Na pokładzie polskiego niszczyciela ORP „Błyskawica” funkcjonowała – zdaniem niektórych najszybsza na świecie – poczta pantoflowa. Za jej pośrednictwem wszystkie wiadomości podsłuchane w mesie oficerskiej i kabinie dowódcy od razu trafiały, oczywiście nieformalną drogą, do każdego z marynarzy. Dzięki temu załoga dysponowała bardzo świeżymi informacjami o tym, jakie zadania wykonywał i miał wykonać w przyszłości polski niszczyciel. Jednym minusem tego był fakt, że szybkość poczty pantoflowej z „Błyskawicy” nie szła w parze z dokładnością przekazywanych informacji. Nie bez humoru wspominał o tym służący na „Błyskawicy” Wincenty Cygan w książce „Granatowa załoga”:
„Poczta pantoflowa [na pokładzie ORP „Błyskawica”] jest chyba najszybszą na świecie. Wychodzi przeważnie z gęby mesowego, przezywanego Hałuj, i z szybkością pioruna dostaje się do uszu reszty załogi. Wadą tej poczty jest jedynie to, że Hałuj podsłuchujący rozmowy w mesie oficerów czy w kabinie dowódcy, nie może dosłyszeć każdego słowa, a tylko piąte przez dziesiąte. To, czego nie dosłyszał, dorobił sam i podał dalej. Wiadomości takie, przerabiane przy podawaniu z ust do ust, słuchane były jako nowiny wielkie i bezsprzeczne. Oczywiście sens takiej wieści niekoniecznie musiał przypominać sens oryginalnej rozmowy, która wpadła przez odwietrznik wentylatora do uszu podsłuchującego.
Później, podczas wojny, poczta ta stała się istną plagą, ale czasami i błogosławieństwem okrętu. Błogosławieństwem, gdyż mimo że wiele wieści trzymanych było w sekrecie przed nieoficerską częścią załogi, wszyscy je znali. Plagą zaś była dlatego, że zazwyczaj przekręcała i wyolbrzymiała fakty. W miarę jak wypadki wojenne zaczęły się toczyć, nerwy ludzi rozstrajały się, a usta jak wskazówki nerwomierzy wypowiadały straszliwe rzeczy o oczekującej nas akcji, topieniu się itp. Charakter takiej wieści zależał od krasomówstwa poszczególnych jej przedstawicieli.
Pewien oficer postanowił zmierzyć szybkość i sprawność działania tej poczty. W mesie oficerskiej przy pogawędce poobiedniej powiedział do drugiego oficer coś w tym rodzaju: ‘Dowiedziałem się od majstra dokjardu, że czas wyznaczony na reperację okrętu został skrócony z dwóch miesięcy do dwóch tygodni, więc pozostało już niewiele postoju. Co więcej, bazą naszą ma być Cejlon, jako podstawa wypadowa na Japończyków’. Potem zapalił papierosa i wyszedł na pokład. Dokładnie w pół minuty po wypuszczeniu tej wieści mógł sam zauważyć grupki marynarzy na pokładzie dyskutujących sprawę opuszczenia doku w ciągu dwóch dni i obrania kierunek prosto na Tokio.”
Bibliografia: Wincenty Cygan, „Granatowa załoga”.
Fotografia: ORP „Błyskawica” podczas obchodów Święta Morza w Gdyni w 1938 roku. Pokolorowane zdjęcie z czasopisma „Morze i Kolonie” nr. 2 z lutego 1939 roku. Źródło: FBC, domena publiczna.
Marek Korczyk