Wraz z upływem czasu i coraz lepszą organizacją Polskiego Podziemia niezbędnym stało się usystematyzowanie systemu dywersji i sabotażu. Bieżąca walka znajdowała wyraz z rozkazach i wizji prowadzenia wojny przeciwko okupantowi przez gen. Stefana Roweckiego ps. „Grot”. Komendant Główny Związku Walki Zbrojnej początkowo niechętnie zapatrywał się na otwarte wystąpienie przeciwko Niemcom, realnie oceniając szanse Polaków w tym nierównym starciu. Z biegiem czasu poglądy dowództwa na tę sprawę stawały się coraz bardziej radykalne, dążąc w kierunku zorganizowania regularnego zbrojnego oporu przeciwko bestialskim posunięciom administracji niemieckiej. Nic zatem dziwnego, iż wiosną 1940 roku rozpoczęto przygotowania do budowy pierwszej z organizacji, które natychmiast miały się podjąć walki bieżącej przeciwko hitlerowcom. Wiązało się to również z instrukcjami przysyłanymi z zagranicy. Rząd Emigracyjny spodziewał się, iż Polacy w kraju aktywnie sprzeciwią się najeźdźcy, organizując pokaźne zaplecze militarne, które obok struktur wystąpi w sposób praktyczny, a więc z bronią w dłoni. W związku z późniejszymi przegranymi aliantów w kampanii norweskiej i francuskiej wytyczne emigracyjne uległy weryfikacji. Preferowano zatem styl walki „z bronią u nogi” i słusznie dostrzegano, że akcje sabotażowo-dywersyjne pociągną za sobą krwawy odwet niemiecki, który dotknie także bezbronnych obywateli polskich, niezaangażowanych w konspirację. Zasadniczo dopiero 14 lutego 1941 roku z Londynu nadeszły sygnały, iż należy wzmóc wspomniane akcje. 19 marca 1940 roku Rowecki przygotował dla emigracyjnego dowództwa specjalny dokument, który zawierał główne wytyczne walki Związku Walki Zbrojnej. Tytuł był dość wymowny – „Wytyczne działań sabotażowo-dywersyjnych”, a z tekstu dowiadujemy się, iż zasadniczymi celami działalności podziemia są „dezorganizacja swobodnej gospodarki i bezpieczeństwa Niemiec na ziemiach Polski; zasianie w ich szeregach niepewności sytuacji, złamanie ducha; podtrzymywanie, przez czynne działania, patriotycznej zwartej postawy Narodu; utrudnienie zaopatrzenia Niemców w żywność i surowiec”. Kontynuując ten wywód, „Grot” dochodzi do konkluzji, iż celem ataków winny stać się przede wszystkim formy komunikacji wykorzystywane przez Niemców, a więc transporty kolejowe, a w dalszej kolejności magazyny żywnościowe i zaopatrzeniowe, fabryki. Rowecki uzasadniał stosowanie tego typu działań jako słuszne i podtrzymujące ducha bojowego, jednakże zastrzegał, iż „każde wystąpienie tego rodzaju musi zawierać pewien sens i wyraźny cel związany z przebiegiem działań wojennych, stosowane one też muszą być wyłącznie na mój [Roweckiego] rozkaz”. Wydano także dyspozycje, aby terenowe placówki ZWZ opracowały szczegółowe plany działania w najbliższym okresie. Podczas odprawy dla dowódców na ul. Polnej w Warszawie padła propozycja utworzenia organizacji zbrojnej Związek Odwetowy. W historiografii rzadko używa się tej nazwy, choć sam Rowecki 27 marca 1941 roku raportował o działalności ZO, używając pierwotnego kryptonimu. W praktyce przyjęło się używać nazwy Związek Odwetu. Oficjalny rozkaz tworzący ZO Komendant Główny ZWZ wydał 20 kwietnia 1940 roku. Organizacja otrzymywała niezwykle ciekawe położenie w polskim systemie podziemnym. W teorii podlegała ZWZ i działała w jego strukturach, w praktyce struktury te były odrębne, a powiązania z jednostką macierzystą były dość luźne. Świadczyła o tym głęboka konspiracja, nawet w szeregach żołnierzy Związku Walki Zbrojnej. W późniejszym czasie pozwoliło to na uniknięcie wielu zagrożeń związanych z dekonspiracją powodowaną przez nieopatrzne działania żołnierzy Polskiego Podziemia.
