„Waffen SS” – recenzja książki

Rok wydania – 2019

Autor – Jochen Böhler, Robert Gerwath, Jacek Młynarczyk

Wydawnictwo – Znak

Liczba stron – 586

Tematyka – Opracowanie poświęcone historii owianych złą sławą jednostek Waffen-SS, ze szczególnym uwzględnieniem motywacji członków oddziałów wspierających niemieckiego okupanta.

Waffen-SS – ta nazwa budzi grozę już na sam dźwięk. I nie dlatego, jak chcieliby niektórzy (może lepiej nie dociekać ich motywacji), że były to jednostki elitarne. W moim odczuciu groza jest pochodną świadomości bólu, cierpienia i zbrodni, jakie były konsekwencją zbrodni popełnianych przez członków Waffen-SS. Jednocześnie jednak Waffen-SS to wciąż fascynująca historia ludzi i pewnych zbiorowości. Jak to się stało, że w podbijanej przez Niemców Europie jak grzyby po deszczu wyrastały kolejne jednostki walczące ramię w ramię z okupantem? Co więcej, mimo upływającego czasu wiernie trwały u boku tych, którzy przynieśli ich krajom zniewolenie. Grupa ekspertów z Europy postanowiła odpowiedzieć na szereg nurtujących nas po latach pytań, prezentując staranny rys historii powstawania, formowania i służby oddziałów Waffen-SS. W kolejnych artykułach wielonarodowy team historyków konsekwentnie opowiada smutną bądź co bądź historię o ludzkiej słabości.

Patrząc na nazwisko widniejące na okładce książki, ciśnie się na usta jakaś oczywista konstatacja, że obecność polskiego autora wpłynęła na perspektywę piszących. Tyle że lektura weryfikuje to podejście. Każdy z autorów pracuje na własny rachunek, każdy ma swoje poglądy i nie spodziewam się, by obecność Polaka w składzie redakcji mogła mieć szczególne znaczenie da ugruntowania kierunków narracji. Cieszy mnie natomiast fakt, iż w tak licznym gronie badaczy pojawia się polskie nazwisko. Im więcej naszych rodaków będzie znanych poza granicami kraju, tym większa będzie siła oddziaływania rodzimej literatury, tym większy zasięg naszych historyków (a tych poza Polską nigdy zbyt wielu), a przecież możemy się pochwalić co najmniej kilkoma nazwiskami pisarzy, którzy mogliby z miejsca stać się naszym dobrem eksportowym. Ba, niektórzy to wręcz towar luksusowy. Polska jest oczywiście obecna na kartach książki, ale – i tutaj powinniśmy się cieszyć, bo wynika to wprost z naszej historii – nie tak często jak niektóre inne kraje. Dla wielu czytelników szczególnie ważny będzie fragment, który wprost mówi o zaangażowaniu naszych rodaków (a właściwie jego braku) w tworzenie Waffen-SS: „Ludność polska była jedyną grupą etniczną pod niemieckim panowaniem, z której nigdy nie wyłoniły się ochotnicze jednostki SS ani też pomocnicze formacje policyjne”. Co więcej, to właśnie w tym sprzeciwie autorzy upatrują chorobliwej nienawiści Hitlera do tego co polskie, a w dalszej kolejności zmasowanych prześladowań i eksterminacji. Nie oznacza to przyklejenia Polakom zbiorczej etykiety „bohaterów”. Młynarczyk wspomina Policję Granatową, ale robi to uczciwie, wskazując na wieloaspektowość i złożoność tego wątku. Nie wiem natomiast, na podstawie jakiego klucza została ona dołożona do książki na temat Waffen-SS. Mam w tym kontekście poważne zastrzeżenia, czy autorzy nie przesadzili nieco z rozszerzaniem narracji, by podpiąć coś pod kolaborację w polskim wydaniu i rozgrzeszyć tym samym inne nacje. Taka choćby Francja zapracowała sobie na obecność na kartach książki w zdecydowanie większym stopniu, a jej wkładowi w rozwój niemieckiej machiny wojennej poświęcono stosunkowo niewiele miejsca.

W podobnym tonie utrzymana jest narracja innych artykułów. Wszystko wyważone, ale jednak niedopowiedziane. Skrótowość uznałbym za największą wadę opracowania. Tymczasem największym osiągnięciem zaangażowanych w projekt historyków jest uniknięcie jednostronnej narracji. W zamian pokazali szereg narodowych, społecznych, a nawet jednostkowych perspektyw. Podpierając się licznymi dokumentami archiwalnymi, wskazali na niejednoznaczność historii. Nie ferowali łatwych i oczywistych wyroków, starając się zajrzeć głębiej. W efekcie otrzymujemy skomplikowane, ale przystępne opracowanie, które opowiada przede wszystkim o ludziach. Jedni kierowali się egoizmem, oportunistyczną chęcią wykorzystania sytuacji, inni strachem, jeszcze inni zwyczajnie nie mieli wyboru. Czy powinniśmy ich wrzucić do jednego worka z napisem „zbrodniarze”? nie byłoby to w pełni uczciwe, choć i takie podejście dałoby się wybronić. Autorzy publikacji są umiarkowani w ocenach, choć – gdy trzeba – potrafią być stanowczy. Książkę, mimo rozmiarów i bogactwa treści, czyta się naprawdę dobrze. Myślę, że także w tym pomogła dobrze skomponowana narracja, nawet jeśli można mieć zastrzeżenia do zbyt asekuracyjnego tonu. Całość oceniam wysoko, ale nie widzę w tej książce znaczącego powiewu świeżości. To raczej ugruntowanie znanych już tez, powielenie pewnych schematów narracyjnych. Plusem jest wielonarodowa perspektywa oraz uwypuklenie odmiennej pozycji Polaków, którzy nie zdecydowali się na kolaborację w formie ochotniczych jednostek. Liczę zatem na upowszechnienie przekazu także w innych krajach. W końcu w temacie Waffen-SS Polacy nie mają się czego wstydzić.

Recenzja „Waffen-SS” powstała we współpracy z Bestsellery TaniaKsiazka.pl.

Ocena: