Zdobycie Eben Emael – spektakularny wyczyn niemieckich spadochroniarzy

Właściwie od początku II wojny światowej niemiecka armia odnosiła same sukcesy, przeprowadzając kolejne udane operacje, w których na dużą skalę wykorzystywano nowoczesną taktykę wojny błyskawicznej. Po podbiciu Polski, Norwegii i Danii 10 maja 1940 roku Niemcy rozpoczęły kolejną ofensywę, której celem stały się Belgia, Holandia i Francja. Armia francuska była uznawana za jedną z najsilniejszych i najlepszych w Europie, a ówcześni wojskowi często cenili ją wyżej niż niemiecki Wehrmacht. Francja miała być zatem dla Wehrmachtu swoistym egzaminem. Belgia od początku kampanii traktowana była jedynie jako przystanek na drodze do większego celu. W tym wypadku za największe wyzwanie uznawano przełamanie obrony twierdzy Eben Emael. Doktryna Blitzkriegu okazała się niezwykle skuteczna także w tym wypadku, udowadniając, iż w konfrontacji z nowoczesnymi środkami prowadzenia walk twierdze powszechnie uznawane za „niezdobyte” wcale takie nie były.

Belgijska obrona

Operacja Fall Gelb (takim kryptonimem oznaczono atak Niemiec na Belgię, Holandię i Francję) rozpoczęła się 10 maja 1940 roku o godzinie 2:30 nad ranem, gdy 64 żołnierzy Wehrmachtu przekroczyło granicę z Holandią w celach rekonesansu oraz rozpoznaniu francuskich forpocztów. Zaledwie trzy godziny później doszło do agresji na Belgię, która odgrywała kluczową rolę w planie niemieckich wojskowych. Przejście przez jej terytorium miało umożliwić Wehrmachtowi oskrzydlenie Linii Maginota i ominięcie głównego pasa umocnień na granicy francusko-niemieckiej. Jednym z założeń była przeprawa przez niewysokie, choć trudno dostępne góry Ardeny. Manewr ten Niemcy zastosowali w czasie II wojny światowej – drugi raz w 1944 roku w czasie desperackiej próby wyprowadzenia kontrofensywy na froncie zachodnim. W 1940 roku plan sprawdził się doskonale i w ostatecznym rozrachunku pozwolił nie tylko na wtargnięcie na terytorium Francji, zaskoczenie przeciwnika, ale i uniknięcie walk o same fortyfikacje oraz długotrwałej wojny pozycyjnej. Należy uczciwie oddać, iż belgijska armia – mimo prób obrony – nie była na ogół większym wyzwaniem dla Wehrmachtu dysponującego ogromną przewagą liczebną i technologiczną. W ocenie belgijskich sztabowców kluczowym punktem obrony miała się stać nowoczesna, zbudowana w 1935 roku twierdza Eben Emael i linia obrony wyznaczona na Kanale Alberta. Po jej przełamaniu wojska belgijskie miały połączyć się z sojuszniczymi armiami: francuską i Brytyjskim Korpusem Ekspedycyjnym, by kontynuować walkę. Założenie wydawało się słuszne i opierało się na zaakceptowaniu wojennej rzeczywistości – Belgowie nie byli w stanie bronić się sami.

Legenda Eben Emael

Stąd też stworzenie Eben Emael miało przedłużyć szanse na skoordynowane wycofanie. Budowa twierdzy zajęła Belgom trzy lata. Fort strzegł głównie Liege i Kanału Alberta, a umocnienia zajmowały ogromną powierzchnię kilkudziesięciu hektarów. Oprócz bunkrów i głębokich wykopów (załoga Eben Emael znajdowała się kilkadziesiąt metrów pod ziemią, co czyniłoby  nieskutecznymi próby nalotu) położoną na wzgórzu fortecę chroniła fosa. Całość wieńczyły bunkry, w których rozmieszczono stanowiska karabinów maszynowych, a wewnątrz umocnień znajdowała się kopuła z działami kal. 75 mm i 120 mm. Zostały obsadzone przez ponad 1000 ludzi pod dowództwem majora Jeana Jottranda. W skład załogi wchodzili doborowi belgijscy żołnierze, którzy doskonale zdawali sobie sprawę ze stawki obrony Eben Emael. Ponadto, działa Eben Emael mogły nie tylko dziesiątkować nacierające siły przeciwnika, lecz także burzyć ważne mosty i przeprawy – tym samym uniemożliwiając przeprowadzenie blitzkriegu.

Wejście do fortecy Eben-Emael (Wikipedia, CC0).

Oprócz dział i kaemów twierdzy, wpływ na to jej bezpieczeństwo miała wymyślna pułapka przygotowana na czołgi Wehramchtu.

