W czasie II wojny światowej neutralność Szwecji były niejednokrotnie wystawiana na próbę. Do jednej z takich sytuacji doszło w czerwcu 1940 roku, kiedy do Szwecji płynęły zakupione we Włoszech 4 szwedzkie niszczyciele – „Psilander”, „Puke”, „Romulus” i „Remus”. Podczas rejsu zatrzymały się koło Tórshavn na Wyspach Owczych gdzie zostały przejęte – pod groźbą użycia siły – przez Brytyjczyków.
Afera Psilandera
Wydarzenie to, które przeszło do historii jako incydent z Tórshavn lub afera „Psliandera”, wywołało w Szwecji ożywioną dyskusję. Zastanawiano się, czy dowódca 4 niszczycieli Torsten Hagman postąpił słusznie, poddając swoje okręty Brytyjczykom. Aby obronić jego decyzję powołano się na przykład rosyjskiego admirała Niebogatowa, który poddał swoje okręty japońskim siłom adm. Togo pod Cuszimą w 1905 roku – tym samym ratując swoich marynarzy przed niechybną śmiercią. Dokładnie pisał o tym szwedzki dziennikarz Gunnar Mullern w książce Borysa Michajłowicza Czetwieruchina pt. „Ostatni z Cuszimy”:
„Aby wzmocnić neutralną pozycję Szwecji na morzu, rząd tego kraju zakupił we Włoszech za duże pieniądze cztery używane kontrtorpedowce – dwa duże i dwa małe. W drodze do kraju okręty płynące pod narodową banderą Szwecji weszły do portu Thorshavn na Wyspach Owczych, aby stamtąd kontynuować rejs na szwedzkie wody przybrzeżne. W tamtym okresie Wielka Brytania znajdowała się w wielce trudnej sytuacji. Francja podpisała właśnie w Compiegne akt kapitulacji i nikt nie mógł zagwarantować, że Niemcy nie zarekwirują również francuskiej floty, aby użyć jej następnie przeciwko znajdującej się w trudnym położeniu Wielkiej Brytanii.
Rząd brytyjski wydał więc rozkaz zajęcia czterech szwedzkich okrętów cumujących w Thorshavn. I tak oto cztery duże brytyjskie kontrtorpedowce pojawiły się nagle u wejścia do portu i przekazały dowódcom szwedzkich jednostek, aby opuścili bandery i poddali się. W razie odmowy wykonania rozkazu zagrożono Szwedom otwarciem ognia.

Dowódcą owych czterech szwedzkich jednostek był [późniejszy] komandor Torsten Hagman. Doszedł on do wniosku, że wobec przewagi, jaką dysponowali Brytyjczycy, jego ewentualny opór jest całkowicie bezcelowy. Jego okręty były bowiem zakotwiczone w taki sposób, że gdyby doszło do wymiany ognia, mógłby wykorzystać do obrony przed brytyjskimi okrętami tylko dwa z posiadanych dział. Gdyby Hagman odmówił wykonania rozkazu, doszłoby do bezsensownego przelania krwi. Taki incydent miałby skutki nie tylko dla czterech szwedzkich kontrtorpedowców, ich oficerów i marynarzy. Nieobliczalne byłyby także konsekwencje polityczne. W najgorszym wariancie zdarzenie takie mogłoby wciągnąć Szwecję w tryby wojny.
Hagman miał jeszcze jedną możliwość, z której mógł skorzystać, gdyby odmówił opuszczenia flag. Mógł mianowicie otworzyć zawory denne i zatopić wszystkie cztery okręty wraz z ich banderami powiewającymi na masztach. Udałoby mu się dzięki temu z pewnością ocalić honor szwedzkiego marynarza, ale z drugiej strony kupione i wyposażone za duże pieniądze okręty zostałyby bezpowrotnie stracone. Po zwołaniu narady z udziałem oficerów i po rozważeniu wszystkich wariantów Hagman postanowił opuścić banderę i wpuścić angielskich marynarzy na pokład szwedzkich okrętów bez stawiania oporu.
Rząd szwedzki rozpoczął oczywiście natychmiastowe negocjacje w Londynie za pośrednictwem swego ambasadora Bjorna Prytza. Kilka tygodni później rząd brytyjski zwrócił cztery zagarnięte jednostki, które mogły już bez przeszkód kontynuować rejs w stronę szwedzkich wód terytorialnych. Brytyjczycy zapłacili nawet odszkodowanie z tytułu strat, jakie w wyposażeniu okrętów ponieśli Szwedzi.”
Szwedzkie niszczyciele – czy słusznie zrezygnowały z walki?
„Incydent w Thorshavn wywołał w Szwecji ożywioną dyskusję. Byli tacy, którzy uważali, że Hagman dopuścił się haniebnego czynu, chociaż uratował okręty od zniszczenia, a ich załogi od nieuniknionego przelewu krwi. Według nich zhańbił on szwedzką banderę, co jest poważnym przestępstwem, którego nigdy nie wolno będzie mu wybaczyć, ponieważ obowiązkiem każdego żołnierza jest dać się zabić na polu chwały. Sens tego incydentu najdobitniej wyraził kontradmirał Gosta Ehrensvard w rozkazie, który skierował do floty przybrzeżnej: ‘Zabraniam wszystkim podległym mi dowódcom pod jakimkolwiek pozorem przekazywania powierzonych im okrętów obcym państwom. Najważniejszy jest honor bandery’.

Wiceadmirał Fabian Tamm zachował się rozsądniej. Stwierdził, że zdarzenie miało charakter wyjątkowy i nie można go w żaden sposób odnieść do szwedzkiej polityki neutralności. Opuszczenie bandery w porcie Thorshavn nie powinno też stać się przedmiotem otwartej debaty, tylko należy o nim jak najprędzej zapomnieć. Ostatecznie rozsądek wziął górę, chociaż romantyczne postawy w czasie wojny zawsze cieszyły się dużą popularnością.
Minister sprawiedliwości wyjaśnił z kolei, że nie zachodzą żadne okoliczności usprawiedliwiające konieczność postawienia Hagmana i jego oficerów przed sądem wojennym. Rząd koalicyjny wyraził swą opinię dopiero po jakimś czasie, kiedy to Hagman mianowany został komandorem. Tym samym dano wszystkim jasno do zrozumienia, że w Thorshavn zachował się we właściwy sposób. Można jednak śmiało stwierdzić, że los Hagmana byłby inny, gdyby na przełomie stuleci w sposobie myślenia ludzi nie powstał wyłom spowodowany kapitulacją Niebogatowa pod Cuszimą i jego odważną postawą w czasie procesu w St. Petersburgu.”
Bibliografia: Borys Michajłowicz Czetwieruchin „Ostatni z Cuszimy”.
Fotografia tytułowa: szwedzkie niszczyciele zakupione we Włoszech (od lewej) „Remus”, „Romulus”, „Psilander” i „Puke” na zdjęciu z 1940 roku. Źródło: Wikimedia, domena publiczna.
Marek Korczyk