Drugą z jednostek, które w końcówce 1942 roku weszły w skład Kierownictwa Dywersji, dając początek znakomitej działalności Kedywu, był Wachlarz. W zasadzie był to kryptonim organizacji, której głównym obszarem działania były wschodnie rubieże przedwojennej Rzeczypospolitej i której funkcjonowanie wiązało się ściśle z rozwojem działań na froncie wschodnim. Już sam początek Wachlarza był wynikiem agresji niemieckiej na Związek Radziecki, który niemal z miejsca stał się integralnym członkiem koalicji alianckiej wymierzonej w państwo hitlerowskie i sojuszników III Rzeszy. W zasadzie od połowy 1940 roku konspiracja na wschodzie przewijała się w kolejnych planach niepodległościowych opracowywanych przez Związek Walki Zbrojnej. Koncepcje te ściśle wiązano z inicjatywą dotyczącą wybuchu ogólnonarodowego powstania. Zryw zbrojny, w ówczesnych warunkach, nie było możliwy, co zmuszało dowództwo do weryfikowania śmiałych zapędów narodowowyzwoleńczych i ograniczenia funkcjonowania podziemia do niezbędnych czynności sabotażowo-dywersyjnych. Coraz większe zmiany na europejskiej mapie powodowały, iż to z agresją niemiecką wiązano szczególne nadzieje. W 1941 roku Rząd Emigracyjny w Londynie był niemal pewien tego, iż w niedługim czasie istnieje poważna możliwość wybuchu konfliktu niemiecko-radzieckiego, co stawiałoby Polaków w sytuacji korzystnej o tyle, o ile dwaj wrogowie Rzeczypospolitej znajdą się w przeciwnych obozach. Jak możemy łatwo skojarzyć, podobna sytuacja przyczyniła się do odbudowy państwa polskiego po I wojnie światowej. Dlatego też w kolejnych raportach opracowywanych w Sztabie ZWZ coraz mocniej akcentowano konieczność organizacji zaplecza podziemnego na wypadek konfliktu Rzeszy ze Związkiem Radzieckim. Ciekawą inicjatywą wykazał się mjr dypl. Adam Remigiusz Grocholski, który w kwietniu 1941 roku przedstawił ZWZ raport, w którym zobowiązywał się do zorganizowania organizacji zbrojnej działającej na zapleczu Wehrmachtu w chwili rozpoczęcia spodziewanego konfliktu. Wizja dywersji na tyłach armii niemieckiej wydawała się być nęcąca. Zasięg terytorialny tego przedsięwzięcia zależny byłby od sukcesów Wehrmachtu, jednakże nie wykluczano włączenia w operację ziem Ukrainy i Białorusi, szczególnie tych, które niegdyś należały do Rzeczpospolitej, stanowiąc blisko 50% całości terytorium tego kraju. 22 czerwca 1941 roku armia niemiecka ruszyła przez granicę ze Związkiem Radzieckim. Zaczynała się kampania wschodnia, którą w Londynie przyjęto niejako z ulgą. Natychmiast skierowano do kraju depeszę, w której zagrożenie niemieckie oceniano jako znacznie większe niż to, które nieśli ze sobą Sowieci. Ppłk dypl. Tadeusz Stępniowski widzi w tym główną przyczynę dla powstania Wachlarza: „[…] W tej sytuacji, w dążeniu do wykazania wobec aliantów zachodnich, jak też i wobec ZSRR, iż rząd emigracyjny sprawuje niepodzielną kontrolę nad terenami wschodnimi i faktycznie decyduje o aktywności bojowej ZWZ, prawdopodobnie w sierpniu 1941 r. wydano uzupełniające polecenie KG ZWZ zorganizowania na tych terenach odpowiedniego pionu Związku Odwetu oznaczonego kryptonimem „Wachlarz”. Dowódcą nowo powołanej jednostki mianowano ppłk. Jana Włodarkiewicza („Jan”), a jego zastępcą i szefem sztabu został ppłk Remigiusz Grocholski („Doktor”, „Inżynier”, „Waligóra”)”. Być może nie były to jedyne przyczyny powstania Wachlarza, jednak musimy docenić wpływ czynników politycznych na zainicjowanie działań tej organizacji. Według Grocholskiego kryptonim nadał gen. Stefan Rowecki podczas narady w okolicach sierpnia 1941 roku. „Nadaje tej akcji miano Wachlarz (a to wobec kształtu organizacyjnego całej akcji: Warszawa jako centralny punkt – jakby rączka wachlarza)”. Nie da się uniknąć podobnych porównań. Według projektów obszar działania mógł sięgać nawet po Dyneburg na dalekiej północy, dalej Połock, Smoleńsk, Homel, Czernichów, Czerkasy, a nawet Winnicę. Niemal natychmiast przystąpiono do mobilizacji sił ludzkich niezbędnych do tak szeroko zakrojonej operacji. Planowano użycie ludzi młodych, pełnych werwy i brawury. Także cichociemni mieli wejść w skład struktur organizacyjnych Wachlarza, co później konsekwentnie realizowano. Zaplanowano zatem budowę nawet do 150 patroli, co wiązało się z pozyskaniem 900 ludzi, którzy mieli zostać wyszkoleni do grudnia 1941 roku i w 1942 roku rozpocząć aktywną działalność w terenie.
Utworzona w kwietniu 1940 roku organizacja z miejsca miała przystąpić do prób podjęcia się szeroko zakrojonej działalności sabotażowo-dywersyjnej w ramach struktur Polskiego Podziemia. Aby umożliwić funkcjonowanie nowego organizmu, niezbędnym było wypracowanie jednolitej struktury i placówek terenowych. Prześledźmy zatem, jak skomponowany był Związek Odwetu:
Na czele organizacji, jako szef ZO, stał mjr Franciszek Niepokólczycki ps. „Teodor”
Zastępca komendanta – mjr Henryk Krajewski ps. „Eryk”
Kierownik łączności – Wanda Nowicka ps. „Róża”, później Cyceylia Krystyna Tomaszewska ps. „Krystyna”
Oficer dyspozycyjny – kpt. Nawrot ps. „Janusz”
Oficer organizacyjny – kpt. Sałaciński ps. „Kodzik”
Oficer operacyjny – kpt. Kiwerski ps. „Lipiński” (jednocześnie pełnił funkcję zastępcy komendanta)
Oficer wyszkolenia – mjr Krajewski
Kierownik zaopatrzenia i transportu – Wanda Nowicka
Szef produkcji środków walki sabotażowo-dywersyjnej – kpt. inż. Kraczkiewicz ps. „Piotr”
Kierownik sabotażu przemysłowego – kpt. inż. Kraczkiewicz
Szef Biura Studiów Środków Walki Sabotażowo-Dywersyjnej – kpt. rez. doc. dr Zbigniew Sujkowski ps. „Wyga”
Kierownik Pracowni Środków Sabotażowo-Dywersyjnych – kpt. rez. doc. dr Zbigniew Sujkowski ps. „Wyga” (jego zastępcami byli: mgr inż. Janina Szabatowska ps. „Janka”, kpt. Czesław Sudlitz ps. „Czesław”, rtm. Stefan Hirszel)
Kierownik referatu „Reich” – kpt. Władysław Czarny Karaś ps. „Pankracy”, następnie por. rez. Samuel Kostrowicki ps. „Jastrząb”
Jak pisze Tomasz Strzembosz („Oddziały szturmowe konspiracyjnej Warszawy 1939-1944”): „W końcu 1942 roku Sztab ZO razem z łącznością składał się z 62 ludzi”. Jak zatem widzimy, cały czas trwała rozbudowa struktur organizacji, która zyskiwała sobie coraz większy rozgłos i liczebność. Początkowo w jej ramach działały w Warszawie dwa patrole dywersyjne, których poczynaniami kierowali por. Jan Kajus Andrzejewski ps. „Jan” i kpt. Mieczysław Kurkowski ps. „Mietek”. Niestety, dziś nie jesteśmy w stanie odtworzyć listy żołnierzy przynależnych do oddziałów, nie mamy też danych dotyczących ich liczebności. Wiemy natomiast o kilku zespołach sabotażowych rozmieszczonych w fabrykach przemysłowych kontrolowanych przez Niemców. Wśród nich znajdują się zespół por. rez. inż. Garlińskiego ps. „Korecki”, zespół kpt. inż. Kraczkiewicza, zespół rtm. Hirszla i zespół kpt. rez. inż. Okołowa ps. „Konstanty”. Wszystkie działały w Warszawie, przy czym zespół Kraczkiewicza funkcjonował jeszcze w najbliższym otoczeniu miasta. Jak możemy się łatwo domyślić, działalność Związku Odwetu jest ściśle związana ze stolicą i rejonami położonymi w okręgu warszawskim. Niestety, organizacja nie rozwinęła większych struktur obejmujących inne rejony kraju.
W pierwszym półroczu 1940 roku powstał kobiecy zespół minerski dowodzony przez dr Zofię Franio ps. „Doktór”. Na tej podstawie powstawały kolejne patrole minerskie. I tak Związek Odwetu miał do 1942 roku około 50 tego typu dywersantek. Najliczniejszy, bo ośmioosobowy, był patrol „Miry” utworzony w połowie 1940 roku. Kobiety z zespołów minerskich, po odpowiednim przeszkoleniu, nie pełniły jedynie roli reprezentacyjnej. W 1942 roku wchodziły w skład grup operacyjnych wykonujących niebezpieczne zadania, co stawia je na równi z innymi żołnierzami Związku Odwetu, bez względu na stereotypy dotyczące płci. Kobiety działały także w patrolach dywersyjnych. Warto wspomnieć o powołaniu do życia (w kwietniu 1942 roku) oddziału „Dysk” kierowanego przez Wandę Gertz ps. „Lena”. Na jesieni „Dysk” wszedł w skład nowoutworzonego „Motoru”. Co ciekawe, oddziały przynależne Związkowi Odwetu stopniowo wchodziły w skład Kierownictwa Dywersji tworzonego już w 1942 roku, co wiąże się z pewnym zagmatwaniem. Dzisiaj jeszcze trudniej ustalić, czy dany związek lub grupa funkcjonowały jeszcze w ramach ZO czy już jako część integralna Kedywu. Uznaje się jednak, iż stworzony w lipcu 1942 roku przez mjr Kiwerskiego „Motor” był częścią Oddziałów Dyspozycyjnych ZO. W składzie „Motoru” działał Oddział Specjalny „Jana” utworzony w styczniu 1942 roku. Od listopada „Motor” funkcjonował jako część składowa Grup Szturmowych. W ich składzie funkcjonował m.in. Oddział Specjalny „Jerzy” phm. ppor. rez. sap. Ryszarda Białousa ps. „Jerzy” utworzony z 3 listopada 1942 roku. Ten spory oddział liczył sobie 300 żołnierzy podzielonych na cztery hufce Grup Szturmowych – Centrum z phm. szer. Tadeuszem Zawadzkim ps. „Zośka” na czele, Południe phm. szer. Jana Bytnara ps. „Rudy”, Wola phm. szer. Jana Kapałkę ps. „Antek” i Praga phm. szer. Henryka Ostrowskiego ps. „Heniek”.
W maju 1940 roku zaczęto organizować komendanturę Okręgu Warszawa-Miasto dla Związku Odwetu. Szefem okręgu został por. Jan Czyżowski ps. „Bekalski”. Szefem Okręgu Warszawa-Województwo został kpt. sap. Tadeusz Witalis Marynowski ps. „Witalis”. Sztab okręgu miał do dyspozycji patrole sabotażowe. Później kierowali nimi szefowie obwodów okręgu, jednakże nie mamy dokładnych danych na ten temat. Po utworzeniu Armii Krajowej 14 lutego 1942 roku szefem ZO Obszar Warszawski został kpt. Marynowski, jednakże jego aresztowanie 7 lipca 1942 roku przerwało kontakty z głównym dowództwem ZO. 1 września na jego miejsce wyznaczono ppor. Franciszka Hamankiewicza ps. „Sztygar”. Sztabowi ZO Obszaru Warszawskiego AK podlegały w tym czasie grupy dywersyjne, z których wspomnieć należy Grupę „Wschód” por. rez. piech. Adama Kompowskiego ps. „Adam”, Grupę „Zachód” kpt. st. sap. Zygmunta Niezgody-Kłonieckiego ps. „Antoni”, Grupę „Walerego” ppor. Seweryna Skowrońskiego ps. „Walery”, Grupę rtm. „Pawła” i Grupę Wywiadowczą „Korwina”. Według moich szacunków łączna liczebność pięciu grup nie przekraczała 300 ludzi. Aby uzupełnić obraz Związku Odwetu, wspomnieć jeszcze należy patrol saperów „Zbyszka” i patrole dywersyjne batalionu saperów „Chwackiego”, które działały w rejonie Warszawy i podlegały dowództwu okręgu.
Związek Odwetu, w czasie swojej ponad dwuletniej działalności, wykonał szereg akcji o charakterze dywersyjnym i sabotażowym, które miały ogromny wpływ na kształtowanie polskiego oporu przeciwko okupantowi. I tak w samym tylko drugim półroczu 1941 roku uszkodzono 2851 wagonów kolejowych i 1935 parowozów. Podpalono 237 i wykolejono 91 transportów. Pierwszy kwartał 1942 roku także obfitował w efektowne akcje. Uszkodzono 223 parowozy i podpalono 1546 wagonów. Wreszcie w ostatnim okresie działalności, do końca grudnia 1942 roku naliczono 1594 uszkodzone parowozy, podpalono 5397 wagonów i 122 transporty kolejowe, uszkodzono 200 transportów z uzbrojeniem, 7-krotnie zderzono pociągi i spowodowano 99 przerw w komunikacji kolejowej. Był to bilans imponujący, zważywszy na niewielkie możliwości manewrowe Związku Odwetu, który na trwałe wszedł tym samym do historii Polskiego Podziemia.
Powstanie Wachlarza wzbudziło sporą ekscytację, także poza granicami okupowanego kraju. 6 września Naczelny Wódz, gen. Władysław Sikorski, pisał: „Oczekuję od Pana Generała meldunku, czy ZWZ może zorganizować inne dywersje w poważniejszym zakresie na terenach sowieckich położonych na wschód od granicy polsko-sowieckiej z lipca 1939 roku”. Mimo iż dowództwo podeszło do problemu ze sporym zaangażowaniem, marnie szło werbowanie członków nowej organizacji. Kiepsko miały się sprawy szkoleniowe i wyposażeniowe. Rzućmy zatem okiem na podział terytorialny i struktury organizacji.
