Bitwa u Przylądka Spatha była jakby naturalną kontynuacją wydarzeń z pierwszej połowy lipca rozgrywających się na Morzu Śródziemnym. Brytyjska Royal Navy prowadziła szereg operacji morskich, które umożliwiały nie tylko zaopatrywanie wojsk walczących w akwenie Morza Śródziemnego, ale i nękanie floty przeciwnika. Włoska marynarka wojenna Regia Marina, mimo iż dysponowała pokaźnymi siłami, ewidentnie nie chciała angażować się w większe starcia zagrażające utratą cennych okrętów. Wykazało to starcie u wybrzeży Kalabrii lub Przylądka Stilo, kiedy to 9 lipca 1940 roku zespół dowodzony przez adm. Campioni przedwcześnie wycofał się z placu boju, ustępując siłom adm. Cunninghama. Brytyjczycy zdawali sobie sprawę, iż nierozstrzygnięta bitwa wywrze odpowiedni efekt psychologiczny na dowódcach Regia Marina, którzy nie mogli dowolnie szafować siłami marynarki wojennej. Stąd też nie może dziwić, iż Włosi właściwie do końca bitwy na Morzu Śródziemnym unikali otwartych starć, co wiązało się z taktyką „nienarażania”. Sytuacja strategiczna w akwenie w drugiej połowie lipca pozwalała Włochom na w miarę bezpieczne kontrolowanie północnej i północno-wschodniej części basenu, jednakże szlaki włoskich konwojów były silnie penetrowane przez jednostki brytyjski. Stąd też niezbędne było ubezpieczenie trasy konwojowej z Półwyspu Apenińskiego do wysp Dodekanezu, gdzie rozmieszczone były włoskie bazy morskie. W związku z tym dowództwo Regia Marina zdecydowało się na odesłanie dwóch lekkich krążowników w kierunku wyspy Leros. 17 lipca w godzinach wieczornych „Bartolomeo Colleoni” i „Bande Nere” opuściły libijski Trypolis i udały się na wschód. Grupą dowodził adm. Ferdinando Casardi. Jak pisze Andrzej Perepeczko, włoski admirał był człowiekiem energicznym i pełnym pasji. Dotarcie do Leros miało umożliwić mu sformowanie silnej grupy okrętów, której trzon stanowiłyby dwa wspomniane krążowniki z ubezpieczeniem pozostających na wyspach Dodekanezu niszczycieli. Pech chciał, iż 18 lipca Brytyjczycy odesłani w rejon Krety silny zespół okrętów dowodzony przez adm. Johna Collinsa. Anglik, prócz flagowego krążownika „Sydney”, miał do dyspozycji niszczyciele „Hasty”, „Havoc”, „Hero”, „Hyperion” oraz „Ilex”. Ich zadaniem było tropienie Włochów i przecinanie ich szlaków konwojowych. Dowódca z pewnością nie spodziewał się, iż jego łupem padną nie zaopatrzeniowce, lecz znacznie cenniejsza zwierzyna. Jeszcze 18 lipca załoga jednego z włoskich okrętów poinformowała dowódcę o dostrzeżeniu samolotu zwiadowczego przeciwnika, który z pewnością wypatrzył już wyprawę nieprzyjaciela. Włosi zbagatelizowali problem, uznając, iż znajdują się w takim miejscu, iż pościg brytyjski już im nie grozi. Jednocześnie samolot był za daleko, by wysłać za nim myśliwce, wobec czego Casardi miał świadomość, iż pilot z pewnością nadał już meldunek do dowództwa w Aleksandrii. Na jego nieszczęście dowódca „Sydney” miał przeciąć drogę włoskiej floty nieopodal Krety. Rankiem 19 lipca Casardi otrzymał meldunek o spostrzeżeniu czterech niszczycieli nieprzyjaciela. Okręty faktycznie odłączyły się od krążownika, które jednak znajdował się w pobliżu i także spostrzegł wyprawę włoską. Zaalarmowani obecnością wroga marynarze brytyjscy rozpoczęli przesuwanie się na wschód, w kierunku „Sydney”, naprowadzając tym samym Casardiego na krążownik. Włosi nie dostrzegli największej brytyjskiej jednostki i niepomni niebezpieczeństwa zbliżyli się do „Sydney” na odległość 12 mil. Około 8.00 odezwały się działa brytyjskiego krążownika kal. 152 mm. Szybko zanotowano trafienie na „Bande Nere”. W efekcie na wschód od okrętu znajdowały się cztery niszczyciele, na północ śmiertelnie groźny „Sydney”. Włosi szybko zorientowali się w sytuacji i wysłali informację do dowództwa z prośbą o wsparcie siłami lotniczymi. Oba krążowniki wdały się teraz w strzelaninę, które nie przynosiła efektów w postaci trafień. Kmdr Umberto Novaro z „Bartolomeo Colleoni” wziął na cel „Sydney”, ale na niewiele się to zdało. Wreszcie o 8.24 jego okręt otrzymał trafienie w maszynownię, co sprawiło, iż jednostka straciła sterowność i wytraciła prędkość, stając się łatwym łupem dla brytyjskiej wyprawy. Casardi, z niepokojem obserwujący przebieg wydarzeń, zdecydował się na odwrót, pozostawiając okręt Novaro na pastwę niszczycieli. Było to jedyne rozsądne wyjście z trudnej sytuacji. Collins postanowił gonić „Bande Nere”, jednak jego okręt wyraźnie ustępował Włochom pod względem szybkości. W efekcie wkrótce zaniechano pościgu i Casardi bez trudów dotarł do Benghazi. Admirał był zrozpaczony porażką, oceniając, iż jej źródeł należy doszukiwać się w błędach strategicznych.
Tymczasem „Bartolomeo Colleoni” dogorywał. Novaro wydał rozkaz opuszczenia okrętu. Prawdopodobnie, gdy wszyscy byli już za burtą, „Hyperion” i „Ilex” zbliżyły się do włoskiego krążownika i wystrzeliły torpedy, które przełamały okręt i doprowadziły do jego zatonięcia o godz. 9.59. W morzu znalazły się setki włoskich marynarzy, których natychmiast zaczęły podejmować brytyjskie niszczyciele. Po 12.30 nad polem bitwy pojawiły się włoskie samoloty, które zaczęły bombardować Brytyjczyków zbierających ponad pięciuset rozbitków. Brytyjczycy rozpoczęli odwrót, ostrzeliwując włoską wyprawę. Przed południem 20 lipca siły Collinsa wpłynęły do Aleksandrii, gdzie australijskiemu okrętowi „Sydney” zgotowano entuzjastyczne powitanie. Smutniejszym akcentem powrotu była śmierć włoskiego kmdr Novaro, który zmarł w Aleksandrii w wyniku odniesionych ran. Zwycięstwo Brytyjczyków było niekwestionowane. Tym razem starcie skończyło się zatopieniem wrogiego krążownika „Bartolomeo Colleoni” bez strat własnych (zanotowano niewielkie uszkodzenia na „Sydney”, który został trafiony przez „Bande Nere” podczas odwrotu włoskiego krążownika). Batalia była pierwszym tego typu tryumfem Brytyjczyków na Morzu Śródziemnym, stanowiąc przepustkę do dalszych sukcesów Royal Navy w tej części świata.
Fotografia tytułowa: HMAS „Sydney” na fotografii z 1936 roku. Źródło: Wikipedia, domena publiczna.