Tytuł – Komando śmierci
Rok wydania – 2023
Autor – Tomasz Bonek
Wydawnictwo – Znak Horyzont
Liczba stron – 320
Tematyka – tajemnica opactwa cysterskiego, która stała się przedmiotem zainteresowania władz PRL – podróż w czasie przez ostatnie epoki do tragicznych wydarzeń z okresu II wojny światowej.
Ocena – 7,0/10
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Tomasza Bonka wiąże się z lekturą „Zaginionego złota Hitlera”. Było naprawdę nieźle, momentami wręcz pasjonująco, a Bonek pokazał, iż w historycznym reportażu można udanie połączyć trzy epoki i zabrać czytelników w podróż do przeszłości, której konsekwencje odczuwane są do dziś. Potem była jeszcze bardzo dobrze oceniana „Chemia śmierci”, która pokazała mi, jakie tajemnice może skrywać na pozór gruntownie przerobiona historia niemieckiego obozu koncentracyjnego. Po drodze umknęły mi gdzieś „Demony śmierci”, ale wiem już, że te braki nadrobię, bo Bonek zwyczajnie zachęcił mnie do czytania jego publikacji.
„Komando śmierci” to jakby dopełnienie prac prowadzonych przez autora na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Dopełnienie bardzo udane, idealnie wpisujące się we wcześniejsze opracowania. Możliwe, że mój ciepły stosunek do autora i jego ostatniej książki jest po części efektem pozytywnych doświadczeń z dotychczasowymi publikacjami. Nie zmienia to faktu, że to sam Bonek zapracował sobie na takie traktowanie i szacunek czytelników. Dobrze odnajduje się on w formie reportażu historycznego i umiejętnie korzysta ze zdobytych już doświadczeń historycznego dziennikarstwa śledczego, konsekwentnie przenosząc zapomniane, sensacyjne historie na karty książki. Coś mi się zdaje, że w „Komandzie śmierci” nie po raz ostatni.
Byłoby szkoda, gdyby Bonek zatrzymał się w swoich badaniach. Nawet jeśli nie rozwieje wielu wątpliwości narosłych wokół podejmowanych przez niego tematów, dokłada ważną cegiełkę do świadomości odbiorców, a przy tym zwraca często uwagę na pozornie błahe detale, które jednak odgrywają istotną rolę w kształtowaniu historii. Jego nowa książka odsłania kulisy badań nad nowoczesnymi (jak na standardy II wojny światowej) technologiami, które miały zmienić oblicze konfliktu. Przy tym zastanawia się nad tym, co doprowadziło do zbrodni, której ślady do dzisiaj odnajdywane są na terenie opactwa cysterskiego w Lubiążu w postaci bezładnie rozrzuconych szkieletów. Autor tropi sprawców rzekomego masowego mordu, dociekając, kim były ofiary, jaką mogły odegrać rolę w planach prac nad niemiecką Wunderwaffe. Wreszcie zagląda do archiwów PRL-u, pokazując, iż nie on pierwszy mierzył się z zagadką odnalezionych szkieletów. Przy tym posługuje się beletrystycznymi wstawkami, które mają zdynamizować narrację. Nie zawsze byłem z tego zadowolony, a czasem miałem wręcz wrażenie, że to klasyczne wypełniacze tekstu, które pozwalają na ominięcie najważniejszego tematu, jakim powinno być Kloster Leubus. Może to dlatego, że zwieńczenie śledztwa wydaje się rozczarowujące?
Podążając szlakiem PRL-owskiego śledztwa, Bonek stawia nowe tezy i weryfikuje te stawiane w latach osiemdziesiątych. Materiał dowodowy, którym dysponuje, jest i pokaźny, i ubogi. Reportaż pozwala mu na pokazanie, w jaki sposób myślał, co kierowało jego kolejnymi ruchami. Opowiada czytelnikom, dzieli się przemyśleniami. Operuje czasem sformułowaniami takimi jak „prawdopodobnie”, co powinno zapalać u czytelników lampki alarmowe. Bonek robi, co w jego mocy, by dotrzeć do źródeł, połączyć w sensowny sposób kropki, wypełnić luki, ale wciąż musi bazować na prawdopodobieństwie, a nie pewności. Tej, w przypadku tak zagmatwanej historii, nie zagwarantuje nikt. Jego badania są silnie zakotwiczone w zeznaniach więźniów, które w „Komando śmierci” są nierzadko przytaczane w obszerny sposób. Nie zawsze to łączenie przeszłości (bliższej i dalszej) oraz teraźniejszości było dla mnie rozwiązaniem odpowiednim. Rozumiem, co Bonek chciał osiągnąć. Niejako wprowadzał czytelników w świat okrutnych zbrodni nazistów, tworzył perspektywę „od środka”. Przy sporym poziomie skomplikowania książki czasem zaburzało mi to narrację i wybijało mnie z rytmu.
O wydarzeniach dawno minionych można pisać w sposób niezwykle ciekawy, jak gdyby było się na tropie współczesnej sprawy, która potencjalnie może wzbudzić zainteresowanie opinii publicznej. Historie prezentowane przez Bonka to zainteresowanie wzbudzić muszą w sposób naturalny. Nie tylko ze względu na sensacyjny charakter, ale i solidny styl pisarski autora. Narracja idealnie komponuje się z tematem i świetnie wpisuje się w standardy popularyzacji historii. Trzeba też oddać autorowi, że ma smykałkę do wyszukiwania interesujących wątków tam, gdzie inni mogliby zrezygnować z poszukiwań ze względu na obfitość źródeł i opracowań, które już ukazały się na rynku książkowym. KL Gross-Rosen jest świetnym przykładem. Bonek słusznie zauważa, iż historycy koncentrowali się na wycinku historii, a dzieje kilkudziesięciu obozowych filii wciąż nie zostało solidnie opracowane. Nie rezygnuje, szuka, drąży i zaraża determinacją i pasją czytelników. „Komando śmierci” nie jest może książką, którą określilibyśmy mianem „przełomowej”, ale świetnie wpisuje się w opisany wyżej schemat, zapewniając solidną, wciągającą lekturę.
Ocena – 7,0/10