Była już prawie zima, lecz wiatr południowy dmuchał
i pachniał wstążkami dziewcząt. A był bliski drutom
bukowy las, a buki były podobne nutom.
Stamtąd wyszła do jeńca i powiedziała: – Posłuchaj!
Kładę ci dłonie na włosach, by miłosierdzie z odwagą
spleść w sercu twoim, ażebyś – czuły i mocny wytrwał.
Ja jestem spokój twych nocy i walka dnia, i modlitwa,
i długi obłok złocisty – Matka Boska Stalagów.
Znam wasze troski wszystkie i wszystko, co was zasmuca,
listy i noce samotne, i dni beznadziejnie długie,
ja troski wasze jak kwiatki splatam w szumiący bukiet
i składam na stopniach tronu mojego Pana – Jezusa.
Wtedy Pan Jezus powstaje, odkłada na chwilę berło
i każdej trosce najmniejszej nadaje tak śpiewne imię,
że jedna się staje rubinem, szmaragdem inna lub perłą,
a ta najcięższa, najkrwawsza wyrasta w drzewo olbrzymie.
Ja wiem, jak to wszystko boli, więc jestem do końca z wami
blaskiem nad waszą rozpaczą i śladem na śnieżnej bieli,
a jeszcze palmą i wieńcem dla tych, co zęby zacięli
jak deszczem słodkim na kwiaty, spadam na włosy rękami.
Do widzenia. Już idę. Do uwięzionych kobiet.
Ześlę im sny szeleszczące o dzieciach w różowych sukienkach,
o mężach dobrych, o życiu, co dźwięczy jak piękna piosenka.
A tym, co od ran pomarli, jarzębiną zakwitnę na grobie.
Konstanty Ildefons Gałczyński większej rzeszy czytelników znany jest raczej z utworu „Pieśń o żołnierzach z Westerplatte”. Można powiedzieć, iż jest to sztandarowy przykład twórczości wojennej, zrodzonej potrzebą chwili. „Matka Boska Stalagów” to kolejny przykład treści, na które ogromny wpływ miała historia II wojny światowej, z czym wiązało się także życie Gałczyńskiego. Jako żołnierz Wojska Polskiego trafił on po kampanii wrześniowej do niewoli sowieckiej. Następnie został przekazany Niemcom, którzy umieścili poetę w stalagu w Altengrabow. Wiersz widoczny powyżej zrodził się właśnie w tym miejscu, czego dowodem jest oficjalny dopisek autora „Stalag Altengrabow, listopad 1944”. To wskazuje nam również datę powstania utworu. Gałczyński odwołuje się w nim do opieki Maryi Panny, która obiecała chronić polski naród. Z jego wiersza bije tęsknota do wolności, do ojczyzny, ale i nadzieja, chęć wiary w to, że mogą nadejść lepsze czasy. Gałczyński w końcu opuścił Altengrabow, a do Polski wrócił w 1946 roku. Tyle że nie była to już „jego Polska”, a rzeczywistość okazała się niewiele lepsza od tej za drutami niemieckiego stalagu.
Okiem Polonisty: Nie da się interpretować tego tekstu bez znajomości biografii poety, który brał udział w kampanii wrześniowej, po której trafił do obozu jenieckiego. I nie można zrozumieć tego wiersza bez uczucia empatii. A więc wyobraźmy sobie obóz, beznadziejną sytuację więźniów, brak nadziei. Pozostała tylko wiara. W takiej sytuacji człowiek pragnie namacalnie przekonać się o tym, że ktoś o nim pamięta, że otacza go opieką i troską. Bo w takiej sytuacji pozostaje jedynie cud. Kto może zrozumieć lepiej niż ta, która widziała śmierć i cierpienie własnego syna? Ona rozumie i wie, że każde cierpienie ma sens. Wiersz jest, według mnie, wizją senną podmiotu lirycznego, który marzy tylko o jednym: aby ktoś nad nim czuwał, aby nie otaczała go samotność. Jest mężczyzną, więc kimś silniejszym przynajmniej fizycznie. Rozumie, że taka wizja potrzebna jest przede wszystkim kobietom i to do nich w swych snach wysyła Matkę Boską.