Odcinek I – Lwów – Tarnopol – Płoskirow – Winnica – Żmerynka – Dniepropietrowsk
Odcinek II – Równe – Zwiahel – Żytomierz – Kijów
Odcinek III – Brześć – Pińsk – Dawidgródek – Mozyrz – Homel
Odcinek IV – Lida – Mińsk – Borysów – Orsza
Odcinek V – Wilno – Dyneburg – Połock
Każdym z nich zajmiemy się po kolei, jednakże na początku musimy sobie uświadomić, gdzie właściwie miał się ulokować Wachlarz. Do kwietnia 1942 roku trwać miał okres przygotowawczy-organizacyjny, w czasie którego dowództwo stawiało na werbunek i przeszkolenie żołnierzy. Następnie, do maja 1942 roku, planowano okres próbny, który miał wykazać możliwości i celowość prowadzenia działań dywersyjnych i sabotażowych za plecami walczących żołnierzy niemieckich. I wreszcie po maju nastąpić miał okres gotowości, czyli pełnego działania i aktywności, a także organizowania gruntu pod powstanie powszechne, które spodziewano się zainicjować w momencie załamania niemieckiej potęgi militarnej na wschodzie. Niestety, już w pierwszych tygodniach funkcjonowania organizacji napotkano na poważne problemy. Dopiero w listopadzie ruszyły pierwsze kursy szkoleniowe, a na początku 1942 roku, przy pomocy przysłanych zza granicy cichociemnych, udało się uruchomić słabiutkie na razie patrole. Brakowało kadry, wyposażenia i… czasu, bowiem przewidziane terminy po kolei nie zostały dotrzymane. Niestety, nawet w pierwszym kwartale 1942 roku nie udało się obsadzić stanowisk dowódczych w poszczególnych odcinkach, co było kompletną porażką organizacyjną. W Odcinku I dowództwo niemal natychmiast straciło kontakt z wysłanym tam „Orlikiem”. W Odcinku II i V stanowisk dowódczych nie obsadzono. Wreszcie w Odcinku III kpt. Alfred Paczkowski ps. „Wania” jakoś sobie radził. Podobna sytuacja miała miejsce w Odcinku IV, którego poczynaniami kierował płk „Niedźwiedź”. Jakby tego było mało, w marcu do Lwowa pojechał Włodarkiewicz, który obawiał się o losy „Orlika”. Na miejscu został zamordowany. Był to poważny cios dla młodej organizacji. Na jego miejsce wyznaczono ppłk Grocholskiego. Szefem Sztabu został kpt. dypl. Stefan Rychter ps. „Tumry”. W kwietniu udało się wreszcie wypracować w miarę jednolitą strukturę dowódczą organizacji. Szef Sztabu miał kierować referatem bezpieczeństwa, łącznością wewnętrzną i, co najważniejsze, oddziałami:
Oddział I Organizacyjny – dowódcami byli: por. January Gościmski, ppor. Stanisław Wierzbicki ps. „Pers”, Tadeusz Derengowski ps. „Szary”
Oddział II Wywiadowczy – dowódcą był Adolf Moczulski ps. „Tadeusz Złoty”. Oddział praktycznie nie rozwinął działalności.
Oddział III Operacyjny – dowódcą był Adolf Moczulski ps. „Tadeusz Złoty”. Oddział praktycznie nie rozwinął działalności.
Oddział IV Kwatermistrzowski i Transportowy – dowódcami byli: por. Janusz Franciszek Przeździecki ps. „Prawdzic”, następnie obydwoma członami kierował Wincenty Boy ps. „Inspektor”.
Oddział V Łącznościowy – dowódcami byli: por. Aleksander Żytkiewicz ps. „Morawski”, ppor. Jerzy Czelej ps. „Kwiatkowski”.
