Od wojny, nędzy i od głodu
Sponiewieranej krwi narodu,
Od łez wylanych obłąkanie
Uchroń nas, Panie
Od niepewności każdej nocy,
Od rozpaczliwej rąk niemocy,
Od lęku przed tym, co nastanie,
Uchroń nas, Panie
Od bomb, granatów i pożogi,
I gorszej jeszcze w sercu trwogi,
Od trwogi strasznej jak konanie
Uchroń nas, Panie
Od rezygnacji w dobie klęski,
Lecz i od pychy w dzień zwycięski,
Od krzywd – lecz i od zemsty za nie
Uchroń nas, Panie
Uchroń od zła i nienawiści.
Niechaj się odwet nasz nie ziści.
Na przebaczenie im przeczyste
Wlej w nas moc, Chryste.
Rozważania na temat utworu tym razem zacznę od krótkiego podsumowania warstwy tekstowej. Ta jest wyjątkowo łatwa do zrozumienia – to typowa modlitwa, nie tylko poetycka, ale i żołnierska. Tak najkrócej można określić wiersz Jana Romockiego, który z kolei trafnie komponuje się z wizerunkiem poety-żołnierza. Był niezwykle młody, zaledwie szesnastoletni, gdy w 1941 roku rozpoczynał swoją przygodę z konspiracją. Szybko stał się członkiem Szarych Szeregów, a następnie Kierownictwa Dywersji i wielokrotnie brał udział w rozmaitych akcjach, także bojowych. Cały czas tworzył, stale powiększając swój dorobek literacki. „Modlitwę” napisał w czerwcu 1942 roku i szybko stała się ona jednym z ważniejszych utworów patriotycznych, później także w wersji śpiewanej. Nie zapominał jednak o swoim podstawowym zadaniu, jakim była w okresie wojny walka w oddziałach Polskiego Podziemia. 1 sierpnia 1944 roku stanął wraz z kolegami do boju o Warszawę. Kilkukrotnie wykazał się niezwykłym męstwem, które doprowadziło go do licznych zranień, ale też przyniosło zasłużoną sławę i odznaczenia. 18 sierpnia przebywał w szpitalu na ul. Miodowej, w który trafiła niemiecka bomba. Romocki nie przeżył wybuchu i wkrótce spoczął wraz z kolegami z „Zośki” na warszawskich Powązkach.
Okiem Polonisty: Wiersz przypomina bardzo Suplikacje (jeżeli ktoś chodzi do kościoła, to pewnie wie, o czym mówię). Gdy byłam w kwietniu w Warszawie, pani przewodnik, oprowadzając nas po wielu miejscach, opowiadała m. in. historię braci Romockich. Jeden zginął na oczach brata i ojca, przysypany gruzami budynku, w którym się schronił przed niemieckim bombardowaniem. Drugi zaś został śmiertelnie postrzelony (gdy się jedzie wzdłuż Wisły, można zobaczyć niewielki obelisk poświęcony temu wydarzeniu). Obaj aktywnie uczestniczyli w działaniach konspiracyjnych AK. Gdy czytam ten tekst, widzę młodego człowieka, który ogromnie się boi, aby jego życie nie ograniczyło się tylko do tego, co niesie wojna: przemocy, bólu, cierpienia, ale także chęci odwetu. W tak strasznej sytuacji jedynie Bóg daje nadzieję.