Kluczowym momentem kampanii norweskiej z 1940 roku był desant aliantów w Bjerkvik, który wiązał się z wyparciem z tego miasta żołnierzy niemieckich. Przeprowadzone uderzenie miało bardzo „koalicyjny” charakter – atakowała francuska Legia Cudzoziemska, wspierana przez Polaków z Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich, Brytyjczyków z Royal Navy oraz norweskich narciarzy.
Atak Royal Navy i Legii Cudzoziemskiej na Bjerkvik
Atak rozpoczął się 12-13 maja, około północy. Wówczas na niepozorną wioskę Bjerkvik poleciał grad pocisków wystrzelonych przez niszczyciele Royal Navy. Artylerzyści z Wielkiej Brytanii mogli przy tym strzelać bez zahamowań – wioska była w większości opuszczona przez Norwegów, za to znajdowali się w niej żołnierze niemieccy. Zniszczono zatem kilka budynków oraz trafiono w skład amunicji Wehrmachtu – który rozjaśnił nocne niebo swoją eksplozją. Niestety, w wyniku tego ostrzału zginęło 14 norweskich cywilów, którzy pozostali na terenie Bjerkvik.
Po tym przyszła kolej na Legię Cudzoziemską. Oddział czołowy 120 legionistów, przewieziony 4 pontonami, desantował się w pobliżu Bjerkvik. Wtedy jednak Niemcy odpowiedzieli ogniem z karabinów maszynowych, w wyniku czego francuski desant został zatrzymany. Szybko jednak brytyjskie niszczyciele otworzyły ponownie ogień, do czego doszło kilka salw znacznie cięższego kalibru – wystrzelonych przez stary, lecz wciąż groźny pancernik HMS „Resolution”.
Ogień ten uciszył niemieckie karabiny maszynowe, lecz tylko na chwilę. Żołnierze Legii Cudzoziemskiej – należący do 1 batalionu 1 Legii – wkrótce znów trafili pod ostrzał. Dopiero sprowadzenie 3 czołgów, przewiezionych na brzeg barkami, przełamało impas. Legioniści ruszyli do ataku, a Niemcy po krótkim oporze wycofali się. Jedynym „prezentem” pozostawionym przez nich były miny, na których śmierć poniosło kilku legionistów.
Od razu widać, że niemiecki opór w Bjerkvik był zdumiewająco słaby. Owszem, byli oni na straconej pozycji ale walcząc dłużej mogli zadać aliantom znacznie większe straty, a przecież o to im chodziło. Co zatem skłoniło ich do tak szybkiego odwrotu? Trzeba przyznać, że byli to Polacy.
Marsz Brygady Podhalańskiej
Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich także zapewniała osłonę Legii Cudzoziemskiej w nocy 12-13 maja 1940 roku. Choć wsparcie to nie było aż tak widowiskowe jak ostrzał z HMS „Resolution”, to jednak jego rola była niezaprzeczalna. Polacy weszli bowiem na tyły pozycji niemieckich, grożąc ich okrążeniem.
Do zadania tego został wyznaczony – już 11 maja – 2 batalion Brygady Podhalańskiej dowodzony przez ppłk Władysława Deca. Został on przetransportowany kurtami rybackim z Harstad do Bogen. Tam, wspierany przez pluton narciarzy z armii norweskiej, ruszył bezdrożami na wschód, za Bjerkvik. Droga jaką Polacy musieli pokonać była bardzo trudna – wszędzie leżał topniejący śnieg, Niemcy wysadzili wszystkie mosty, a broń i amunicja musiały być niesione na plecach. Podhalańczycy jednak wykazali się niebywałą wytrwałością i po 16 godzinach pokonali 25 km trudnego terenu – wchodząc 13 maja na tyły wojsk niemieckich. Wyczyn ten został w sztabie alianckim uznany za niemal niezwykły, a Niemców „przekonał” do szybkiej ewakuacji z Bjerkvik.
Na tym jednak wsparcie Polaków dla legionistów się nie zakończyło. Kolejnej nocy bowiem, 13-14 maja, Strzelcy Podhalańscy wespół z żołnierzami Legii Cudzoziemskiej odrzucili ostatnie niemieckie patrole broniące istotnej drogi między Bjerkvik a Öyjord. Na tym epizodzie zakończył się, sukcesem aliantów, desant w Bjerkvik. Jedynym minusem było to, że nie udało się zamknąć Niemców w okrążeniu i rozbić doszczętnie ich sił. Wynikało to jednak z faktu, że francuski 6 batalion Strzelców Alpejskich – który miał „domknąć” okrążenie – utknął w trudnym terenie i nie zdążył odciąć drogi żołnierzom Wehrmachtu.
Bibliografia: J. Odziemkowski, „Narwik 1940”.
Fotografia tytułowa: żołnierze francuscy w łodziach desantowych. Kampania norweska, 1940 rok. Źródło: Wikipedia/IWM, domena publiczna.