Tytuł – Domy na piasku. Polacy w Iranie 1942-1945.
Rok wydania – 2025
Autor – Katarzyna Rodacka
Wydawnictwo – Znak
Liczba stron – 320
Tematyka – napisana w formie reportażu historia polskich uchodźców, którzy po przeniesieniu ze Związku Radzieckiego trafili do Iranu.
Ocena – 7,0/10
Tułaczka więźniów i uchodźców w czasie II wojny światowej to jeden z rzadziej poruszanych dramatycznych epizodów, które stały się udziałem polskiego narodu. Było ich bowiem tyle, że czasem łatwo zapomnieć o jednym z wymiarów ludzkich tragedii. A tymczasem Polacy dotarli do wielu zapomnianych dzisiaj miejsc, żeby wspomnieć choćby biało-czerwone osiedla w Afryce. Sam zagłębiałem się kiedyś w losy Polaków, którzy trafili do Pahiatua w Nowej Zelandii, by tam rozpocząć życie na nowo. Na nowo, ale z bagażem bólu, cierpienia, strachu, dręczących wspomnień. A przecież to tylko wierzchołek góry lodowej. Losy Polaków w Iranie były już przedmiotem szeregu opracowań, głównie ze względu na szlak, jaki przebywali żołnierze Andersa. Tematem tym zajmował się chociażby Norman Davies. Nie uważam jednak, by sprawa Polaków w Iranie była zamknięta. Zarówno w wymiarze historiograficznym, jak i pamięciowym. Ten ostatni aspekt jest zresztą regularnie podnoszony w relacjach polsko-irańskich, które mimo napięć w polityce międzynarodowej zawsze były tradycyjnie przyjazne właśnie ze względu na pomoc, jaką przed laty Irańczycy udzielili Polsce.
Podobnego zdania – i chwała jej za to – była najwyraźniej Katarzyna Rodacka. Jej „Domy na Piasku” to refleksyjny, emocjonalny, ale jednocześnie mocny faktograficzne reportaż historyczny, w którym możemy wsłuchać się w głosy uchodźców, dla których Iran stał się pierwszym przystankiem na drodze do wolności. Oazą spokoju po tym, co przeżyli w Związku Radzieckim. Dla niektórych tylko przystankiem, dla innych nieomal przybraną ojczyzną.
Rodacka prowadzi nas od momentu tak zwanej „amnestii”, wracając jednak często do tragedii zsyłki w ZSRR. Ukazuje kulisy zwalniania Polaków i wyprawiania ich w drogę. Kulisy oddające złowrogie mechanizmy totalitarnego systemu, który na odchodne fundował Polakom kradzież, groźby, a nierzadko dodatkowe prześladowania. Później mamy już historię nowej aprowizacji. Pahlawi, Teheran, Maszhad. Sporą część narracji wypełniają wspomnienia z Teheranu. Ze strzępków indywidualnych i rodzinnych historii lepimy zbiorcze dzieje rzeszy uchodźców.
Nie zawsze jest to lektura łatwa, jak to w reportażu, który bazuje na odczuciach, a niekoniecznie usystematyzowanej historii. Sporo jest zatem symboli, pojedynczych scen, które dają nam pewne wyobrażenie tego, jak wówczas wyglądało życie w Iranie. I tutaj znajdziemy sporo historycznych smaczków. Myślę, że ta opowieść mogłaby być równie cenna, gdyby została opowiedziana z perspektywy samych Irańczyków, a niewątpliwie jeszcze zyskałaby na włączeniu kolejnych wspomnień. Dałoby to autorce także więcej miejsca do stworzenia lepszego tła historycznego.
Faktograficznie i tak jest nieźle, reportaż jest cennym źródłem informacji. Zwróćmy zatem uwagę na to, jak wyglądała praktyka tułaczki polskich uchodźców. Rodacka mimochodem przemyca trochę kwestii organizacyjnych, jak choćby działania polskiej dyplomacji, problemy finansowania, napięcia z Brytyjczykami. To także wartościowe uwagi, choć oczywiście jedynie sygnalizujące istotne tematy. Moc narracji zawiera się natomiast w tych drobnych indywidualnych historiach, które pokazują nam ludzki wymiar operacji ewakuacji i zagospodarowania w Iranie. Rodacka skutecznie odchodzi od postrzegania grupy uchodźców przez pryzmat liczb na rzecz rzeczywistych wspomnień, co jest przecież esencją reportażu. Ważny i potrzebny tytuł.
Ocena – 7,0/10