„Rzeź na morzu” – recenzja książki

Rok wydania – 2009

Autor – Mark Felton

Wydawnictwo – Replika

Liczba stron – 240

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – zbrodnie Japończyków popełnione podczas II wojny światowej w czasie trwania kampanii na Pacyfiku.

Tragiczne wydarzenia II wojny światowej najczęściej kojarzone są ze zbrodniami wojennymi popełnianymi przez reżim hitlerowski. To dramatyczne obrazy obozów koncentracyjnych, ludzi umierających w fatalnych warunkach. Wojna to jednak przede wszystkim zmagania na froncie, nawet jeśli ostatni ze światowych konfliktów w dużej mierze rozgrywał się za kratami miejsc masowej zagłady. Miłośnikom historii nie trzeba przypominać, iż na Dalekim Wschodzie także toczyły się walki, tyle że tam główną rolę grał sojusznik hitlerowskich Niemiec, Japonia. Żołnierze japońscy dali się poznać jako bezwzględni, bezlitośni i szalenie odważni wojacy, którzy śmierć witali z pieśnią na ustach. Utarty mit o współczesnych samurajach ginących za cesarza i Imperium Japońskie jest tylko częściowym obrazem tragicznej historii zmagań na Oceanie Spokojnym. Mark Felton, który przedstawiany jest jako specjalista od zagadnień marynistycznych, na polskim rynku wydawniczym jest autorem nieznanym. Kojarzyć go może wąskie grono pasjonatów i nie ulega wątpliwości, iż polski czytelnik wymagać będzie od Feltona o wiele więcej, niż to, co mamy w „Rzezi na morzu”, aby w pełni zasłużenie mógł się on tytułować ekspertem w jakiejkolwiek dziedzinie.

„Rzeź na morzu” to publikacja, której tematyka jest dość niezwykła. Felton podejmuje się bowiem trudnego tematu zbrodni japońskich popełnionych podczas drugowojennych zmagań. Kwestie te są dość drażliwe ze względu na odległość czasową i zadawnione konflikty na linii Tokio-Waszyngton. Mimo wszystko każda historia zasługuje na to, by mogła ujrzeć światło dzienne. Dzięki Wydawnictwu Replika także polscy czytelnicy mogli zapoznać się z wydarzeniami, które miały miejsce a Pacyfiku ponad 60 lat temu. Tutejsi miłośnicy II wojny światowej mają za sobą gorzką lekcję, jaką przynosi rodzima historia. Stąd też, a przynajmniej ja miałem takie odczucie podczas lektury, będą oni zszokowani opowieścią Feltona w mniejszym stopniu niż chociażby Amerykanie, dla których „Rzeź na morzu” to książka przede wszystkim o martyrologii bohaterskich żołnierzy, marynarzy US Army i US Navy. Polskie wydanie to zgrabnie przygotowana książeczka średnich wymiarów, która nie wyróżnia się niczym szczególnym. Całość opracowano dość estetycznie, bez większych fajerwerków, ale też bez widocznych braków. O fotografiach można powiedzieć tylko tyle, że jakieś są i to, niestety, całość określeń w tej materii. Książkę podzielono na szereg rozdziałów, z których każdy opowiada inną tragiczną historię. Zostawmy jednak kwestie mniej ważne, a skupmy się na tym, co czytelnikom chciał przekazać Felton – „ponurą regułę bezlitosnej wojny morskiej, toczonej pod flagą Imperium Słońca”.

Książka rozpoczyna się obiecująco. Już na początku zostajemy rzuceni w wir wydarzeń, które zwiastują dobrą lekturę. Niemal natychmiast możemy zauważyć, iż całość opowiadana jest przez pryzmat pojedynczych przypadków. Innymi słowy – Felton nie tworzy ogólnej charakterystyki zbrodni japońskich, a jedynie przekazuje informacje dotyczące konkretnych osób, które padły ofiarami bezmyślnej i nieuzasadnionej agresji. Historie, które opowiada Felton, są z pewnością niezwykle ciekawe. Z zapartym tchem czytamy o makabrycznych wydarzeniach, które miały miejsce ponad 60 lat temu, przeżywając dramat każdego z osobna. Nie ulega wątpliwości, iż „Rzeź na morzu” czyta się jednym tchem, na co spory wpływ ma świetny styl Feltona. Nie bawi się on w przydługie opisy pozahistoryczne. Często jednak robi wypady poza opowiadaną historię, co może nieco psuć wrażenie poukładanego i precyzyjnego przekazywania danych. „Rzezi na morzu” nie możemy traktować jako kompletnej monografii wydarzeń związanych ze zbrodniami japońskimi, ale możemy wymagać od autora nieco więcej precyzji. Wśród plusów publikacji należy wymienić oryginalność podejmowanego tematu. Do tej pory jedynie w przypadku pozycji dotyczących zmagań na Oceanie Spokojnym dostawałem luźne opisy popełnianych tam zbrodni. Nie spotkałem się natomiast z książką poświęconą stricte tego typu wydarzeniom i dopiero przy okazji pracy Feltona miałem okazję nieco w szerszym stopniu zapoznać się z tym pasjonującym i wciąż nie do końca odkrytym tematem. Ech, gdyby tylko Felton zrobił wszystko dokładniej, byłoby pięknie. A tak, niestety, nie jest.