Oddziały nie rozwinęły swojej działalności w jednakowym stopniu. Wyraźnie dostrzegalne jest, iż oddziały I, IV i V były najlepiej zorganizowane, a pozostałe ustępowały im w funkcjonalności. Już ten fakt wskazuje na to, iż Wachlarz, choć był pomyślany jako organizacja o ogólnopolskim zasięgu, przegrał bitwę z realnymi możliwościami Polskiego Podziemia. Jeśli chodzi o kwestie finansowe, to w planach z początków 1942 roku wyróżniony został budżet w wysokości 4 mln dolarów, z czego strona brytyjska zobowiązała się pokryć 2/3 kwoty. W praktyce Wachlarz dostał niewiele ponad 10% początkowo planowanej sumy. Tymczasem w kwietniu 1942 roku udaje się uzyskać choć częściową gotowość bojową, szczególnie w Odcinku III. Jeszcze w tym samym miesiącu tamtejsi żołnierze dokonują pierwszych akcji dywersyjnych, z których wspomnieć należy wysadzenie jednostki patrolowej na Kanale Królewskim z 11 kwietnia czy podpalenie transportu benzyny lotniczej w maju. Odcinek IV, choć w pierwszym kwartale 1942 roku dowodzenie „Niedźwiedzia” było fikcją, w maju zaktywizował swoje działania. Najbardziej spektakularnym wyczynem było odcięcie Mińska, ważnego węzła kolejowego, na okres kilku dni. Był to efekt serii wybuchów dokonanych w mińskiej komunikacji przez członków Wachlarza. Mniej więcej w tym samym czasie Odcinek II organizował por. Jan Piwnik ps. „Ponury”, którego wspomagał w tym trudnym zadaniu por. Jan Rogowski ps. „Czarka”. Uaktywniał się Odcinek V, na razie bez większych akcji sabotażowych. Cały czas niewyjaśniony pozostawał status nieobsadzonego Odcinka I. Jakby tego było mało, pech prześladował dowództwo poszczególnych odcinków. W maju aresztowani zostali „Ponury” i „Czarka”. Penetracja dosięgła także żołnierzy Odcinka IV i Odcinka V. Stopniowo na poszczególne odcinki dostarczano z Warszawy wyposażenie, głównie zakupione za brytyjskie pieniądze lub przerzucane z zagranicy. Trwał także transfer żołnierzy. Niestety, w lipcu rozbiciu uległa spora część oddziału przesłanego do dyspozycji Odcinka III. Także w lipcu aresztowani zostali Wincenty Boy i Wilhelm Baranowski, którzy, mimo brutalnych przesłuchań, nie wydali swoich kolegów i zostali zamordowani 15 października 1942 roku. Zachodziły także poważne zmiany personalne w obsadzie kadry dowódczej. Odcinek IV objął mjr Tadeusz Sokołowski ps. „Trop”, Odcinek I obsadzono por. Stanisławem Gilowskim ps. „Wojewoda”. Na miejsce „Ponurego” i „Czarki”, którzy de facto uciekli z niemieckiego więzienia, przyszedł por. Klimowski ps. „Klon”. Trwało także przerzucanie cichociemnych, głównie w stopniach oficerskich, którzy wykonywali znakomitą pracę w terenie, jednakże mieli wątpliwe wsparcie większej liczby ludzi. W październiku, w czterech odcinkach, ogłoszono stan gotowości patroli. W praktyce ich siły były wątłe i tylko nieliczne akcje przynosiły zamierzone efekty. O założonym wcześniej wysadzaniu mostów na Dźwinie i Dnieprze nie mogło być mowy. Wachlarz jeszcze nie zdążył się dobrze rozwinąć, a ogólnokrajowe dowództwo Armii Krajowej zaczęło przemyśliwać o jego likwidacji jako organizacji niesamodzielnej, nieprzynoszącej efektów i niepotrzebnej wobec coraz większych zmian na froncie wschodnim, gdzie Armia Czerwona zaczęła odnosić sukcesy militarne. Zastępca Komendanta Głównego Armii Krajowej, gen. Pełczyński, wspomina: „Wachlarz został zlikwidowany w sensie podwójnym: terenowym (zasięg działania) oraz organizacyjnym (jako jednostka samodzielna). Likwidacja