Kompania Braci – Stephen E. Ambrose – recenzja książki

Tytuł – Kompania braci

Rok wydania – 2022

Autor – Stephen E. Ambrose

Wydawnictwo – Bellona (zobacz na stronie Tantis)

Liczba stron – 460

Tematyka – klasyka historycznego gatunku, historia żołnierzy z amerykańskiej kompanii piechoty spadochronowej – opowieść o ludziach, ich codzienności i otaczających ich realiach.

Ocena – 9,0/10

Kilka lat temu triumfy święcił wyprodukowany przez HBO serial „Kompania Braci”, który przyjęto z zachwytem także na polskim rynku. Kolejne pokolenie zakochało się w historii amerykańskich żołnierzy, w której ludzkie tragedie przeplatały się z nieco romantyczną wizją wojny. Nic w tym dziwnego, bowiem jest to obraz znakomity pod wieloma względami. I tylko żal mi nieco było samego Stephena E. Ambrose’a. Napisał niegdyś książkę o tym samym tytule, która stała się podstawą dla scenariusza serialu – a ten przyćmił wybitną pracę amerykańskiego historyka. Opowieść o losach Kompanii E z 506. Pułku Piechoty Spadochronowej, który działał w ramach legendarnej 101. Dywizji Powietrznodesantowej zyskała sobie jednak wielu wiernych fanów, do których mogę zaliczyć także siebie. I skłamałbym, gdybym powiedział, że do recenzji nie podchodzę sentymentalnie. Sentyment jest, nawet jeśli do książki wracam po latach, korzystając ze wznowienia wypuszczonego tym razem przez Bellona. A przecież jeszcze w 2013 roku zaczytywałem się w wersji przygotowanej przez nieodżałowane Magnum.

Spłycając nieco treści fabularne zawarte w książce, jej zakres czasowy określić można na ostatnie dwa lata trwania II wojny światowej. Pierwsza część opracowania zawiera jednak opis formowania kompanii, żmudnego szkolenia i przygotowania do przyszłych operacji. W efekcie Ambrose rozciąga narrację na 1942 rok, kiedy zbieranina ludzi z różnych części Stanów Zjednoczonych przybyła do Camp Toccoa, by następnie w ciągu 2 lat stać się elitarnym oddziałem, któremu powierzano najtrudniejsze misje. Rozbudowany wstęp potraktowałbym raczej jako dodatek – czas na zapoznanie się z żołnierzami, dowództwem i zrozumienie specyfiki jednostki. Prawdziwe emocje zaczynają się dopiero w Normandii. I walka na śmierć i życie.

Ambrose dostrzega nie tylko spektakularne tryumfy, elektryzujące akcje, ale i chwile grozy, żalu, rezygnacji. Towarzyszy żołnierzom w najtrudniejszych momentach ich życia, przypatrując się śmierci i strachowi. Funduje tym samym czytelnikom emocjonalny rollercoaster. Wojenna tułaczka jawi się już nie tylko jako znakomita przygoda młodych chłopców, ale czas, w którym należy niezwykle szybko dojrzeć, by stać się mężczyzną. A także kolejnym trybikiem w maszynie, rzuconym na front, by zabijać w imię nie do końca zrozumiałych ideałów.

Świetnie prezentują się w tym wszystkim opisy akcji bojowych. Jest żywo i barwnie, a kolejne sceny przesuwają się nam przed oczami, gdy razem z członkami kompanii przemierzamy najpierw Francję, by następnie trafić w granice przedwojennej Rzeszy. Ambrose doskonale zrozumiał specyfikę działalności oddziału i złożył prawdziwy hołd bohaterom dywizji spadochronowej. Braterstwo broni, o którym mówi tytuł publikacji, uwidacznia się tu szczególnie mocno. Ale, żeby nie było tak kolorowo, nie brakuje też ludzkich dramatów, gdy pijani w sztos żołnierze okładali się po gębach, a jeden z nich (Wiseman, którego nazwisko brzmi dość paradoksalnie w kontekście afery) przyznał, że wolałby „gnoja zastrzelić”, opisując barwnie „kolegę” z jednostki. I tak trafił pod sąd wojenny.

Na uwagę zasługuje styl Ambrose’a. Amerykański pisarz jest mistrzem pióra i wielokrotnie dawał dowody niezwykłego wręcz wyczucia realiów wojennych. Pisze we wspaniałym stylu, portretując ludzi, miejsca, odtwarzając wydarzenia – grozę wojny, atmosferę frontu, więzi wewnątrz jednostki i typowo męską przygodę. Stosuje przy tym nie tylko barwne opisy, ale i soczyste dialogi, które wpisują się w ten klimat. Nie brakuje ostrych zwrotów, a wymiany zdań między żołnierzami dalekie są od ugrzecznionych fraz, które często przytrafiają się historykom. Jednocześnie w rozmowach otrzymujemy wiele cennych informacji na temat charakterystycznych cech członków kompanii. Ambrose zbliża ich do czytelnika, zagłębiając się w niezwykłe szczegóły z życia jednostki. Pomaga mu w tym wybór tematu. Skoncentrował się bowiem na stosunkowo małym oddziale, dzięki czemu mógł odtwarzać detale i konfrontować je z wypowiedziami uczestników zdarzeń. Relacje żołnierzy uzupełnił solidną dawką historycznej wiedzy. Doskonale przygotowany do odtworzenia szlaku bojowego Kompanii E znalazł również miejsce na szersze spojrzenie, dzięki czemu dzieje oddziału nie zostały oderwane od całości frontu. Oczywiście, wybranie tak wąskiego fragmentu historii II wojny światowej jest misją ryzykowną – nie do każdego trafi tego typu ujęcie. Trzeba jednak oddać amerykańskiemu autorowi, iż zrobił to w tak znakomitym stylu, iż nawet najwięksi malkontenci znajdą coś dla siebie.

Narzekania pojawić się mogą przy okazji porównania książki i serialu. Najwierniejsi fani wytworu HBO mogą być nieco rozczarowani ilością akcji na kartach książki. Trudno się temu dziwić. Znakomity obraz obfitował w świetne ujęcia i efekty specjalne – w przypadku dzieła Ambrose’a trzeba liczyć na wyobraźnię i umiejętność wizualizacji. Myślę, że nowicjusze, którzy nie mieli do tej pory styczności z „Kompanią Braci” w żadnym wydaniu, powinni zacząć od wersji papierowej, dawkując sobie w ten sposób emocje. Zwłaszcza, że współczesna kultura obrazu przyzwyczaja nas do spektakularnych treści, które mamy na wyciągnięcie ręki. Przy książce trzeba się trochę wysilić.

„Band of Brothers” to dzieło legendarne. Na temat książki napisano już tak wiele, że każda kolejna recenzja ma w sobie coś z wtórności względem poprzednich. Odnoszę jednak wrażenie, iż o „Kompanii Braci” można pisać w nieskończoność, a do tak wspaniałych publikacji warto wracać przy okazji kolejnych wznowień. Mało jest bowiem książek tak magicznych, nasączonych atmosferą wojny z perspektywy pojedynczych żołnierzy. Rzadko mamy okazję znajdować się blisko frontu. Dzięki Ambrose’owi trafiamy w samo serce konfliktu i, co może niektórych bulwersować, cholernie nam się tam podoba.

Ocena: 9,0/10

Recenzja książki została przygotowana we współpracy z Tantis – Książki Historyczne. Książkę można zakupić tutaj: „Kompania braci”, Stephen E. Ambrose.