Jak co roku, 21 grudnia, cały Związek Radziecki z zapartym tchem śledził uroczyste obchody kolejnej rocznicy urodzin wodza. Zapewne niewielu było takich, którzy zdawali sobie sprawę z tego, że data ta nie tylko wiąże się z przedziwną symboliką, ale i jest mocno kombinowana.
Biografowie Józefa Stalina do dziś sprzeczają się, kiedy tak naprawdę urodził się radziecki dyktator. Dość prawdopodobna wydaje się być wersja, jakoby przyszedł on na świat 18 grudnia 1878 roku w Gori. Dopiero z czasem, prawdopodobnie od 1922 roku, oficjalnie uznaną datą urodzin Stalina stał się 21 grudnia, co z kolei przełożyło się w późniejszym czasie na termin uroczystych obchodów. To sam Stalin miał zdecydować, iż w jego dokumentach znajdzie się 21 grudnia. Dlaczego? Podobno był to zabieg z czasów antycarskiej konspiracji. Spodziewał się, iż wprowadzi zamieszanie w carskich służbach, które będą miały problem z jego aktami. Naciągana koncepcja, ale widocznie się sprawdziła – Stalin ostatecznie stanął na czele Związku Radzieckiego.
„Nowa data” wiąże się z arcyciekawą historią, do której po latach dotarli historycy. W starożytnej Persji 21 grudnia obchodzono pewne specyficzne święto. Swój dzień miał wtedy okrutny bóg Amaymon, a przesądni Persowie zwykli zabijać dzieci urodzone 21 grudnia jako naznaczone piętnem zła. Także w mitologii rzymskiej odnajdujemy nawiązania do 21 grudnia, który w Wiecznym Mieście czczony był jako święto Mitry urodzonego w najciemniejszą z wszystkich nocy.
Coś w tym musiało być, a Stalin szybko doczekał się porównań z samym diabłem, nawet jeśli zmiana daty urodzenia nie była podyktowana religijnymi przesądami. W maju 1939 roku niemiecki generał Bodenschatz stwierdził, iż Hitler nie zawaha połączyć sił z diabłem, jeśli to będzie sprzyjać jego polityce. Cóż, miał rację, niemiecki dyktator sięgnął po pomoc człowieka, który był najpełniejszym odbiciem zła na ziemi.