13 maja 1943 roku wojska Państw Osi w Afryce Północnej ostatecznie skapitulowały. Alianci zatryumfowali w południowej części basenu Morza Śródziemnego, przełamując wreszcie opór wojsk niemieckich i włoskich i zadając im druzgocącą klęskę. Był to dopiero z pierwszych kroków na drodze do końcowego zwycięstwa, ale niezwykle ważny z punktu widzenia strategii dalszych działań. Alianci zamknęli jeden z frontów angażujących znaczącą część ich sił, a jednocześnie otworzyli sobie drogę do oczyszczenia Morza Śródziemnego. W drugiej dekadzie stycznia 1943 podczas konferencji w Casablance generałowie Harold Alexander i Dwight David Eisenhower wypowiadali się na temat daty zakończenia działań w tym rejonie i, to trzeba przyznać, niewiele się pomylili, szacując ją na końcówkę maja 1943 roku. 14 stycznia do Casablanki, niedawno wyzwolonego miasta na terenie Maroka, przyjechał prezydent USA Franklin Delano Roosevelt. Towarzyszyła mu świta wojskowych i asystentów, którzy starali się podpowiadać mu możliwie jak najlepsze rozwiązania obliczone na wykorzystanie sprzyjającej sytuacji strategicznej. Szacunki głównych dowódców niewątpliwie napawały optymizmem, wobec czego przywódcy aliantów mogli rozpocząć kolejną fazę planowania działań w basenie Morza Śródziemnego. W Casablance doszło do spotkania dwóch sojuszników, na których spoczywała teraz ogromna odpowiedzialność za losy prowadzonej od ponad trzech lat II wojny światowej. Premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill tryskał humorem i energią. A przynajmniej takie wrażenie starał się sprawiać, nadrabiając może brak atutów militarnych dobrą miną. Wesołe podejście Brytyjczyka maskowało prawdziwe oblicze chłodnego i wyrafinowanego polityka, który miał zamiar walczyć o swoje racje z dotychczasowym sprzymierzeńcem. Dlatego też, wobec niezgody, jaka zapanowała wśród zachodnich aliantów, rozmowy miały przerodzić się w niezwykle burzliwe dyskusje. Jednym z omawianych w Casablance tematów była sprawa otwarcia drugiego frontu, na co niecierpliwe czekał Józef Stalin, popędzając sprzymierzeńców na każdym kroku. Opóźnienia w prowadzeniu kampanii afrykańskiej i ograniczone możliwości uniemożliwiały jednak desant przez Kanał La Manche w 1943 roku. Co więcej, konflikt rozniecały rozbieżności w uznawaniu priorytetów przez Brytyjczyków i Amerykanów. Zwolennikiem lądowania we Francji był m.in. wpływowy gen. George Marshall, szef sztabu armii amerykańskiej. To za jego radą Roosevelt starał się koncentrować na możliwości uderzenia na okupowaną przez Niemców Francję. W ten sposób starał się nieco odwrócić uwagę sojuszników od Morza Śródziemnego, które od początku trwania wojny w szczególny sposób zaprzątało myśli Brytyjczyków. Trudno się temu dziwić, gdy weźmie się pod uwagę sytuację geopolityczną. Basen Morza Śródziemnego był niewątpliwie strefą wpływów brytyjskich, a jego opanowanie – a co za tym idzie udrożnienie żeglugi w tej części świata – znacząco poprawiłoby sytuację Imperium Brytyjskiego. W związku z tym priorytetem w działaniach Churchilla był desant gdzieś na południu Europy, najlepiej na Bałkanach, co dawałoby przewagę Royal Navy na Morzu Śródziemnym, stawiając Brytyjczyków w roli władców szlaków morskich prowadzących m.in. do ich kolonii na Bliskim i Dalekim Wschodzie. Churchill pragnął również opanować Półwysep Bałkański w celu całkowitego odcięcia Niemców od roponośnych złóż na Bliskim