W czasie II wojny światowej wielu sławnych ludzi zdecydowało się na wsparcie amerykańskiej armii. Niektórzy szukali awanturniczej eskapady, poczytując konflikt zbrojny jako romantyczną przygodę, która przysłuży się budowaniu określonej legendy. Niektórzy dostali regularne powołanie do armii. Jeszcze inni, bardziej w przypływie patriotyzmu, postanowili zaciągnąć się do wojska samodzielnie, by tym samym wypełnić obowiązek względem ojczyzny.
Do tej ostatniej grupy należał Henry Fonda. Wybitny amerykański aktor już w latach czterdziestych uchodził za gwiazdę Hollywood. Filmy z jego udziałem cieszyły się ogromną popularnością, a w czasie wieloletniej kariery zdarzały się mu grać w produkcjach opowiadających o losach wojny. W 1942 roku Fonda zdecydował się wstąpić do amerykańskiej marynarki wojennej. Swoją decyzję skomentował w charakterystyczny dla siebie sposób: „Nie chcę uczestniczyć w udawanej wojnie w studiu filmowym”.
Fonda odbył najpierw szkolenie podstawowe, potem skończył Szkołę Kwatermistrzowską, gdzie wyróżniał się ocenami. Stosunkowo szybko otrzymał nominację do stopnia porucznika (został zatem oficerem), a w pozostawionych archiwalnych wpisach dowódców na jego temat – jak pisze Kali Martin – przebrzmiewały pochwały cech przywódczych, postawy, lojalności i intelektu. Przez trzy lata Fonda służył w US Navy w czasie kampanii na Pacyfiku. Brał udział głównie w działaniach planistycznych.
Po zakończeniu konfliktu do 1948 roku pozostał żołnierzem rezerwy. Kontynuował także imponującą karierę filmową, ponownie grając w klasykach kina wojennego. Wystąpił między innymi w takich produkcjach jak „Najdłuższy dzień” czy „Bitwa o Ardeny”. Być może doświadczenie zdobyte w marynarce wojennej procentowało – Fonda na ekranie jest bowiem wręcz modelowym żołnierzem!