„303. Dywizjon Myśliwski w bitwie o Wielką Brytanię” – recenzja książki

Rok wydania – 2010

Autor – Jacek Kutzner

Wydawnictwo – Rytm

Liczba stron – 460

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – opowieść o polskim dywizjonie myśliwskim walczącym podczas bitwy o Anglię w 1940 roku – dużo statystyk i danych archiwalnych.

Każda kolejna rocznica batalii, jaka miała miejsce podczas II wojny światowej to pożywka nie tylko dla historyków, ale i całych narodów, które w bohaterach sprzed lat upatrują symboli. Polacy mają to do siebie, iż niejednokrotnie przyszło im walczyć za swoją ojczyznę pod obcym sztandarem. A bywało i tak, że szli na bój, by bić się za wolność sprzymierzeńca. W 1940 roku oczy całego świata zwrócone były na Wielką Brytanię. Niewielka wyspa stała się centrum wydarzeń. Na wojennej scenie przetrzebione szeregi aliantów spotkały się z niepokonaną dotychczas potęgą Luftwaffe. Choć losy starcia wydawały się być przesądzone, sprzymierzeni nie ustąpili pola, a jedną z głównych ról zagrali nasi rodacy rozsiani po myśliwskich dywizjonach. Wśród nich na plan pierwszy wysunęli się lotnicy z 303-ego. I, co dziś przyznawane jest przez niemal wszystkich, swoją rolę zagrali znakomicie.

Jacek Kutzner, jeden z lepiej rozpoznawanych polskich historyków-publicystów, który dał się poznać szerszej publiczności jako redaktor „Aero – Magazyn Lotniczy” czy współpracownik „Polski Skrzydlatej” to dzisiaj postać znana i ceniona w historycznym świecie. Dziennikarz zasłynął jako wybitny specjalista z zakresu Polskich Sił Powietrznych, ale i obrazoburca, który w swoich badaniach często pod znakiem zapytania stawia polskie świętości, poszukując prawdy i rzetelnych, sprawdzonych danych. Mimo iż ostatnimi czasy wziął na celownik 1. Dywizję Pancerną gen. Maczka, w 2010 zaproponował czytelnikom rocznicową publikację poświęconą udziałowi 303. Dywizjonu Myśliwskiego w bitwie o Wielką Brytanię. Przygotowaniem książki zajęła się Oficyna Wydawnicza Rytm – zaowocowało to zgrabnym projektem graficznym, który pod względem estetyki przegrywa nieco z konkurencją z Rebisa. Mimo wszystko oko może cieszyć twarda okładka i szereg zdjęć oraz dokumentów archiwalnych dołożonych do tekstu, choć akurat w przypadku fotografii można mieć lekkie zastrzeżenia dotyczące ich jakości.

No to jedziemy z Kutznerem. A w zasadzie lecimy. Już na wstępie muszę ostrzec, że spragnieni wrażeń rodem ze „Sprawy Honoru” mogą sobie darować lekturę. Polski historyk nie ma zamiaru bawić się w nostalgicznego autora, który chciałby podlizać się czytelnikom i stworzyć kolejną książeczkę z gatunku „ku pokrzepieniu serc – jacy my to dzielni i skrzywdzeni”. Nie, Kutzner już dawno zakomunikował światu, że w ten sposób pisać nie będzie, a mity narosłe wokół Trzysta Trzeciego czasem można wsadzić między bajki i tam już zostawić. Książka jest zapisem działań polskiego dywizjonu w okresie bitwy o Wielką Brytanię. Mamy do czynienia raczej z historycznym dokumentem niż sfabularyzowaną opowieścią o bohaterach. Kutzner skrupulatnie, z dociekliwością godną prywatnego detektywa, dociera do kolejnych danych, a następnie analizuje i, co chyba najważniejsze, weryfikuje informacje dotyczące naszej lotniczej perełki. Już sama lista załączników podpowie nam, iż suchych danych będzie w książce sporo. Liczne tabelki usystematyzują wiedzę, wybierając z tekstu to, na co musimy zwrócić szczególną uwagę. Kutzner wykazuje przebieg poszczególnych walk, przytacza setki relacji, a następnie metodycznie oblicza statystyki dywizjonu. Ilość komentarzy autora jest wystarczająca, by dokładnie zrozumieć zawiłości systemu zliczania zwycięstw powietrznych i zapoznać się funkcjonowaniem jednostki.

Dużym plusem publikacji jest z pewnością fachowość opracowania. Konsekwentnie, krok po kroku, odkrywana jest statystyczno-bojowa historia Dywizjonu 303. Nie ma tu miejsca na rozważania dotyczące struktur, szkolenia i pozostałych elementów składających się na wojskową rzeczywistość. Są po prostu suche dane i masa relacji, co na dłuższą metę może okazać się wyjątkowo nudne. Atutem „Sprawy honoru” były niezwykle emocje, które wzbudzała w czytelnikach. Kutzner nie jest wyprany z uczuć – publikacja została ich jednak pozbawiona. Stąd też trzeba jasno powiedzieć, iż pozycja ta adresowana jest przede wszystkim do pasjonatów. Nie ma tu miejsca dla przeciętnego czytelnika, bo ten szybko pogubi się w natłoku danych. Co bardziej ambitni z mozołem przeć będą do przodu. Jeśli nie utkną po drodze, dojdą do aneksów. Trzeba mieć jednak sporo wolnego czasu, żeby to wszystko zgłębić. I sporo samozaparcia. Zdziwiło mnie nieco podejście Kutznera do tematu. Gdy Wydawnictwo Rytm zaproponowało egzemplarz recenzencki, spodziewałem się, że dostanę do rąk sztucznie udziwnioną historię bitwy o Anglii, która będzie pokazywać Polaków w kiepskim świetle – w myśl zasady – lepiej szokować niż być nijakim. Nic z tych rzeczy. Kutzner to fachowiec, który nie potrzebuje być krzykaczem. Nie wyżywa się na pilotach raportujących fikcyjne strącenia, nie piętnuje tych, którzy wyolbrzymili statystyki. Ot, po prostu prostuje niektóre dane, natrafia na rozbieżności i skrupulatnie je usuwa. Bez zbędnych emocji.

Publikacja Jacka Kutznera to z pewnością praca na wysokim poziomie merytorycznym, która miała trafić do określonego grona adresatów. Jej nieprzystępność nie wynika z trudności związanych z kiepską narracją czy merytoryczną klęską. Autor jest profesjonalistą i dzięki katorżniczej pracy archiwalnej dochodzi do nowych wniosków i w bardzo kompetentny sposób odtwarza powietrzny szlak bojowy najbardziej utytułowanego polskiego dywizjonu. Czyni to nieco nieporadnie w kontekście zainteresowania szerszych mas czytelników, ale jest na tyle dobrym autorem, że potrafi wybronić swoje racje przed krytyką recenzentów. Z drugiej strony, w swojej nowej książce nie jest tym Jackiem Kutznerem, którego miałem okazję poznać, gdy stawiałem swoje pierwsze kroki na historycznej scenie. Fascynującym rozmówcą i niezwykle ciekawym człowiekiem, który działa jak magnes na młodych pasjonatów. Nie, tym razem był po prostu rzemieślnikiem i niekoniecznie wyszło mu to na dobre.

Ocena: