Wincenty Cygan, służący na „Błyskawicy”, stwierdził że życie marynarza na pokładzie polskiego niszczyciela było w zasadzie całkiem komfortowe – o ile tylko ktoś nie cierpiał na chorobę morską. A już na pewno było lepsze od służby w armii lądowej, muszącej prowadzić wojnę w marszu i okopach. Ponadto, na swój sposób polski niszczyciel był lepszy od niejednego pałacu – a to za sprawą swojej autonomiczności, gwarantowanej przez własną elektrownię. Tak pisał o tym Cygan w swoich wspomnieniach pt. „Granatowa załoga”:
„Wszyscy, którzy kiedyś służyli, służą lub będą służyć w siłach lądowych, mogą zazdrościć marynarzom. Żołnierz lądowy, gdy raz opuści koszary, czy to na ćwiczenia, czy podczas wojny na front, staje się jakby tułaczem, dla którego spanie, pranie, spożywanie posiłków, mycie się jest dalekie od minimalnej wygody. Marynarz na okręcie, na jakie morze by nie ruszył, do akcji, konwoju czy patrolu, ma z sobą, jak ślimak, luksusowy dom, łazienki, stałe ogrzewanie i ciepłe jedzenie. Nic też dziwnego, że po czterogodzinnym staniu na pokładzie w chłodną i słotną noc każdy szybko rusza w kierunku swojego pomieszczenia, z krótkim przystankiem w umywalni.
Widziałem luksusowe hotele i mieszkania na lądzie, ale po dziesięcioletnim pobycie na okręcie nikt nie zdołałby mnie przekonać, że komfort mieszkania na lądzie mógłby choć w części dorównać komfortowi na okręcie. Nie znaczy to jednak, by każdy człowiek czuł się jednakowo w tych samych warunkach. Poczucie komfortu na okręcie może być kwestią bardzo sporną. Byli tacy, którzy dokazywali cudów, by z okrętu się wydostać. Jak we wszystkim, tak i tutaj, jest pewien haczyk. Trzeba pokochać okręt; jeżeli tego dokonasz, nie zmienisz okrętu na żadne pałace na lądzie. Pomyśleć tylko: w jakim to pałacu znajdziesz własną elektrownię – dzień i noc światło! – ogrzewanie w pomieszczeniach, korytarzach, łaźniach i nawet w ustępach? Przewody wentylacyjne przechodzą nad każdym poszczególnym łóżkiem. Trzy posiłki dziennie i czarna kawa co cztery godziny w nocy. Ściany pomieszczeń wylakierowane na biało, podłoga wysłana czerwonym linoleum lub czerwoną gumą. Poza tym własne magazyny żywnościowe, lodownia, kancelarie administracyjne, magazyny mundurowe, lekarz, szpital, a wszystko na miejscu i pod ręką. Jedną z najważniejszych zalet okrętu jest posiadanie siły i urządzenia, które pozwalają na przenoszenie się z miejsca na miejsce po morzach i oceanach z szybkością do czterdziestu węzłów.
Tym, którzy zapalają się do pływania po oceanach, radziłbym jednak naprzód wypróbować reakcję żołądka na dobrej huśtawce albo karuzeli. Lecz i to nie daje stuprocentowej gwarancji. W obliczu zalet okrętu, które wyliczyłem, namyśl się jednak przed obraniem zawodu marynarskiego, byś – kiedy poczujesz żołądek w gardle – nie przeklinał godziny, w którą cię matka urodziła.”
Bibliografia: Wincenty Cygan, „Granatowa załoga”.
Fotografia tytułowa: polski niszczyciel ORP „Błyskawica” na fotografii z 2006 roku. Źródło: Wikimedia/Depablo, domena publiczna.
Marek Korczyk