Tekst stanowi fragment książki „Podwodni kamikaze”.
Przeszedłem się do kwatery oficerów. Maeda czytał książkę. Bardzo podziwiałem Maedę za jego inteligencję. Leżał pogrążony w lekturze. Był świetnym znawcą ludzkiej duszy, zabrał na I-47 książki o filozofii. Zdaje się, że zamierzał czytać i zgłębiać wiedzę aż do chwili, w której przyjdzie po niego śmierć.
Zaskoczył mnie jakiś czas wcześniej, mówiąc, że jego zdaniem Japonia przegra wojnę. Nie mogłem uwierzyć własnym uszom – żeby oficer wygadywał takie rzeczy!
– Co pan powiedział, panie poruczniku? – zapytałem.
– Japonia zostanie pokonana, Yokota – powtórzył.
Byłem w szoku. Nie miałem pojęcia, co powiedzieć – nigdy nie spotkałem się do tej pory z sytuacją, by wojskowi rozważali w ogóle taką możliwość. Zapytałem więc:
– Dlaczego w takim razie zgłosił się pan na ochotnika do tej misji?
– Mężczyzna musi uczynić dla swojego kraju wszystko, co w jego mocy.
Prosta odpowiedź. Dodał, że jego śmierć była tu bez znaczenia.
– Japonia zostanie pokonana, tego jestem pewien. Ale znowu się odrodzi i stanie się jeszcze potężniejsza niż kiedykolwiek.
Następnie Maeda zaczął mi tłumaczyć, że co kilka pokoleń naród musiał ponieść ofiarę, aby ulec oczyszczeniu – usunięcie tego, co nie dość czyste miało go wzmocnić. Powiedział, że japońska ziemia skąpana została w ogniu i dlatego jej mieszkańcy powstaną mocniejsi. Co do krwawej łaźni, to z pewnością miał rację. Tokio zostało doszczętnie spalone. Mieszkańcy innych miast Japonii także zapoznali się już z sylwetką siejącego postrach B-29 – bombowca, którego nic nie mogło zatrzymać.
Nagle z głośników padł rozkaz:
– Obsadzić kaiteny!
Szybko się pozbieraliśmy. Ja biegłem ostatni, ponieważ Shinkai niezmiernie mnie rozbawił. Kiedy padł rozkaz, był akurat w toalecie. Przedstawiał sobą prześmieszny widok, gdy tak biegł, usiłując jednocześnie zapiąć spodnie.
Sześć kaitenów zostało zamocowanych na głównym pokładzie I-47. Cztery z nich ustawiono w kształt rombu, za kioskiem. Z przodu zamocowano torpedę numer jeden porucznika Kakizakiego. Numer dwa Furukawy i trzy stały nieco z tyłu, obok siebie. Mój kaiten numer cztery znajdował się najbliżej rufy okrętu. Torpedy numer pięć Shinkaiego oraz sześć, Maedy, zamocowano obok siebie przed kioskiem.
Przecisnąłem się przez wąskie przejście i usłyszałem, jak marynarze zamykają za mną wodoszczelny luk. Łącznik miał średnicę około sześćdziesięciu centymetrów. Włączyłem latarkę i uważając, by nie stłuc stopera o ściankę stalowej rury, przeczołgałem się przez dolny luk mojej torpedy. Wsunąłem się do kokpitu, zamknąłem szczelnie właz i wcisnąłem się na siedzenie.
– Numer trzy na pokładzie! – zawołałem do słuchawki pokładowego telefonu.
– Słyszysz mnie wyraźnie? – zapytał oficer ze sterówki.
– Bardzo wyraźnie! – odpowiedziałem.
– Dobrze! Wszyscy piloci są na swoich miejscach.
Najszybciej do swojej torpedy dotarł porucznik Maeda.
Bibliografia: Yutaka Yokota, „Podwodni kamikadze”.
Załączona grafika przedstawia kaitena podczas ataku i pochodzi z okładki książki „Podwodni kamikaze”.