Pułapka ta została zamontowana przy jedynym wejściu do twierdzy – prowadzącym przez zachodni bunkier wjazdowy nr 3. Wejście to było osłaniane przez karabiny maszynowe i działo przeciwpancerne. Na samym wejściu jednak, zamiast masywnych wrót, zamontowano zwykłą stalową kratę. Wyglądała ona – na tle rosłego bunkra – dość niestandardowo.

W istocie jednak stanowiła przeszkodę, którą trudno było zniszczyć z dystansu – w końcu pociski przelatywałyby w przerwach między kratami. Logiczną metodą zniszczenia takiej przeszkody stanowiłoby zatem staranowanie jej z użyciem czołgu. Działanie takie byłoby jednak dokładnie tym, na co liczyli Belgowie.

Gdyby bowiem niemiecki panzer (lub samochód pancerny) staranował kratę broniącą wejścia do Eben Emael, to przejechałby dalej tylko krótki odcinek. Tuż za stalową kratką znajdowały się bowiem elektryczne siłowniki, podnoszące drewniany pomost i odsłaniające 6-metrową fosę. Atakujący czołg musiałby się przed nią zatrzymać, stając się tym samym bardzo łatwym celem. Zostałby zapewne wkrótce zniszczony przez obrońców, a jego wrak zablokowałby cały wjazd. W dodatku tuż przed nim nadal znajdowałaby się wspomniana fosa. Czyli – mówiąc w skrócie – jedyne wejście do Eben Emael stałoby się wręcz niemożliwe do pokonania.

Niemcy mieli jednak świadomość zarówno znaczenia strategicznego, jak i potęgi twierdzy Eben Emael dla obrony Belgii. Sztabowcy Wehrmachtu przedstawiali różne rozwiązania, które mogły umożliwić jej zdobycie. Część z nich opierała się na założeniu, iż twierdza może zostać zdobyta jedynie po oblężeniu, co z kolei kosztowałoby niemiecką armię dużo czasu i w ogólnym rozrachunku uniemożliwiłoby prowadzenie ofensywy na kierunku francuskim. Co więcej, zalegnięcie pod Eben Emael przekreśliłoby szanse uzyskania zaskoczenia w przejściu sił pancernych przez Ardeny. Wyeliminowanie z walki fortu było zatem warunkiem koniecznym powodzenia ofensywy i mogło stanowić o losach kampanii.

Przełomem w planowaniu działań przeciwko Eben Emael było uświadomienie sobie, iż wojna pozycyjna nie jest jedynym możliwym rozwiązaniem, a belgijscy sztabowcy – posługując się utartymi schematami – nie byli przygotowani do odparcia ataku powietrznego. W Eben Emael znajdowała się wprawdzie liczna i stosunkowo nowoczesna artyleria, jednak twierdza właściwie nie posiadała skutecznej obrony przeciwlotniczej. Wynikało to zresztą z przyczyn praktycznych – ówczesne bomby lotnicze i tak nie stanowiły zbyt dużego zagrożenia dla ukrytej głęboko pod ziemią załogi twierdzy.

Fallschirmjägerzy wkraczają do akcji

Dowództwo niemieckie postanowiło wykorzystać właśnie tą lukę w planowaniu obrony i przeprowadzić atak z wykorzystaniem jednostki spadochroniarzy (Fallschirmjäger). Była to wówczas formacja innowacyjna, warto zatem poświęcić chwilę na opisanie jej genezy.

Niemieccy spadochroniarze podczas walk na froncie włoskim w lutym 1944 roku (NAC).

Formacja ta, co ciekawe, wywodziła się nie z kręgów armii, lecz pruskiej policji – a głównym jej inicjatorem był sam Herman Göring.

W pierwszych latach rządów nazistów w Niemczech Herman Göring był zwierzchnikiem pruskiej policji politycznej, z której w przyszłości miało wyłonić się złowieszcze gestapo. Göringowi zależało jednak nie tylko na wzroście znaczenia samej policji – potrzebował uzbrojonych oddziałów, które mogłyby zwalczać przeciwników reżimu Hitlera. Dlatego też utworzył tzw. lotne brygady policyjne.

Brygady te – wedle propagandowego mitu – miały rozbijać komórki wrogiej wobec nazistów partii komunistycznej, lądując uprzednio na dachu budynku, w którym akurat zebrali się niemieccy komuniści. W rzeczywistości lotne brygady Göringa były po prostu mobilnymi oddziałami, które nie desantowały się na dachach budynków, lecz szybko i brutalnie pacyfikowały wszelkie masowe wystąpienia opozycji.

