksperymenty w Dachau – ofiara tracąca przytomność podczas eksperymentu z ciśnieniem. Źródło zdjęcia: Wikipedia, domena publiczna.