Prowadzenie wojny na skalę masową wymagało niezwykłego zmysłu organizacyjnego. Alianci, którzy w 1944 roku otwarli w Normandii kolejny front, musieli się zmierzyć z trudnym zadaniem zaopatrywania setek tysięcy żołnierzy, którzy formowali rozciągniętą linię. Co więcej, wraz z przesuwaniem się frontu na wschód, linie zaopatrzeniowe ulegały wydłużeniu, a Amerykanie i Brytyjczycy oddalali się od wybrzeża, gdzie przewożenie broni, amunicji, żywności czy leków było zdecydowanie łatwiejsze, zważywszy na bliskość portów oraz Wysp Brytyjskich.
W efekcie wojna na tzw. drugim froncie była wielkim przedsięwzięciem logistycznym, w które zaangażowano dziesiątki tysięcy osób. Niemal 6000 samochodów i ciężarówek przewoziło codziennie ponad 12 tys. ton materiałów różnego typu. Całość operacji aprowizacyjnej nadzorował płk Albert Ayers. Nadano jej kryptonim „Red Ball Express”, co było nawiązaniem do amerykańskiej kolei pocztowej przekazującej przesyłki priorytetowe określane jako „Red Ball”.
Konwoje, choć w nieco mniejszym natężeniu, zaopatrywały wojska w Europie Zachodniej do końca wojny. Szczyt operacji przypadł na okres sierpień-listopad 1944 roku, a więc czas wyzwalania terytorium Francji i Belgii. Dopiero wraz z uruchomieniem portu w Antwerpii intensywność transportów zelżała.
Nie była to jedyna tak szeroko zakrojona operacja konwojowa. Dość powiedzieć, że w czasie walk o Guadalcanal japońskie wojska wspierał tzw. „Tokyo Express” dostarczający zaopatrzenie drogą morską. W tą samą stronę kursowały konwoje amerykańskie dowożące sprzęt i ludzi.