Przełomem okazał się dopiero rok 1935. Wówczas spadochroniarstwo z rzadkiej dyscypliny zmieniało się w popularny sport. Do Niemiec trafiały coraz liczniejsze wieści z faszystowskich Włoch oraz Związku Radzieckiego – gdzie tworzono oddziały wojskowe skaczące na spadochronach. W związku z tym Göring także zaczął uczyć swoich podwładnych skoków spadochronowych. Dzięki temu powstały pierwsze zalążki Fallschirmjägerów.

Formalną przeszkodą dla otwartego utworzenia niemieckich jednostek powietrznodesantowych stały się jednak ograniczenia traktatu wersalskiego – według zawartych w nim zapisów Niemcy nie mogły posiadać oddziałów tego typu. Jak jednak wiadomo, niemieccy przywódcy na przeróżne sposoby obchodzili owe ograniczenia. Tak też było i w tym przypadku – wszelkie szkolenia spadochronowe były bowiem realizowane w ramach policji, co nie było zabronione.

Sytuacja ta nie trwała zresztą długo, ponieważ Hitler szybko zaczął nie tylko omijać traktat wersalski, lecz wprost łamać zawarte w nim ograniczenia. Dlatego też „policyjny” batalion spadochronowy Göringa powiększył się do rozmiarów pułku, który – pod wymowną nazwą „General Göring” – w 1936 roku został oficjalnie dołączony do Luftwaffe. Następnie, na początku 1939 roku, pułk ten połączono z oddziałami spadochronowymi tworzonymi przez wojska lądowe (niem. Heer).

Efektem tego było utworzenie dwóch dywizji powietrznodesantowych – 7. i 22. Druga z nich była de facto dywizją piechoty przewożoną przez samoloty, pierwsza jednak stanowiła rzeczywistą jednostkę spadochronową. Oznaczało to, że w dniu wybuchu II wojny światowej formacja Fallschirmjägerów była już zebrana i gotowa do walki. W przeciwieństwie do sił zbrojnych innych państw, podlegała ona lotnictwu (Luftwaffe), a nie wojskom lądowym (Heer). Było to niewątpliwie zgodne z ambicjami Göringa, który jako dowódca Luftwaffe chciał wydawać bezpośrednie rozkazy także spadochroniarzom.

Prawdziwym sprawdzianem dla niemieckich spadochroniarzy miał być właśnie atak na Eben Emael. Plan ataku z ich użyciem powstał z inicjatywy Hitlera, a kluczową rolę w jego opracowaniu odegrał gen. Kurt Student. Szkolenie do tego zadania Fallschirmjägerzy zaczęli już od listopada 1939 roku. Niemcy odtworzyli nawet układ twierdzy, by żołnierze ćwiczyli w warunkach zbliżonych do bojowych. Założenie było stosunkowo proste – spadochroniarze mieli zostać zrzuceni z powietrza na teren twierdzy, by następnie, przy wykorzystaniu szybkości działań i zaskoczenia obrońców, uchwycić kluczowe punkty, wysadzić w powietrze część umocnień i utorować drogę dla jednostek regularnej armii prowadzącej ofensywę lądową.

Upadek legendy

10 maja niemieccy spadochroniarze ruszyli do ataku na pokładzie szybowców DFS 230 holowanych przez transportowe Ju 52. Mimo pewnych trudności i zerwania się dwóch szybowców przed dotarciem do celu (w tym tego w którym znajdował się dowódca oddziału por. Rudolf Witzig), większość maszyn wylądowała w miejscu przeznaczenia, czyli dosłownie na fortecy Eben Emael. Do działania oddelegowano łącznie cztery grupy zadaniowe, z czego 85 ludzi działających w ramach grupy „Granite” miało atakować bezpośrednio Eben Emael. Członkowie pozostałych trzech grup mieli uchwycić przeprawy na Kanale Alberta.

Po dotarciu do twierdzy Fallschirmjägerzy, nad którymi dowodzenie przejął starszy sierżant Helmut Wenzel, od razu przystąpili do likwidacji stanowisk artylerii i bunkrów wchodzących w skład fortecy. Przede wszystkim ważne było zadanie zniszczenia artylerii, z czego spadochroniarze wywiązali się bezbłędnie. Użyli ładunków kumulacyjnych o dużej mocy, co samo w sobie było istotną innowacją technologiczną. Całość zajęła im raptem kilkadziesiąt minut. Gdy por. Witzig wraz z żołnierzami z zerwanych przedwcześnie szybowców dotarł do fortecy, była ona już bezbronna i pozbawiona stanowisk ogniowych. Fallschirmjaegerzy zajęli się wówczas walką z belgijską załogą, która wciąż stawiała opór. Belgowie skapitulowali dopiero następnego dnia, gdy do Eben Emael przybyły oddziały niemieckiej 6. Armii.

