Pod koniec II wojny światowej niemiecka marynarka wcale nie była w rozsypce. Alianckie okręty wciąż musiały uważać w czasie odległych rejsów. Mimo iż stada U-Bootów zostały mocno przetrzebione, stanowiły siłę, z którą należało się liczyć. Zwłaszcza, że wciąż potrafiły zbliżyć się do nieprzyjacielskich statków niewykryte i atakować z zaskoczenia.
W kwietniu i maju 1945 roku zdecydowana większość jednostek U-Bootwaffe wróciła już do macierzystych portów bądź też została przechwycona przez aliantów. Wojna miała się ku końcowi. Wielu dowódców nie zdecydowało się jednak złożyć broni, do niektórych informacje o wydarzeniach w Europie docierały z opóźnieniem. Był i taki okręt, który wymknął się sprzymierzonym i dopiero w sierpniu 1945 roku zakończył swoje wojenne rejsy.
U-977 dowodzony przez Hainza Schaeffera 2 maja 1945 roku ruszył w kierunku Southampton, by tam wpłynąć do angielskiej bazy i zatopić jak największą liczbę nieprzyjacielskich okrętów. Misja miała charakter niemal samobójczy – warto także zwrócić uwagę na czas jej rozpoczęcia. Niemcy musieli zdawać sobie sprawę, iż wojna jest przegrana. Działania U-977 były zatem aktem fanatyzmu. Operacja okrętu podwodnego zakończyła się niepowodzeniem, a Schaeffer nakazał obranie kursu na wybrzeża Norwegii. Po tygodniu, kiedy do załogi dotarła informacja o bezwarunkowej kapitulacji III Rzeszy, część załogi opuściła okręt. Schaeffer przeprowadził swoistą ankietę wśród marynarzy – z 48 członków załogi na dalszy rejs zdecydowało się aż 32. Tylko 16 zdecydowała się wysiąść – na gumowych pontonach dotarli do wybrzeża Norwegii w rejonie Bergen. Wszyscy zostali aresztowani przez wojska brytyjskie. Reszta postanowiła wyruszyć do Argentyny. Zakładano, iż sprzyjający nazistom kraj zapewni marynarzom azyl. W wielu wypadkach naziści faktycznie znaleźli schronienie w Ameryce Południowej. Nie we wszystkich wypadkach władze południowoamerykańskich państw były jednakowo przychylne uciekinierom, wśród których ukrywali się zbrodniarze wojenni.
Po blisko trzech miesiącach tułaczki, bo tak trzeba nazwać trudny, wyczerpujący rejs uszkodzonym okrętem podwodnym, Niemcy wreszcie dotarli do wybrzeży Argentyny. 66 spędzonych na oceanie odbiło się na kondycji okrętu oraz załogi. Marynarze byli na skraju wyczerpania. 17 sierpnia 1945 roku zdecydowali się zawinąć do portu w Mar del Plata, choć w tym czasie mieli już informację o możliwości internowania przez argentyńskie władze i ewentualnego wydania załogi Amerykanom. Taki los spotkał załogę U-530, który 10 lipca 1945 roku znalazł się w identycznej sytuacji i także próbował zawinąć do Mar del Plata. Przypadek U-977 nie został potraktowany wyjątkowo. Marynarzy faktycznie internowano, a następnie przekazano Amerykanom, którzy zarekwirowali okręt (w kilkanaście miesięcy później został on zatopiony w czasie ćwiczeń amerykańskiej marynarki wojennej). Załogę odesłano do Europy i po przesłuchaniach i krótkim uwięzieniu w 1946 roku zwolniono. Ostatni okręt Hitlera zakończył swój rejs.
Jego tułaczka stała się natomiast obiektem zainteresowania historyków i łowców teorii spiskowych. Według jednej z nich na pokładzie U-977 miał znaleźć się Adolf Hitler uciekający z Europy przed aliantami. Rewelacji nigdy nie potwierdzono. Trudno sobie także wyobrazić by cierpiący na chorobę morską Hitler miał dać się zamknąć w U-Boocie i przez blisko trzy miesiące krążyć po Atlantyku, a następnie zniknąć w Argentynie. Historię U-977 w zdecydowanie bardziej konwencjonalny sposób przedstawił polski marynista i historyk Mariusz Borowiak. Wydana przez Alma-Press książka jest zapisem dziejów okrętu i załogi, ze szczególnym uwzględnieniem ich ostatniej misji.
Zdjęcie tytułowe: U-977/ Zdjęcie za: Wikipedia/domena publiczna.