Kiedy Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich w maju 1940 roku dołączyła do bitwy o Narwik, to Niemcy zaczęli mieć problem natury politycznej. Propaganda Trzeciej Rzeszy ogłosiła bowiem w październiku 1939 roku, że Polska została raz na zawsze pokonana, a Wojsko Polskie definitywnie zniszczone przez zwycięski Wehrmacht. Tymczasem walczący pod Narwikiem Niemcy rozpoczęli walkę z jak najbardziej polskimi żołnierzami z Brygady Podhalańskiej. Każdy zatem – a zwłaszcza żołnierz Wehrmachtu – przekonał się, że Wojsko Polskie w żadnym razie nie zostało zniszczone, lecz nadal walczy przeciwko okupantowi.
„Zatopiona” Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich
Propaganda z Berlina musiał jakoś ustosunkować się do tej nowej sytuacji. Najpierw ogłoszono w radio i prasie, że Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich składała się jedynie z Polaków, którzy wcześniej brali udział w hiszpańskiej wojnie domowej po stronie republiki. Było to oczywiście nieprawdą, ponieważ choć weterani hiszpańskiej wojny domowej w istocie służyli w Brygadzie, to jednak stanowili tylko jedną z grup należących do tej jednostki (najliczniejsi byli Polacy z emigracji zarobkowej, stanowiący 64% szeregowych żołnierzy Brygady).
Następnie z Berlina podawano kolejne „fakty” o Brygadzie Podhalańskiej. Zaznaczano, że żołnierze są niezadowoleni i skłonni do buntu oraz że cała jednostka to w istocie „brygada polskich kryminalistów”. Wreszcie, aby uciąć temat, na początku maja rozpowszechniono informację iż cała Brygada spoczywa zatopiona na dnie Atlantyku, ponieważ wiozące je statki transportowe zostały zatopione przez U-Booty. Komunikat o tym podano nawet w rozgłośni radiowej.
I wówczas doszło do zabawnej sytuacji, ponieważ komunikat ten został odebrany przez radiostacje statków wiozących żołnierzy Brygady Podhalańskiej do Narwiku. Polacy mogli zatem dowiedzieć się, jak to rzekomo leżą martwi na dnie morza. Jak nietrudno się domyślić, wywołało to u nich duże rozbawienie i stało się podstawą do żartów.
„Droga do Warszawy jest otwarta”
Jednocześnie jednak Niemcy – sami zaprzeczając własnym komunikatom o „zniszczeniu” Brygady – próbowali przekonać Polaków do oddania się w niewolę. Zapewniali ich, że „droga do Warszawy jest dla nich otwarta” oraz że powinni przestać „przelewać krew za Anglię”. Apele takie, choć podawane w języku polskim, nie przyniosły żadnego rezultatu. Polacy wiedzieli bowiem, że nie walczą za Anglię lecz o niepodległość własnego kraju. Mieli także świadomość, że poddanie się Niemcom nie oznaczało „otwartej drogi do Warszawy”. W najlepszym przypadku mogło oznaczać spędzenie całej wojny w obozie jenieckim, a w najgorszym śmierć w drodze egzekucji lub wysyłkę do obozu koncentracyjnego. Nie było zatem wątpliwości, że walka zbrojna opłacała się znacznie bardziej.
Bibliografia: J. Odziemkowski, „Narwik 1940”.
Fotografia tytułowa: żołnierze Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich na zdjęciu pod tablicą, przez którą Niemcy zachęcali ich do poddania się. Jak wiadomo, nie skorzystali z tej oferty. Norwegia, 1940 rok. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe/Archiwum Fotograficzne Czesława Datki.
Marek Korczyk