W styczniu i lutym 1940 roku, w trakcie wojny zimowej, armia Finlandii przystąpiła do kontrataku przeciwko tym jednostkom Armii Czerwonej, które stacjonowały poza głównym frontem na Przesmyku Karelskim. Główne uderzenie rozpoczęło się 6 stycznia 1940 roku i zostało przeprowadzone przez oddziały IV Korpusu Armii generała majora Hägglunda. Szybko i skutecznie otoczono w kotłach siły sowieckie z tzw. grupy północnej. Finowie liczyli, że w tak beznadziejnej sytuacji Sowieci poddadzą się. Wbrew temu jednak Armia Czerwona stawiła twardy opór, zmieniając swoje „kotły” w fortece. Ich zdobywanie było trudne i przynosiło różne efekty.
Wyjątkową wytrwałość okazała radziecka 168. Dywizja, która przetrwała w okrążeniu aż do końca wojny zimowej. Tak pisał o tym fiński marszałek Carl Gustaf Mannerheim w swoich „Wspomnieniach”:
„Liczyliśmy na to, że znając beznadziejność swego położenia [okrążony] nieprzyjaciel złoży broń, co pozwoliłoby nam przemieścić znaczne siły do innych zadań. Tymczasem podjął on długotrwałą i niezwykłą walkę, która, wraz z podejmowanymi przez Rosjan próbami wsparcia ze wschodu, na długo związała siły IV Korpusu.
W walce z grupą północną zastosowano taktykę podobną do tej, która doprowadziła do zwycięstw na drodze do Raate i pod Suomussalmi: 168 Dywizja i towarzysząca jej brygada pancerna zostały zamknięte w dziesiątkach 'kotłów’, lecz nie zważając na to, broniły się z niepokojącą wytrwałością. Żołnierze okopali się w silnych punktach oporu, ustawiając dookoła czołgi, a w środku artylerię. W ten sposób panowali nad okolicznym terenem, który składał się z pokrytych lasem pagórków o otwartych i stromych stokach. By zlikwidować takie pozycje, potrzeba było zarówno ciężkiej artylerii, jak i ciężkich miotaczy granatów; nacierającym brakowało i jednego, i drugiego. Dzięki zręcznie i stale dostarczanym dostawom z powietrza oraz zaopatrzeniu w mięso końskie, okrążone siły były w stanie prowadzić walkę tygodniami, a największa z nich, 168 Dywizja, zdołała wytrzymać do końca wojny.”
Ogółem jednak uderzenie na radziecką grupę północną przyniosło żołnierzom fińskim zwycięstwo oraz liczny zdobyczny sprzęt. Było to bardzo ważne, ponieważ Finom nieustannie brakowało odpowiednich ilości broni, co zmuszało ich często do korzystania z improwizowanych ładunków. Tak podsumował to Mannerheim:
„W lutym, za pomocą forsownych ataków, likwidowano jeden kocioł za drugim [na froncie północnym]. Na polu bitwy pozostało 4500 zabitych – wśród nich dwóch generałów – nie licząc tych, których przysypał śnieg na pustkowiach. Zdobycz wojenna przekroczyła wszystko, co dotąd zdobyto: 128 czołgów, 91 dział, 120 samochodów i ciągników, 62 kuchnie polowe oraz bogate uzbrojenie i sprzęt piechoty.”
Fotografia: fińscy żołnierze w Harlu w 1940 roku. Wikimedia, SA-kuva, CC BY 4.0.
Marek Korczyk