Tytuł – Pilot Sztukasa. Mój dziennik bojowy.
Rok wydania – 2024
Autor – Hans Ulrich Rudel
Wydawnictwo – Altobook
Liczba stron – 320
Tematyka – wspomnienia jednego z najbardziej utytułowanych i hołubionych przez nazistowską propagandę pilotów niemieckich sił powietrznych z okresu II wojny światowej.
Ocena – 7,0/10
Hans Ulrich Rudel. Dla jednych legenda. Dla innych egocentryk, któremu prócz latania najlepiej wyszło tworzenie swojej złotej legendy. Przede wszystkim zaś jeden z najważniejszych lotników okresu II wojny światowej, niezależnie od tego, w jaki sposób budowana była jego sława. Nawet jeśli część osiągnięć niemieckiego pilota była wytworem propagandy, stał się swego rodzaju symbolem. Jego wspomnienia są zatem cennym dokumentem, z którego warto wyciągnąć wnioski.
Mógłbym napisać dość stereotypowo, że lektura pozwala nam przenieść się do kokpitu bombowca nurkującego z okresu II wojny światowej. To efekt narracji, specyfiki opowieści, ale i samej historii, która obiektywnie rzecz ujmując jest po prostu spektakularna. Myślę jednak, że bardziej wskazane jest określenie, iż jako czytelnicy dostajemy namiastkę tego, czym jest walka w powietrzu. Namiastkę nieco wyidealizowaną, bo prezentującą dość romantyczną wizję służby w siłach powietrznych, ukazującą przede wszystkim perspektywę przygody, a w mniejszym stopniu ludzkich dramatów, które przecież są nieodłączną częścią wojny, niezależnie od tego, jak efektowne są akcje pilotów. Wszystko to w naprawdę dobrym stylu, choć z powyższym zastrzeżeniem – Rudel to taki trochę uwspółcześniony rewolwerowiec.
W jego przypadku (rewolwerowców jeszcze bardziej) można mieć pewne wątpliwości co do autentyczności wszystkich opisów oraz przypisanych mu zniszczeń. Niewątpliwie był lotnikiem wybitnym, a znaczna część jego statystyk nie jest poddawana w wątpliwość. Należy przy tym pamiętać, że generalnie kwalifikowanie zestrzeleń u myśliwców i zniszczeń u pilotów bombowców było oparte na uznaniowości i wierze na słowo. Okazywało się bowiem, że te same sukcesy przypisywano do różnych pilotów, którzy atakowali cele jednocześnie, a nie zawsze mieli tego świadomość. To tyle, gdy idzie o same statystyki.
Pamiętajmy natomiast, że Rudel stał się w pewnym momencie symbolem niemieckiej machiny wojennej, a przez to obiektem zainteresowania nazistowskiej propagandy. Jego wizerunek starannie kreowano i wykorzystywano do siania niepewności w szeregach przeciwnika oraz wzmacniania morale po stronie Luftwaffe. Nic więc dziwnego, że Sowieci starali się go zestrzelić za wszelką cenę. Ten propagandowy wydźwięk może również zaburzać biografię Rudla, a nawet wpływać na sposób opisywania przez niego rzeczywistości oparty na podtrzymywaniu lub kreowaniu własnej legendy. Ba, momentami autor wspomnień wydaje się nadętym bubkiem i egocentrykiem przeświadczonym o własnej racji i wyjątkowości. Wszystko to znajdziemy na kartach jego wspomnień. I takie sformułowanie nie jest zarzutem do książki – widocznie taki był i znalazło to odzwierciedlenie we wspomnieniach. Mamy zatem Rudla, u którego podkolorowanie niektórych zdarzeń jest najwyraźniej naturalnym elementem cech charakteru. Niektóre z opisów na pierwszy rzut oka wydają się naciągane, choć bez twardych danych i odpowiedniego doświadczenia badawczego trudno jest mi podważyć ich autentyczność.
Istotną wartością dodaną są spostrzeżenia Rudla dotyczące nie tylko samych walk powietrznych, ale i otoczki związanej z przygotowaniem do lotów, odpoczynkiem oraz spędzaniem wolnego czasu. Szkoda, że tak mało miejsca Rudel poświęcił pierwszemu okresowi formowania i rozpoczęciu przygody z lotnictwem. Myślę, że byłby to doskonały wstęp do jego późniejszych przemyśleń. Zasadniczą część książki wypełniają wspomnienia z okresu walk z Sowietami. Ze wspomnień rudla przebrzmiewa głos niemieckiej propagandy. Choć on sam nie deklaruje się jako zagorzały zwolennik nazizmu, między wierszami da się wyczytać, iż wierzył w sprawę.
Atutem książki jest niewątpliwie dynamika narracji i prostota opowieści. Choć zanotowane przez niego rozmowy, w tym osobiste wymiany z Adolfem Hitlerem, brzmią nieco sztucznie, jakby zostały wygładzone. Zresztą jego relacja z nazizmem do dzisiaj jest przedmiotem sporów historyków i kontrowersji. Rudel był wojskowym święcie przekonanym o wyższości niemieckiej racji i dziejowej konieczności prowadzenia wojny, szczególnie z bolszewizmem. Jako taki był zatem zwolennikiem nazizmu, utożsamiając go przede wszystkim z niemiecką racją stanu, a nie zbrodniczą ideologią, która postanowiła eksterminować połowę Europy. Myślę, że jego wspomnienia są pod pewnymi względami znamienne dla całego pokolenia podobnie myślących dowódców, którzy w momencie kapitulacji stwierdzili bezwiednie: wykonywaliśmy tylko swoje obowiązki. Cóż, to także element historii, którą warto wszechstronnie analizować.
Ocena – 7,0/10