Wschodzie oraz wyprzedzenia Armii Czerwonej w marszu jej żołnierzy, którzy wkrótce mieli skierować się na zachód i południe, przyczyniając się do objęcia państw Europy Środkowej strefą wpływów radzieckich. Brytyjski premier zdawał sobie sprawę, iż na froncie wschodnim Zarysowała się przewaga Armii Czerwonej i pokonanie Niemców zdawało się być nieco bliższe. Wygrana bitwa o Stalingrad stała się momentem przełomowym w prowadzonej kampanii, choć wtedy Churchill nie mógł być świadom trudnego położenia armii niemieckiej. Dalekowzroczna polityka Churchilla nie przypadła do gustu Amerykanom, a bez ich pomocy Brytyjczycy nie mieli szans na realizację swych śmiałych zamierzeń. 24 stycznia, po dziesięciu dniach targów i debat, osiągnięto kompromis. Za cel lądowania obrano miejsce położone nieco bliżej Afryki Północnej, a mianowicie włoską wyspę Sycylię. Sojusznicy zgodnie stwierdzili, iż podobne uderzenie może doprowadzić do wycofania się Włochów z wojny oraz odciążenia Sowietów, gdyż Niemcy musieliby zdecydować się na przerzucenie części jednostek na Półwysep Apeniński. W ten sposób wzmocniliby obronę południa Europy, ale jednocześnie osłabiliby siły na wschodzie. W burzliwych rozmowach udział wzięli przedstawiciele lotnictwa, wojsk lądowych i morskich i, jak się okazało, wszyscy byli zadowoleni wyborem Churchilla i Roosevelta. Uznano, iż pozwoli on na zaangażowanie wojsk na froncie stosunkowo bezpiecznym. Wojskowi nieco nie docenili niemieckiej zawziętości i wkrótce czekała ich przykra niespodzianka w postaci długotrwałych zmagań, praktycznie aż do zakończenia II wojny światowej. Mimo iż udało się osiągnąć względne porozumienie w sprawie desantu (wybór padł na Sycylię, z której najłatwiej byłoby przejść do dalszej ofensywy), plan był raczej chaotyczny. Dlatego z zapałem przystąpiono do przygotowań na wielką skalę.
Winston Churchill nie miał łatwego życia w pierwszym półroczu 1943 roku. Planowana inwazja, której nadano kryptonim „Husky”, budziła sporo kontrowersji. Brytyjczycy zadowoleni byli z powodu przeforsowania pomysłu uderzenia na południu Europy, Amerykanie studzili jednak ich zapał, chłodno wypowiadając się na temat całej operacji. Premier zdawał sobie sprawę z tego, iż we Włoszech jego żołnierze mogą napotkać zdecydowany opór Niemców, lecz równocześnie cieszył się na myśl o osiągnięciu sukcesów politycznych. Liczył na wplątanie Amerykanów w kampanię włoską w dużo większym stopniu niż wyobrażali sobie to oni sami. Churchill dążył też do jak najszybszego wyeliminowana Włoch z wojny, przypuszczając, iż reżim Benito Mussoliniego bliski jest końca, a w kraju tworzy się opozycja zdolna obalić dyktatora. Po porażce w kampanii afrykańskiej znacząca część włoskiej armii została rozbita. Kolejne przegrane obarczały konto Mussoliniego, a włoskie społeczeństwo odczuwało już znużenie wojną. Stąd też pomysł wyeliminowania jednego z ważniejszych sojuszników III Rzeszy miał spore szanse powodzenia. Amerykanie uznawali lądowanie za wstęp do zmagań zbrojnych na terenie Półwyspu Apenińskiego, do czego niekoniecznie chcieli się mieszać, proponując raczej zajęcie Sardynii i Korsyki. Taką opcję oferował chociażby Eisenhower, jednak nie udało się mu do niej przekonać bojowo nastawionego Churchilla. Polityk ten widział bowiem coś znacznie cenniejszego niż zwycięstwo militarne – polityczny tryumf i zapewnienie Wielkiej Brytanii panowania na Morzu Śródziemnym.
