Sądownictwo wojskowe korzystało często z pomocy struktur organizacji podziemnych w zakresie wykonywania wyroków likwidacyjnych. W maju 1942 roku powołano do życia Organizację Specjalnych Akcji („Osa”) podporządkowaną szefowi Związku Odwetu. Jednostka zajmowała się przeprowadzaniem operacji szczególnych, w tym uderzeń w przedstawicieli aparatu okupacyjnego. Od 1943 roku oddział funkcjonował w ramach Kierownictwa Dywersji („Kedyw”) pod zmienioną nazwą „Kosa”. W wydanym przez gen. Roweckiego rozkazie nr 84 nie tylko dokonano przekwalifikowania strukturalnego oddziału likwidacyjnego, ale i zmieniono część strategii bojowej poprzez połączenie Związku Odwetu i „Wachlarza” i utworzenie jednej organizacji bojowej – Kedywu. „Osa-Kosa” odznaczyła się przeprowadzeniem szeregu akcji bojowych, wśród których wymienić należy zamachy bombowe na niemieckich dworcach, ale także próbę zlikwidowania Wyższego Dowódcy SS i Policji w Generalnym Gubernatorstwie, SS-Obergruppenführera Friedricha Wilhelma Krügera z 20 kwietnia 1943 roku.
W przypadku likwidacji obywateli polskich podstawę prawną dla wykonania wyroku stanowić mogły wyłącznie legalne wyroki sądowe. I tak, w sprawach tych „orzekały:
– Wojskowe Sądy Specjalne (powoływane przez komendantów okręgów), rozpatrujące wykroczenia godzące w bezpieczeństwo Sił Zbrojnych w Kraju oraz popełniane przez żołnierzy Sił Zbrojnych w Kraju;
– Cywilne Sądy Specjalne (powoływane przez okręgowych delegatów Rządu), rozpatrujące przewidziane w przepisach karnych przestępstwa popełniane na szkodę państwa i narodu polskiego, jak np. zdrada, szpiegostwo, prowokatorstwo, prześladowania”
Ciekawą instytucję stanowiła likwidacja podejmowana na własną odpowiedzialność. Jej przeprowadzenie było jednak obwarowane licznymi warunkami, wśród których wymienić należy:
– nagłe zagrożenie organizacji bądź jej członka;
– uzasadnioną konieczność likwidacji;
– przesłanie doniesienia do prokuratury przy Wojskowych Sądach Specjalnych w terminie 3 dni od przeprowadzenia likwidacji
Akcje likwidacyjne były skrupulatnie kontrolowane przez dowództwo Armii Krajowej, które wymagało całkowitej dyscypliny i podporządkowania planom operacyjnym. Uważano przede wszystkim na bezpieczeństwo osób postronnych, zazwyczaj cywilów pochodzenia polskiego. Stefan Dąmbski wspomina: „Musieliśmy się podporządkować specjalnemu prawu wojennemu, za którego przekroczenie czekały nas różne kary dyscyplinarne. Tak jak w regularnym wojsku: raporty karne, a nawet sąd polowy”.
W sierpniu 1943 roku rozkazem dowódcy Kierownictwa Dywersji Armii Krajowej płk Emila Fieldorfa w miejsce „Kosy” powołano do życia oddział „Agat”, który miał przejąć ciężar walki personalnej z funkcjonariuszami niemieckiej administracji. Na głęboko zakonspirowaną komórkę Kedywu składali się głównie członkowie grup harcerskich. Organizacja jednostki nie ma większego znaczenia z punktu widzenia prawa. Zdecydowanie ważniejsze są schematy podejmowania decyzji o przeprowadzeniu akcji likwidacyjnej oraz zobowiązania dochowania tajemnicy podpisywane przez uczestników akcji. Procedurę składania podpisów pod oświadczeniami zastosowano m.in. w okresie przygotowań do likwidacji wyższego dowódcy SS i policji „Wschodu” Wilhelma Koppe. Można domniemywać, iż mimo głębokiej konspiracji oddziału „Agat” złamanie przyrzeczenia traktowano by w tych samych kategoriach co złamanie innych tajemnic wojskowych. W późniejszym okresie proces selekcji egzekutorów oparty był na ich doświadczeniu. Nieco więcej światła na działalność likwidatorów rzucają wspomnienia Dąmbskiego, który wykonywał w tym czasie wyroki śmierci na rozkaz Armii Krajowej. „Na poszczególne likwidacje chodziło się przeważnie na ochotnika […] Byli to ludzie zawsze przygotowani na każdą robotę, dobrze znani dowództwu, mający tak wyrobioną markę, że po prostu wybierano ich rutynowo w zależności od kwalifikacji”.
Działalność „Agata” oparta była na dobrze pomyślanych i rozplanowanych akcjach wykorzystujących element zaskoczenia. Pierwszą z likwidacji przeprowadzono 7 września 1943 roku. Wyrok na zastępcę komendanta Pawiaka, słynnego z sadyzmu i drastycznych metod przesłuchań, był zaledwie wierzchołkiem góry lodowej. Ważną informację niesie ze sobą rozkaz PZP nr 252/Kdw z 13 marca 1943 roku wydany przez Komendanta Sił Zbrojnych w Kraju, w którym z akcji likwidacyjnych wyłączeni zostali żołnierze Wehrmachtu. Uwzględniono w nim natomiast funkcjonariuszy gestapo, policji, SS, partii nazistowskiej i przedstawicieli administracji. Od połowy 1943 roku przeprowadzono szereg akcji (o kryptonimach „C”, „Topiel” i „Kośba”) o ogólnokrajowym zasięgu, w ramach których zastrzelono około 20 hitlerowskich dygnitarzy. Wszystkie koordynowane były przez grupy funkcjonujące w ramach Kedywu. W innej serii uderzeń wyroki wykonano na kierowniku Arbeitsamtu Kurcie Hoffmannie, jego zastępcy Hugo Dietzu, na kierownikach wydziałów Arbeitsamtu (Fritz Geist i Wilhelm Lübbert) i wreszcie na kierowniku obozu przejściowego przy ul. Skaryszewskiej Eugenie Bollongino. W historiografii określa się je mianem „akcji terrorystycznych”. Dość niefortunne sformułowanie, którego używa Henryk Witkowski może nasuwać skojarzenia z terroryzmem żołnierzy Armii Krajowej, gdy tak naprawdę wykonywali oni akcje będące odwetem za zbrodniczą działalność okupanta. „W ogólnych ujęciu akcje terrorystyczne polegały na likwidowaniu imiennie wskazanych Niemców, specjalnie szkodliwych i bestialskich w stosunku do ludności, oraz funkcjonariuszy gestapo, policji i ich konfidentów”.
W styczniu 1944 roku „Agat” przemianowano na „Pegaz”, co wiązało się z koniecznością zabezpieczenia członków oddziału przed rozpracowaniem przez agentów Gestapo. Następnie wiosną tego samego roku, wobec rozbudowy struktur i wzrostu liczebności jednostki, została ona przekwalifikowana na batalion. Nadano jej również nową nazwę – „Parasol”.
Zdjęcie tytułowe: kondukt pogrzebowy Franza Kutschery w Warszawie w 1944 roku (Wikipedia, domena publiczna).
Zobacz czwartą część opracowania
„Sądownictwo Polskiego Podziemia”
Zobacz szóstą część opracowania
„Uznanie żołnierzy Armii Krajowej za kombatantów”