Ze spuszczoną głową powoli
idzie żołnierz z niemieckiej niewoli.
Dudnią drogi, ciągną obce wojska,
a nad nimi złota jesień polska.
Usiadł żołnierz pod brzozą u drogi,
opatruje obolałe nogi.
Jego pułk rozbili pod Rawą,
a on bił się, a on bił się krwawo,
szedł z bagnetem na czołgi żelazne,
ale przeszły, zdeptały na miazgę.
Pod Warszawą dał ostatni wystrzał,
potem szedł. Przez ruiny. Przez zgliszcza.
Jego dom podpalili Niemcy
A on nie ma broni, on się nie mści…
Hej! ty, brzozo, hej ty brzozo-płaczko,
smutno szumisz nad jego tułaczką,
opłakujesz i armię rozbitą
i złe losy, i Rzeczpospolitą…
Siedzi żołnierz ze spuszczoną głową,
zasłuchany w tę brzozową skargę,
bez broni, bez orła na czapce,
bezdomny na ziemi – matce.
Kolejny z wierszy Broniewskiego, które poświęcił tragicznym wydarzeniom kampanii wrześniowej. Odwołania do napaści hitlerowskiej na Polską są bardzo wyraźne i autor nie pozostawia czytelnikom wątpliwości na temat tego, co pisze. Zastanawiać może jednak obraz Polaków-żołnierzy przedstawionych w wierszu. Naturalne jest, że Polaków charakteryzowano jako odważnych bohaterów, którzy śmiało bili się za ojczyznę, dziwić może obraz Polaka-tułacza, który po wojnie będzie musiał wrócić do kraju przodków biedny, pozbawiony broni i domu. Wiersz ten doskonale odzwierciedla to, co po zakończeniu działań wojennych stało się z częścią polskich żołnierzy walczących chociażby na Zachodzie, gdzie przecież także przebywał Broniewski. Po wojnie właściwie nie mieli po co wracać do ojczyzny, która budowana już była na socjalistyczną modłę. Chociaż „Żołnierz polski” powstał po klęsce wrześniowej, jego tekst łatwo przenieść na czasy późniejsze. Twórczość Broniewskiego z lat 1939-40 podlegała ścisłej cenzurze Sowietów. Nic zatem dziwnego, iż „Żołnierz polski” nie trafił do szerszego grona czytelników, a wiersze Broniewskiego szybko zostały napiętnowane. W styczniu 1940 roku funkcjonariusze radzieccy aresztowali Broniewskiego, dając kres choć częściowej swobodzie wypowiedzi pisarza.