Już w lutym kwatera gen. Eisenhowera rozpoczęła opracowywanie planu operacji „Husky”. Ważnym etapem przygotowań było wyznaczenie pomocników dla Amerykanina oraz obsadzenie stanowisk dowódczych. Jako że potencjał wojsk brytyjskich w rejonie Morza Śródziemnego był w tym okresie większy niż amerykański zastępcą Eisenhowera i dowódcą 15. grupy armii został gen. Harold Alexander. Pod jego rozkazem znalazły się 8. armia brytyjska gen. Bernarda Law Montgomery’ego oraz 7. armia amerykańska gen. George’a Pattona. Marsz. Tedderowi powierzono dowództwo nad siłami powietrznymi, a siły marynarki wojennej oddano do dyspozycji adm. Cunninghama. Oczywiście, każdy z dowódców podlegał bezpośrednio gen. Eisenhowerowi. Plan zaaprobowany przez Alexandra przewidywał uderzenie 8. armii pomiędzy Capo Murri di Porco i Pozzallo oraz zajęcie Syrakuz i lotniska Pachino. Następnie Montgomery miał nacierać w kierunku lotnisk Augusta, Katanii i Gerbini. Z kolei 7. armii wyznaczono na lądowanie rejon między Scaramią i Licatą. Kolejnym po desancie zadaniem dla sił Pattona było zajęcie portu w Licacie oraz szeregu lotnisk w pobliżu Geli. Wszystko powinno zostać poprzedzone tygodniowym przygotowaniem artyleryjskim i lotniczym. Brytyjska 8. armia dysponowała 7 dywizjami, jedną brygadą piechoty, dwiema brygadami pancernymi i komandosów, a Amerykanie mieli do dyspozycji 6 dywizji. W powietrzu alianci mogli liczyć na 4 tys. maszyn, deklasując tym samym przeciwnika, który w tym rejonie zdołał zgromadzić zaledwie 1850 samolotów. Na Sycylii broniły się dwie dywizje niemieckie (jedna z nich była dywizją pancerną), cztery włoskie dywizje piechoty i sześć dywizji obrony wybrzeża, których stan bojowy był, mówiąc eufemistycznie, przeciętny. Całość sił oddano pod rozkaz włoskiego generała Alfredo Guzzoniego. Łącznie mógł on dysponować siłą 250 tys. ludzi, z czego zdecydowana większość przypadała na żołnierzy włoskich. Jak zatem widać, uderzenie na Sycylię mogło się stać początkiem wielkiej kampanii włoskiej. Proporcje sił i środków wskazywały na przewagę aliantów. Szczególnie znacząca mogła być liczebność wojsk, zwłaszcza w przypadku konieczności prowadzenia długotrwałych walk desantpowych. W związku jednak z osłabieniem sił niemieckich Brytyjczycy i Amerykanie nie musieli obawiać się powtórki z krwawego lądowania pod Dieppe, a ich natarcie mogło pociągnąć za sobą konsekwencje w postaci kapitulacji faszystowskich Włoch oraz obalenia Benito Mussoliniego. Dowódcy włoscy i niemieccy jeszcze na kilka miesięcy przed inwazją nieprzyjaciela stracili ducha walki. Na konferencji u Adolfa Hitlera w dniu 20 maja 1943 roku von Neurath uskarżał się na słabą wolę walki oddziałów sojuszniczych oraz na wrogie nastawienie włoskiej ludności cywilnej względem Niemców. Żołnierze Wehrmachtu byli traktowani jak intruzi, a mieszkańcy wyspy coraz głośniej mówili o tym, iż z Anglikami i Amerykanami przyjdzie do nich wyzwolenie.
A ci coraz poważniej szykowali się do inwazji. Niezbędnym dla realizacji założeń planu „Husky” stało się zajęcie szeregu pomniejszych wysp włoskich, na których rozmieszczone zostały bazy Państw Osi. W maju i czerwcu lotnictwo sił sprzymierzonych dokonywało wielu wypadów w celu zbombardowania włoskich portów. Podczas nalotów zatopionych zostało kilka okrętów włoskiej marynarki, w tym niszczyciele „Bersagliere” i „Geniere”. Uszkodzone zostały pancerniki „Vittorio Veneto”, „Littorio” i „Zoma”. Na początku czerwca wzmożono aktywność alianckich bombowców nad wyspą Pantalleria. Mussolini pewien był sił garnizonu liczącego 11 tys. ludzi broniącego się w silnie ufortyfikowanym miejscu, dlatego nie mógł spodziewać się tego, co wkrótce nastąpiło. 