W pierwszych tygodniach swojego istnienia, pod koniec 1944 r., głównym zadaniem japońskich kamikaze było zapewnianie osłony japońskim okrętom wojennym prowadzącym działania w rejonie Leyte. Ochrona ta miała polegać na niszczeniu – lub przynajmniej czasowemu wyłączaniu z walki – amerykańskich lotniskowców, w efekcie czego ataki lotnictwa na japońskie okręty zostałyby znacznie ograniczone. Cel ten jednak nie został osiągnięty, co wywoływało wśród kamikaze niemałe zniechęcenie i irytację. Wymownie opisał to kmdr Tadashi Nakajima w książce pt. „Boski Wiatr. Japońskie formacje kamikaze w II wojnie światowej”:
„24 października sytuacja stała się krytyczna. Tego ranka pogoda była wyjątkowo zła i wpędziła nasze myśliwce i samoloty zwiadowcze w poważne tarapaty. Zmasowany nalot Drugiej Floty Powietrznej na amerykańskie siły operacyjne doszedł do skutku, ale z powodu fatalnej aury nie przyniósł oczekiwanych rezultatów: uszkodzono jedynie 5 okrętów nieprzyjacielskich – 3 niszczyciele i dwa krążowniki [w rzeczywistości tylko USS ‘Leutze’ i ‘Ashtanbula’].
Tego samego feralnego dnia wysłano 14 myśliwców ‘Zero’ w celu zapewnienia osłony powietrznej okrętom Kurity w przeprawie przez Morze Sibuyan, ale silny ostrzał z ciężkiej broni przeciwlotniczej zmusił je do odwrotu. Brak skutecznej łączności spowodował, że owe myśliwce zostały zaatakowane przez własne okręty – dokładnie te, którym miały zapewnić ochronę. Wkrótce potem na nieosłoniętą flotę Kurity uderzyły z ogromną, niszczycielską siłą amerykańskie samoloty bojowe.
Zmartwiali słuchaliśmy rozpaczliwych sygnałów radiowych, wysyłanych przez nasze okręty z prośbą o wsparcie powietrzne. Niemal fizycznie wyczuwaliśmy wibracje i fale wywołane padającymi bombami i pociskami wroga. Wczesnym popołudniem bilans strat był wstrząsający: jeden po drugim, w mniejszym lub większym stopniu, wszystkie pancerniki Kurity uległy uszkodzeniu. Ciężki krążownik ‘Myoko’ i superpancernik ‘Musashi’ zostały wyłączone z akcji i pod eskortą dwóch niszczycieli z wolna wycofywały się na zachód. Na południu, na Morzu Sula, nieprzyjaciel unieruchomił pancernik ‘Fuso’ i któryś z niszczycieli – oba należące do sił admirała Nishimury. Jeszcze nie zdołaliśmy ochłonąć po usłyszeniu tych wieści, gdy spadł na nas najcięższy cios: niezatapialny pancernik ‘Musashi’, najpotężniejszy w historii okręt wojenny, został poważnie uszkodzony poniżej linii zanurzenia. Kurita zdecydowanie wycofywał się na zachód i drogą radiową gorzko wyrzucał nam brak wsparcia lotniczego, który naraził go na miażdżący atak wroga i drastycznie obniżył jego siłę bojową.

Pilotów kamikaze ogarnęła czarna rozpacz. Każdy cios zadany okrętom Kurity przyjmowali oni jako osobistą klęskę; na siebie biorąc odpowiedzialność za niepowodzenie akcji marynarki, bo przecież jedynym celem utworzenia Korpusu Szturmowego ‘Shimpu’ było zniszczenie lotniskowców wroga, a tym samym uniemożliwienie lotnictwu pokładowemu podjęcia ataków przeciwko japońskim okrętom, udającym się w obszar zatoki Leyte.
Do tej pory nie przeprowadzono ani jednego skutecznego atak u samobójczego. Nie udało się w ogóle zlokalizować głównych sił operacyjnych wroga na otwartym morzu. Napięcie i niepokój wśród pilotów wzrosły do ostatecznych granic – byli u kresu wytrzymałości nerwowej. Z niespotykaną niecierpliwością oczekiwali doniesień o [dalszych] ruchach sił nieprzyjaciela.”
Bibliografia: Rikihei Inoguchi, Tadashi Nakajima, Roger Pineau, „Boski Wiatr. Japońskie formacje kamikaze w II wojnie światowej”.
Fotografia tytułowa: japoński ciężki krążownik „Myoko” w 1945 r. w Singapurze, po zakończeniu II wojny światowej. Obok widoczne dwa okręty podwodne I-501 oraz I-502. Pod koniec 1944 r. „Myoko” był jednym z okrętów jakim bezpieczeństwo miały zapewnić ataki kamikaze na amerykańskie lotniskowce. Źródło: Wikimedia / IWM A 30701, domena publiczna.
Marek Korczyk