terenowa podyktowana była rozwojem wypadków na froncie wschodnim oraz trudnościami zaopatrzenia z Zachodu. Zasadniczy wpływ wywarło jednak położenie. Linia frontu ogarnęła ziemie, na których działał Wachlarz, mimo iż chwila wybuchu powstania powszechnego była jeszcze odległa. Rosjanie sforsowali linię rzeki Dniepr, czyniąc w ten sposób zadanie osłony daleko wysuniętej nieaktualnym. Likwidacja organizacji odbyła się w ramach określonego planu”. Wprawdzie na przełomie 1942 i 1943 roku rozwój organizacji nadal trwał, prowadzono także działania dywersyjno-sabotażowe, jednakże były to ostatnie akcenty działalności Wachlarza na terenach wschodnich. W grudniu uaktywnił się Odcinek IV, dokonując serii cięć na niemieckich liniach kolejowych. Efekt był taki, że w dniach 8-12 grudnia Niemcy aresztowali 17 osób z mińskiej załogi Wachlarza, a dalszych 23 ludzi uciekło do Warszawy, obawiając się dalszej wsypy. Co więcej, na Odcinku III 20 listopada aresztowany został „Wania”, co stawiało tamtejszą działalność pod znakiem zapytania. W Warszawie zapadła wkrótce decyzja o próbie odbicia więźniów z Odcinka IV osadzonych w Pińsku. Operacji podjęli się „Ponury” i „Czarka”, którzy mieli już pewne doświadczenia związane z ucieczką z więzienia. 18 stycznia grupa 17 członków Wachlarza, z „Ponurym” na czele, uderzyła na piński ośrodek i odbiła tamtejszych więźniów w liczbie 17. Niedługo cieszyli się oni wolnością, bowiem pozostali w terenie albo zostali aresztowani, albo zabici w ciągu najbliższych tygodni. Taki smutny los spotkał między innymi mjr „Tumrego”. W lutym trwało formalne likwidowanie struktur Wachlarza w terenie i przekazywanie dowództwa nad oddziałami szefom danych Okręgów Armii Krajowej. Cały czas postępowała inwigilacja środowiska przez Niemców, którzy dokonywali kolejnych aresztowań. Wśród złapanych znaleźli się także uczestnicy akcji z 18 stycznia, których pochwycono w początkach lutego w Brześciu. W marcu trwała likwidacja warszawskiego ośrodka organizacji. Niewątpliwie pech prześladował wszystkich, którzy zajmowali się działalnością konspiracyjną w Wachlarzu – 7 kwietnia w kościele Św. Floriana w Warszawie odprawiona została msza za duszę Wilhelma Baranowskiego. Na uroczystość przybyło kilkudziesięciu członków Wachlarza, w tym wielu oficerów. Obława niemiecka doprowadziła do masowego aresztowania.
Smutny był los Wachlarza, organizacji pomyślanej jako prężnie działająca wielka grupa dywersyjna. Zadań nie udało się wykonać, często upadały one w zalążku. Straty były spore, bo sięgające 1/5 stanu etatowego organizacji. Ta jednak nie rozwinęła się liczebnościowo do planowanych rozmiarów, co powodowało, iż cała działalność miała charakter mocno ograniczony i lokalny. Bynajmniej nie organizowano akcji większych, ogólnoorganizacyjnych, co wskazuje nam jasno, iż Wachlarz był jednym z nielicznych niewypałów w funkcjonowaniu Polskiego Podziemia. Nie była to jednak wina ani jego członków, którzy wielokrotnie wykazywali się niezwykłym męstwem, ani dowództwa. Zabrakło środków, możliwości i realnej oceny sytuacji na obszarach, gdzie mieli działać członkowie Wachlarza. To wszystko doprowadziło do szeregu wsyp, akcji niewykonanych i wreszcie likwidacji organizacji, której struktury wcielano systematycznie do znacznie lepiej przemyślanego Kierownictwa Dywersji.
Fotografia tytułowa: Franciszek Niepokólczycki podczas procesu pokazowego Komendy WiN w 1947 roku (Wikipedia, domena publiczna).