Rycerze wojennego nieba – Adam Makos – recenzja książki

Tytuł – Rycerze wojennego nieba

Rok wydania – 2025

Autor – Adam Makos

Wydawnictwo – Rebis

Liczba stron – 384

Tematyka – historia dwóch pilotów walczących po przeciwnej stronie, których losy splotły się w niezwykłych okolicznościach i stały się symbolem honorowej walki.

Ocena – 7,5/10

Dzieje drugowojennego lotnictwa to moja szczególna fascynacja. Być może dlatego, że podniebne boje dały nam, Polakom, najwięcej satysfakcji. Z zaciekawieniem przyjąłem zatem informację o „Rycerzach wojennego nieba”, którzy mieli nieco odświeżyć wizerunek lotnictwa czasów II wojny światowej na polskim rynku książkowym. Głównie dlatego, że rzadko mamy okazję czytać opowieści o lotnikach nie-Polakach, zwłaszcza gdy nie są to holistyczne opisy kampanii powietrznych, lecz opracowania poświęcone konkretnym pilotom. Historia Franza Stiglera i Charliego Browna to jednak samograj, który po prostu musiał się ukazać w Polsce.

Choć, to trzeba oddać, żeby ją zgrabnie opisać, trzeba mieć talent pisarski. Adam Makos jest dziennikarzem-historykiem, który specjalizuje się w wywiadach. Prócz tego prowadzi stronę internetową poświęconą misjom wojskowym i sprawuję opiekę nad czasopismem militarnym „Valor”. Pisanie pełnowymiarowych publikacji idzie mu także całkiem nieźle, a „Rycerze wojennego nieba” spotkali się z pozytywnym przyjęciem w wielu krajach. Książka opowiada historię dwóch pilotów, których losy splotły się nad okupowaną Europą. Franza poznajemy jako młodego zapaleńca, niemieckiego antynazistę, który służbę w lotnictwie traktował przede wszystkim jako szansę na zrealizowanie marzenia o lataniu. Przyglądamy się jego karierze militarnej, obserwując pierwsze sukcesy i bolesne porażki. Na kartach książki lotnicy, dotychczas superbohaterowie, jawią się jako normalni ludzie, wyjątkowo mocno zaangażowani emocjonalnie w powierzane im zadania. Makos świetnie gra na emocjach, umiejętnie dozując czytelnikom napięcie. Anegdota dotycząca zestrzelenia „płonącego Rosjanina” pokazuje, że nawet na tak brutalnej wojnie byli tacy, którzy nie zatracili człowieczeństwa. Zresztą, podobnych smaczków, umiejętnie wplecionych w narrację w formie ciekawostek jest zdecydowanie więcej.

Wreszcie poznajemy Charliego Browna. Schemat jest nieco inny niż przy Stiglerze, gdyż Makos stara się przede wszystkim ukazać jego służbę w perspektywie militarnej. W przypadku Stiglera część rozważań dotyczyła jego natury, ideologii, wartości, którymi się kierował. Przez to Makos umiejętnie tworzy odpowiedni klimat wokół wybranych niemieckich lotników, ukazując ich ludzkie oblicze, wyciągając z serca totalitarnego systemu. Mimo iż wciąż reprezentują nazistów, w jakiś sposób stają się nam bliscy. Jest w tym nieco uproszczeń, przez co to „odczarowywanie” wybranych pilotów Luftwaffe zaciemnia nam nieco obraz całości, zwłaszcza że Makos chętnie konfrontuje indywidualnych pilotów z organizacją i decyzjami dowództwa. Makos przy pomocy bardzo prostych narzędzi spotęgował napięcie, odmalował czarno-biały świat i bardzo udanie wkomponował się w klimat lotniczego kodeksu etycznego, zestawiając go z wojennym deficytem człowieczeństwa.

Kulminacyjnym momentem publikacji jest spotkanie Charliego i Franza. Nie chcę psuć czytelnikom lektury, zdradzając przebieg wydarzeń, choć sama historia przeniknęła silnie do mainstreamu. Wielu odbiorców może mieć wcześniejszą wiedzę na temat Stiglera i Browna. Zresztą, o obu lotnikach śpiewał choćby Sabaton w piosence „No bullets fly”. Aż szkoda, że powojenny epilog jest tak krótki!

Obok głównego wątku na kartach książki pojawiają się także inne, równie ciekawe. Czytelnicy dowiedzą się, jak wyglądało życie niemieckich pilotów i w jaki sposób tworzono „cyrk Gallanda”, który w ostatnich miesiącach wojny stał się jednostką elitarną grupującą renegatów Luftwaffe. Jak zwykle przy tego typu opowieściach, nasuwają się pytania o obiektywizm autora i prawdziwość historii. Oparcie się na wspomnieniach jest często taktyką niebezpieczną, bo podatną na manipulacje. Nie chcę jednoznacznie osądzać historii Stiglera, ale wydaje się, że nie przeinaczył on faktów ze swojej wojennej służby. Świadczą o tym relacje innych bohaterów wydarzeń, którzy potwierdzili kodeks moralny niemieckiego pilota.

Książka Adama Makosa dała mi sporo przyjemności płynącej z lektury. Właśnie w tym upatrywałbym jej największego atutu – autor potrafi oczarować czytelnika podniebnym światem, ukazać nieco inną perspektywę. Robi to czasem odrobinę nieporadnie, może nawet naiwnie, ale oddaje klimat wojennej przygody. A przy tym opowiada o jednej z tych historii, które po prostu warto znać, by nie stracić wiary w człowieka. Bardzo dobra, wciągająca publikacja, która z pewnością zauroczy wielu czytelników.

Ocena – 7,5/10