Wyraźne braki widoczne są już na pierwszy rzut oka. „Rzucanie tą częścią ciała” nie należy do przyjemnych, ale pozwala na odkrycie drugiego dna w tym, co początkowo może jawić się udanym produktem. „Rzeź na morzu” miała być szczegółowym ujęciem zbrodni japońskich popełnianych w czasie II wojny światowej. Tak przynajmniej była reklamowana. Niestety, poziom pracy Feltona nie jest wysoki. Autor ogranicza się do wyliczenia kilkunastu przykładów eksterminacyjnej polityki japońskich żołnierzy, okraszając to sporą ilością wiadomości pobocznych, związanych z ogólnym rozwojem wydarzeń na froncie. To powoduje, iż meritum publikacji rozmywa się w masie informacji mniej ważnych, w pewnym sensie pobocznych, co z kolei sprawia, że o „rzezi na morzu” jest tak naprawdę niewiele. To największy mankament publikacji Feltona, który jest chyba podstawową wadą pracy. Cóż z tego, że czytelnicy otrzymają kilka naprawdę ciekawych historii opowiedzianych z polotem i w sposób sprawny od strony językowej, skoro jest ich niewiele i nie wyczerpują zakresu tematycznego zagadnienia. Oczywiście, nie sposób stworzyć dzieła obejmującego wszystkie epizody związane ze zbrodniami japońskimi, nie sposób ich nawet wyliczyć. Można jednak napisać pracę obszerną i traktującą o tych dramatycznych wydarzeniach w sposób bardziej rozległy. Kiepskie wyważenie proporcji pomiędzy historią powszechną a historią zbrodni spowodowało, że Felton rozmienia się na drobne. Co gorsza, gdy już zaczyna snuć opowieść na dany temat, nie robi tego w jakiś szczególnie wyczerpujący sposób. Pisząc książkę w takim stylu, z pewnością nie zasłużył na tytułowanie autorytetem, a już na pewno nie można powiedzieć „bogato udokumentowanej pracy” na określenie „Rzezi na morzu”, bo tak zdecydowanie nie jest. No, chyba że ja dostałem jakąś wybrakowaną wersję, ale to akurat mało prawdopodobne. Wśród irytujących mankamentów wymienić należy brak chronologii narracji. Felton skacze z jednego miejsca w drugie, a kolejne rozdziały mają ze sobą niewiele wspólnego. Żeby jeszcze bardziej zagmatwać, nie trzyma się on ram czasowych, co jest konsekwencją narzuconego sobie podziału opracowania. Autor nie potrafi też zachować obiektywizmu. W swojej krucjacie przeciwko Japończykom dostrzega u nich niemal wyłącznie zbrodnicze zachowania, gloryfikując przy tym bohaterskich Amerykanów. Dla co bardziej bogoojczyźnianych jak znalazł, trzeźwo myślących może irytować.

Nie należę do grona malkontentów, których ciężko jest zadowolić. Mimo swojego przychylnego nastawienia, w przypadku „Rzezi na morzu” znalazłem kilka powodów do narzekań. To sprawiło, iż lektura na pewno zapadła mi w pamięć, ale pozostawiła po sobie uczucie niedosytu. Książka z pewnością zła nie jest, jest natomiast ewidentnie niedorobiona. To jej największy mankament, który sprawia, iż nie można dokładnie oszacować jej wartości. Z jednej strony wypada dość blado na tle publikacji obszerniejszych i bardziej wyczerpujących, z drugiej strony jej wartość poznawcza jest spora, nawet pomimo licznych braków. To wszystko składa się na obraz produktu, który warto mieć w swojej domowej biblioteczce, ale którym ciężko jest się zachwycić. Felton stworzył publikację prostą, nieskomplikowaną i niewyczerpującą zakresu tematycznego, przez co w skuteczny sposób zniechęcił wąskie grono fachowców od spraw marynistyki i wydarzeń na Dalekim Wschodzie. Napisał jednak książkę dość nowatorską i oryginalną, choć prekursorem nazwać go nie możemy. Nie możemy też odmówić mu umiejętności budowania ciekawej lektury, która po prostu wciąga, którą chce się czytać, nawet jeśli w połowie stwierdziło się, iż arcydziełem ona nie jest.

Ocena: