Była zima, przełom 1941 i 1942 roku. Aleksander Iljicz Szumilin – porucznik Armii Czerwonej – otrzymał zadanie polegające na odbiciu zajętej przez żołnierzy Wehrmachtu wioski. Do tego celu przydzielono mu 50 ludzi – pozornie wystarczająco dużo, by przeprowadzić sprawny kontratak. Sęk w tym, że byli oni uzbrojeni w łącznie… jeden karabin maszynowy DP oraz jeden pistolet maszynowy PPSz. W dodatku dowództwo z dumą określiło ten sprzęt – jedną PPSz oraz jeden DP – jako istotne „wsparcie ogniowe”. Tak pisał o tym Szumilin:
„Dzień przed natarciem do kompanii przysłali ręczny karabin maszynowy z dwoma dyskami amunicji. Pułkowi powiedzieli przy tym:
– Wzmacniamy cię środkami ogniowymi i dajemy erkaem! Dlatego wieś ma być zdobyta za wszelką cenę!
Automat PPSz miał tylko mój ordynans. Oto właściwie całe środki ogniowe. Chrząknąłem pod nosem i powiedziałem:
– Erkaem i pepesza na całą kompanię to według mnie nieco mało i wy to określacie, jako środki ogniowe? Tu bateria dział będzie za mało! A wy chcecie, żebym ja to zrobił z jednym erkaemem? Dwie kompanie już padły pod Czuchino. A efektów nie ma. Na śniegu przed wsią leżą setki trupów. I wy chcecie, żebym z jednym erkaemem brał wieś?
– Nie jednym erkaemem! Masz pół setki ludzi!
– Pół setki ludzi to jak pół setki nabojów. Jeden strzał i nic z nich nie zostanie.”
Logika dowództwa była zatem prosta – Szumilin nie potrzebuje więcej broni, ponieważ ma wielu ludzi. Może uderzyć frontalnie i przeważyć szalę bitwy samą liczbą swoich żołnierzy. Oczywiście, taki atak musiał oznaczać olbrzymie straty. Ale to nie miało znaczenia, gdyż wartość karabinu maszynowego DP była wówczas większa niż życia szeregowego żołnierza.
Podwładni Szumilina mieli jednak niemałe szczęście, ponieważ ich dowódca nie zamierzał tracić ludzi we frontalnym uderzeniu. Atak przeprowadził w nocy, skutecznie zaskakując Niemców i zmuszając ich od odwrotu. Obeszło się zatem bez masakry pozbawionych wsparcia szeregowców, choć akurat ten przykład pomyślunku dowódcy niekoniecznie musi być reprezentatywny dla Armii Czerwonej, gdzie siłami i życiem żołnierzy szafowano niemal dowolnie…
Fragment książki: Aleksander Iljicz Szumilin, „Wańka Trep Tom 2”.
Fotografia: żołnierze Armii Czerwonej podczas walk w ruinach. Dwaj z nich są uzbrojeni w pepesze (PPSz) a trzeci w karabin maszynowy DP. Wikipedia/IWM, domena publiczna.
Marek Korczyk