„Dragi i wojna” – recenzja książki

Rok wydania – 2019

Autor – Teresa Kowalik, Przemysław Słowiński

Wydawnictwo – Fronda

Liczba stron – 559

Tematyka – Syntetyczne ujęcie historycznej perspektywy używania narkotyków w czasie konfliktów zbrojnych i ich wpływu na żołnierzy.

Cóż za oryginalny pomysł! Ba, do egzemplarza recenzenckiego dostałem pudełeczko czekoladek stylizowanych na produkt z czasów II wojny światowej. Biorąc pod uwagę tematykę książki, miałem nieco wątpliwości, ale ostatecznie spróbowałem. Nie było skutków ubocznych, więc mogę Państwu polecić. Podobnie jak lekturę „Dragów i wojny”. To naprawdę interesująca lektura, której autorzy w sposób syntetyczny, bardzo ciekawy i dopracowany pod względem narracyjnym prześledzili losy związków żołnierzy z narkotykami. Wizja wojny, którą ostatecznie zaprezentowali, może niepokoić.

I tak ruszamy w podróż do przeszłości opiatów, psychostymulantów, kokainy i halucynogenów. Nie zabrakło tradycyjnych używek jak alkohol i nikotyna, choć te oczywiście w kontekście tytułowych dragów interesowały mnie nieco mniej. Metaamfetamina szła na front w kilogramach. Kiedy? W czasie II wojny światowej. Sowieci w Afganistanie faszerowali się haszyszem, byleby zapomnieć o fatalnych warunkach, jakie panowały na froncie. Kowalik i Słowiński udowadniają, że właściwie to trudno znaleźć konflikty, w których narkotyki nie odgrywałyby żadnej roli. Owszem, nie ma co demonizować, z czołgami dragi nie wygrywały i raczej nie wygrają, ale ich wpływ na żołnierzy był kolosalny.

Zdałem sobie sprawę, że problem ten jest na ogół bagatelizowany i w zasadzie rzadko trafia się historyk, który zwraca uwagę na powszechność stosowania wspomagaczy różnego typu. Jeśli w sporcie zjawisko dopingu jest czymś powszechnym, a nierzadko nawet rozgrzeszanym ze względu na przeciążenia psychiczne i fizyczne, jakim poddawani są profesjonaliści, czemuż miałoby nas dziwić faszerowanie żołnierzy, którzy w trakcie wojny muszą stawić czoła wielokrotnie wiekszym wyzwaniom? W sporcie doping uznawany jest za oszustwo. Na wojnie… Cóż, nie czarujmy się, są pewne nieprzekraczalne granice, dzisiaj gwarantowane przez międzypaństwowe konwencje i szeroko pojętą społeczność międzynarodową. Dragi na wojnie niejako wymykają się prostym ocenom. Bo przeceż widzimy różnicę między użyciem broni chemicznej w trakcie walk z przeciwnikiem, a nafaszerowaniem się przez żołnierzy narkotykiem, który zwiększa ich zdolności bojowe. Zwłaszcza, gdy robią to woluntaryjnie. Niezwykłe zatem, jak często zapominamy o tym przerażającym bądź co bądź elemencie związanym z toczeniem walk. A przecież zjawisko „wojennego dopingu” także może być powszechne, nawet dzisiaj, w dobie praw człowieka i rządów prawa międzynarodowego.

Po „Dragi i wojnę” sięgnąłem z dużą przyjemnością, jak po lekturę, która w popularnonaukowym stylu opowiada o szczególnie trudnych i przerażających problemach, nie przekraczając jednak w żadnym wypadku granicy dobrego smaku. To książka skrojona na miarę – intrygująca, wciągająca i swoją oryginalnością stwarzająca okazję dla dobrej historyczej odskoczni od standardowych opracowań.

Ocena: