Rok wydania – 2013, 2017
Autor – Stephen G. Fritz
Wydawnictwo – RM
Liczba stron – 334
Seria wydawnicza – Świadkowie. Zapomniane głosy”
Tematyka – wypowiedzi i relacje żołnierzy Wehrmachtu oddające specyfikę służby w niemieckiej armii.
Często w czasie czytania publikacji z serii „Świadkowie. Zapomniane głosy”, miałem poczucie niedosytu. A to za krótko, a to tylko wzmiankowo, a to bez komentarza historycznego. Być może, starając się wtłoczyć książki w sztywne ramy historycznego kanonu, zapominam nieco o tym, jak bogaty bagaż wiedzy niesie ze sobą ich treść. Seria „Świadkowie” ma ogromny potencjał, bo pokazuje nam historię z nieco innej perspektywy – z jednej strony zapomnianej, z drugiej niedocenianej, a przecież to człowiek zawsze stoi w środku konfliktu i to w jego głos należy wsłuchać się najmocniej.
Stephen G. Fritz podjął się trudu zgromadzenia żołnierskich dokumentów, relacji, wspomnień, wypisów z dzienników niemieckich wojaków, którzy walczyli na różnych frontach II wojny światowej. Nie tylko umiejętnie cytuje wypowiedzi uczestników zdarzeń, co było standardem w książkach z serii „Świadkowie. Zapomniane głosy”, ale też prowadzi narrację, dzięki czemu nie mamy już do czynienia wyłącznie z monologiem oderwanym od historycznego kontekstu. Fritz umieszcza cytaty na tle wydarzeń, opisując i szeroko komentując to, co działo się na froncie. Pozwala nam zrozumieć fenomen działań wojennych przez pryzmat położenia jednostki. To zupełnie odmienna perspektywa od tej znanej z podręczników. Tu ludzie nabierają znaczenia, nie są wyłącznie trybikami w wielkiej machinie, choć – tego nie da się ukryć – takie właśnie przypisano im zadanie. W mojej opinii żołnierze wciąż są anonimowi (mimo iż nazwani z imienia i nazwiska), a ich relacje to przede wszystkim symboliczne odwzorowanie zmagań oddziałów Wehrmachtu. Ich historie odzwierciedlają życie szarego członka niemieckiej armii. Ta wielomilionowa rzesza żołnierzy wypowiada się przez swoich przedstawicieli, którym wtóruje Fritz, opatrując ich wspomnienia swoim komentarzem, często bardzo trafnym i niebazującym wyłącznie na banałach.
Można by narzekać, że tekst jest mocno poszatkowany i w zasadzie sprowadza się do schematu – wypowiedź-komentarz-wypowiedź-komentarz. Nie każdemu taka koncepcja pisania o historii przypadnie do gustu. Trzeba natomiast przyznać, że opracowanie Fritza to spory krok naprzód w kontekście „Świadków”. Serii zarzucałem przede wszystkim nadmierne uproszczenie wątków, autorzy nie silili się bowiem na jakiekolwiek analizy. Tymczasem u Fritza komentarze są trafne i odpowiednio podsumowują zwierzenia „żołnierzy Hitlera”. Wiele wypowiedzi ma charakter mocno intymny. Ci dorośli, wydawać by się mogło twardzi i pozbawieni uczuć faceci, zwierzają się ze swoich problemów i trosk. I nagle stają się normalnymi ludźmi, a nie tylko robotami rzuconymi w wir walki, co przypomina czytelnikom, że na każdy życiorys trzeba spojrzeć z innej perspektywy. Nie można wrzucić wszystkich niemieckich żołnierzy do przysłowiowego „wora” i przykleić im łatkę zbrodniarzy, bezrefleksyjnych morderców. Armia składała się bowiem z wielomilionowej rzeszy młodych ludzi, którzy na froncie zaspokajali nie tylko rządzę krwi.
Fritz zwraca uwagę na szereg problemów, które być może już omawiano, ale mają znaczenie w kontekście historii całego konfliktu. Ich wagę podkreślają dobrze dobrane teksty archiwalne. I tak, warto przyjrzeć się rozdziałowi „Próbując zmieniać świat”, gdzie historyk zauważa, iż wielu Niemców niezbyt chętnie szło na wojnę, a ich entuzjazm był bardziej wytworem propagandy niż realnych nastrojów społecznych. Ukazuje też drugą stronę medalu, gdy młodzi ludzie, zwiedzeni zapewnieniami dowódców i wodza, przeistaczali się w goebbelsowskich pomagierów walczących w imię idei. A stąd był już tylko krok do wyzbycia się moralności i skrupułów, tak charakterystycznego dla niemieckich zbrodniarzy. W wielu miejscach nie brakuje smutnych i gorzkich konkluzji. I choć Fritz nie zastanawia się szczególnie mocno nad naturą człowieka, to właśnie ona wypełnia znaczną część kart książki. Żołnierze Hitlera też byli ludźmi, nawet jeśli często wyrzekali się człowieczeństwa.
Już choćby z tego względu książka Stephena G. Fritza skłania do refleksji. Wojna jest niewątpliwie złem i drogą prowadzącą do cierpienia. Dostrzegamy to dopiero wtedy, gdy wejdziemy w świat prostych ludzi, spychając na bok wielkie bitwy i kampanie. O wojnie można pisać nieco inaczej, w odmiennym stylu. I często będzie to właściwa droga, by zjednać sobie czytelników, a jednocześnie umożliwić im zastanowienie się nad fenomenem ludzkiej natury, którą ciągnie do konfrontacji i konfliktów. Która, nie bacząc na ból i cierpienie innych, pcha ich do najgorszego.
Ocena: