Tytuł – Niemiecki czołgista na froncie wschodnim. Dziennik dowódcy.
Rok wydania – 2024
Autor – Friedrich Sander
Wydawnictwo – RM
Liczba stron – 464
Tematyka – wspomnienia niemieckiego dowódcy oddziału pancernego, który walczył głównie na froncie wschodnim, bogato relacjonując przebieg działań.
Ocena – 7,0/10
Czytałem już całkiem sporo wspomnień niemieckich żołnierzy. Niektóre z nich wzbudzały we mnie coś na kształt odrazy i politowania, gdy nawet nie próbowali się kryć ze swoimi nazistowskimi poglądami. Inne zmuszały do refleksji nad ludzkim życiem, zwłaszcza w obliczu totalitarnej machiny widzącej w obywatelach bezrefleksyjnych wykonawców zbrodniczych rozkazów. Obie grupy opracowań miały jednak pewną wartość poznawczą, dając nam unikatowe spojrzenie na historię. Taką, jaka była. Czasem czarno-biała, na co wpływał stopień indoktrynacji, choć zdecydowanie częściej pełna odcieni szarości.
„Niemiecki czołgista na froncie wschodnim” to opracowanie będące w istocie przedrukiem zapisków Friedricha Wilhelma Sandera. Dowódca służący w 11. pułku pancernym brał udział w walkach na froncie wschodnim i z dużą konsekwencją jak na warunki, w których przyszło mu służyć, notował swoje zapiski. Ich regularność, ale także rozłożenie w czasie pozwalają nam poznać niezwykle ciekawą perspektywę, a przy tym dostrzec, w jaki sposób zmieniały się emocje i podejście do walki autora.
Niektórzy mogliby zapytać, po co właściwie jeszcze sięgać po tego typu opracowania. Czy przeżycia wojenne niemieckiego pancerniaka mogą nieść ze sobą jakąś wartość dodaną dla współczesnego odbiorcy? Z mojej perspektywy, choć może reprezentuje nurt bardziej badawczy i skoncentrowany na informacji, jest to przede wszystkim cenne źródło archiwalne dające wgląd w przebieg walk i ukazujące niezwykle ciekawą frontową codzienność. Oczywiście tego typu publikacji było więcej i razem tworzą one mozaikę wiedzy i specyficznych emocji towarzyszących żołnierzom rzuconym na jeden z najtrudniejszych odcinków frontu odznaczający się wysoką śmiertelnością i ogromną bezwzględnością obydwu walczących stron.
To także bardzo personalna historia opowiedziana w pierwszoosobowej perspektywie. Sander chętnie dzieli się własnymi spostrzeżeniami, dokumentując chociażby przebieg konkretnych starć i uświadamiając czytelnikom, w jaki sposób były one kształtowane, jakie czynniki odgrywały kluczową rolę. Powtórzę zatem, że jest to unikatowe źródło historyczne, które powinno być traktowane jako materiał suplementujący dla opracowań ogólnych. Zresztą, sama forma prezentacji jest bardziej zbliżona do raportu uzupełnionego osobistymi przeżyciami niż klasycznych wspomnień. Sander w wielu wypadkach zdaje sprawozdanie z walk, uwzględniając swoje obserwacje. Dla niektórych czytelników może być to narracyjne utrudnienie, przy czym nie przesadzałbym z krytycyzmem, gdyż Sander naprawdę stara się opisywać otoczenie i specyfikę służby, a nie jedynie przebieg walk. Zwróćmy uwagę, że najbardziej rozbudowaną część stanowi pierwszy okres ofensywy niemieckiej na froncie wschodnim, a więc w gruncie rzeczy operacji „Barbarossa”. Narracja jest zdecydowanie bardziej oszczędna, gdy idzie o wydarzenia późniejsze, a więc lata 1942-1943, przy czym i tam wyłapać możemy sporo ciekawostek i wartościowych opisów.
Przerażających opisów, nierzadko wybitnie plastycznych, dających nam próbkę tego, jakim piekłem była kampania radziecka. O ile Sander nie stroni od humoru na pierwszych kilkudziesięciu stronach swojej opowieści, później coraz mocniej czuć gatunkowy ciężar i piętno, jakie na dowódcy odcisnęła bezwzględna wojna. Można odczuć, jaka transformację psychiczną przechodził Sander, zmieniając się z energicznego młodego wojskowego w zrezygnowanego, pogodzonego z losem weterana. To swego rodzaju rozwijające sie na kartach książki PTSD, którego wówczas nie diagnozowano. Ostatecznie ranny Sander został odesłany z frontu wschodniego. Jak udało się mu to wszystko zanotować? Pozostaje to dla mnie pewną zagadką.
Na koniec kilka słów dotyczących moralnej oceny postawy Sandera. Nie mam wątpliwości, iż przynajmniej w pierwszym okresie wierzył w możliwość odniesienia zwycięstwa i był zbałamucony nazistowskimi ideałami. Na kartach książki nie widać diametralnej przemiany ideologicznej, widać natomiast stopniową zmianę podejścia do wojny wraz z rozwojem konkretnych doświadczeń i poczuciem na własnej skórze, czym ona tak naprawdę jest. Choć z kart książki przebrzmiewa pogarda dla tzw. „podludzi”, Sander nie jest typowym nazistą i gdzieś drzemie w nim refleksja nad sensem nazistowskiej ideologii. Refleksja, która nie zostaje jednak mocno wyartykułowana. Nie zmienia to faktu, iż stopniowo autor dzienników przechodzi przemianę. Sander przekonał się, że mit bohaterskiej śmierci jest bzdurą, którą karmione są masy, a codzienność na froncie to przede wszystkim krew, pył i śnieg. Te trzy czynniki znalazły się zresztą w tytule oryginalnego anglojęzycznego wydania książki. I idealnie oddają to, co Sander w pierwszej kolejności chciałby przekazać swoim odbiorcom. Pamiętajmy, iż w momencie gdy spisywał swój dziennik nie było mowy o możliwości wydania. Zapiski zostały odnalezione kilkadziesiąt lat później i na ich podstawie tworzono książkę. Możemy zatem założyć, iż obserwacje Sandera są osobiste i prawdziwe, a traumatyczne doświadczenia dotknęły przede wszystkim ludzkiego wymiaru jego życia.
Ocena – 7,0/10