Dalsza walka była bezcelowa – bez dział obrońcy fortecy byli bezsilni wobec atakujących, a sama twierdza stawała się bezużyteczna w obronie terytorium Belgii. W tym samym czasie spadochroniarze z niemieckich 7. i 22. Dywizji Spadochronowych zostali zrzuceni w innych kluczowych punktach, co pozwoliło im na uchwycenie mostów na belgijskich i holenderskich kanałach.

Niemiecki oficer przesłuchuje trzech belgijskich jeńców w maju 1940 roku. Źródło: NAC.
Niemiecki oficer przesłuchuje trzech belgijskich jeńców w maju 1940 roku. Źródło: NAC.

Zwycięstwo spadochroniarzy miało znaczenie nie tylko militarne, lecz także propagandowe. Porucznik Witzig oraz odpowiedzialny za szkolenie spadochroniarzy kapitan Walter Koch otrzymali Krzyże Rycerskie. Propaganda niemiecka z kolei opiewała wykorzystanie „nowej metody ataku”, jaką był powietrzny desant na silnie ufortyfikowaną twierdzę. Niewątpliwie był to niezwykły wyczyn, który wyznaczył nowe trendy w prowadzeniu działań wojennych. Zdobycie Eben Emael wpisywało się w założenia wojny błyskawicznej, a wykorzystanie spadochroniarzy na tak dużą skalę udowodniło, iż mogą być oni kluczowym elementem w przyszłych operacjach. Oczywiście, należy odnotować, iż powodzenie akcji było możliwe dzięki jedynie symbolicznemu wymiarowi belgijskiej obrony przeciwlotniczej. Atakujący spadochroniarze byli niemal całkowicie bezpieczni i mogli wylądować w samym centrum wrogiej twierdzy, nie obawiając się ostrzału.

Podsumowanie

Dzięki temu niemiecka Grupa Armii B mogła przeprowadzić błyskawiczną ofensywę, którą wcześniej znacznie wsparły wojska inżynieryjne, stawiając most pontonowy na rzece Mozie. W ofensywie brały udział XXXIX Korpus pancerny, XVI Korpus pancerny Hopnera, XV Korpus pancerny Hotha, XLI Korpus pancerny Reinhardta oraz XIX Korpus pancerny Guderiana. Wojska niemieckie przeszły przez las ardeński, w praktyce omijając fortyfikacje Linii Maginota, co zgodnie z oczekiwaniami niemieckich sztabowców było ogromnym zaskoczeniem dla wojsk alianckich. Walki w samej Belgii trwały przez tydzień, ale mimo stosunkowo dobrej koordynacji wycofywania nie uratowały aliantów przed porażką.

Marek Korczyk – historyk, absolwent Uniwersytetu Śląskiego. Do jego zainteresowań należą przede wszystkim historia wojskowości oraz dzieje XX wieku. Kolekcjoner różnego rodzaju antyków, zwłaszcza numizmatycznych i filatelistycznych, oraz militariów. Za swój cel uważa obiektywne przedstawianie dziejów minionego stulecia oraz popularyzację mniej znanych źródeł i materiałów historycznych.

Szymon Cieślik – modelarz oraz pasjonat wszelkiego rodzaju uzbrojenia, począwszy od czasów prehistorycznych aż po współczesną broń. Interesuje się także innymi aspektami techniki, które popularyzuje w swojej pracy modelarskiej. Głównym zagadnieniem, jakiego badaniem się zajmuje, są militarne dzieje II wojny światowej. 

Bibliografia:

–  K. Kubiak, J. Lizut, „Wielki blef, czyli desant na twierdzę” [w:] „Historia Wojsko i Technika”, nr 1/2016.
–  Alan Shepperd „Francja 1940. Blitzkrieg na Zachodzie”, Poznań 2009.
– Bevin Alexander, „Jak zwyciężali wielcy dowódcy. Od Hannibala do MacArthura”, Warszawa 2007.
– Chris Bishop, Chris Mcnab, „Kampanie II wojny światowej”, Bielsko-Biała 2012.Zdjęcia wykorzystane w artykule – Internet, domena publiczna. Opisy zdjęć zostały wykonane przez autorów.

Fotografia tytułowa: zajęcie twierdzy Eben-Emael przez niemieckich spadochroniarzy – współczesna rekonstrukcja historyczna. Widoczna makieta szybowca DFS 230. Źródło: Wikipedia/Wasily, domena publiczna.