8 czerwca alianci zażądali bezwarunkowej kapitulacji Pantallerii. Propozycję Włosi odrzucili, dlatego 11 czerwca do brzegów Pantallerii zbliżyły się krążowniki „Newfoundland”, „Aurora”, „Orion” i „Penelope” oraz 8 niszczycieli, które wysadziły desanty alianckich żołnierzy. Jeszcze tego samego dnia garnizon włoski skapitulował, a Churchill napisał, iż jedyną ofiarą był żołnierz pogryziony przez muła. W nocy te same okręty (bez dwóch niszczycieli) rozpoczęły ostrzeliwanie wyspy Lampedusa i już nazajutrz pięciotysięczna załoga poddała się. 13 czerwca do puli zdobyczy alianci dodali wyspę Linosa (169-osobowy garnizon, który poddał się na widok krążownika „Newfoundland” i niszczyciela „Nubian”) oraz maleńką Lampiorę. Szybkie sukcesy nie tylko przybliżyły aliantów do lądowania na Sycylii, ale i pozwoliły na uniknięcie strat w ludziach. Jednocześnie po raz kolejny potwierdziła się kiepska zdolność bojowa włoskich żołnierzy, co napawało optymizmem przed walkami na Sycylii. Jednocześnie Amerykanie i Brytyjczycy prowadzili szeroko zakrojoną kampanię dezinformacyjną, która miała wprowadzić w błąd Włochów i Niemców przygotowujących się do obrony. Zgodnie z założeniami operacji „Barclay” utworzona został 12. Armia pod dowództwem gen. Clarke’a, która szykowała się do inwazji na Bałkany. Jednym z elementów operacji było stworzenie fikcyjnego punktu dowodzenia w Oranie. Dodatkowo niemieckich informatorów i agentów wywiadu wprowadzano w błąd poprzez dostarczanie im fałszywych dokumentów. W lipcu SOE wraz z partyzantami greckimi przeprowadzili szereg akcji dywersyjnych na Bałkanach, co miało ostatecznie utwierdzić dowódców Państw Osi w przekonaniu, iż to Grecja stanie się celem wojsk alianckich. Pozorowane akcje przyniosły zamierzony skutek, wprowadzając niemałe zamieszanie w szeregach nieprzyjaciela. Wyszukane sposoby oszukiwania wroga oddalały zagrożenie od wojsk desantujących na Sycylii, gdzie przede wszystkim Niemcy nie spodziewali się uderzania i nawet w momencie rozpoczęcia ataku zastanawiali się, czy desant nie ma na celu odwrócenia uwagi od Bałkanów.
Bombardowanie Sycylii rozpoczęto 3 lipca, zgodnie z pierwotnymi założeniami planu lądowania. Zmęczeni nieustannym czuwaniem obrońcy zmuszeni byli do odpierania ataków z powietrza, co tylko potęgowało wycieńczenie fizyczne i psychiczne. W końcu, 10 lipca 1943 roku, alianci przystąpili do największej jak na tamten okres operacji desantowej. Prawie 3200 okrętów wojennych wzięło udział w przedsięwzięciu na niespotykaną dotąd skalę. Wielonarodowa flota, której skład wzbogaciły także polskie jednostki – niszczyciele „Piorun”, „Ślązak” i „Krakowiak”, okręty podwodne „Dzik” i „Sokół”, transatlantyki „Batory” i „Sobieski” oraz frachtowce „Tobruk” i „Narvik” – podzielona była na dwa zgrupowania. Western Naval Task Force wspierającym 7. armię dowodził wiceadm. Hewitt, z kolei prowadzące lądowania 8. armii Eastern Naval Task Force miał pod swoją komendą adm. Ramsey. Ubezpieczenie operacji powierzono eskadrze wiceadm. Willisa (4 pancerniki – „Nelson”, „Rodney”, „Warspite”, „Valiant”, 2 lotniskowce – „Formidable”, „Illustrious”, 6 lekkich krążowników i 18 niszczycieli), zespołowi kmdr Woodhouse’a (2 pancerniki – „Howe”, „King George V” i 6 niszczycieli), a wsparcie ogniowe 8. armii zapewniała grupa okrętów kontradm. Harcourta, który dysponował 4 krążownikami i 6 niszczycielami. Analogicznie, na zachodnim skrzydle sił inwazyjnych operował zespół złożony z 5 krążowników, 49 niszczycieli i monitora. Włoskie siły morskie opiewały na liczbę 5 pancerników, 8 krążowników, 48 niszczycieli i torpedowców, 27 eskortowców, 48 okrętów podwodnych i 115 ścigaczy. 10 lipca rozpoczęło się lądowanie. Nieprzygotowani do odparcia zmasowanego ataku obrońcy Sycylii nie byli w stanie zepchnąć nieprzyjaciela z powrotem do morza. Właściwie tylko w jednym miejscu doszło do zaciętych walk z obrońcami wybrzeża, jednakże żołnierze amerykańscy otrzymali szybkie wsparcie ogniowe od marynarki wojennej. Za operację desantową w pasie działania Amerykanów odpowiadały głównie 82. Dywizja Powietrznodesantowa oraz 505. Pułk Piechoty. Sporo trudności przysporzyły spadochroniarzom kiepskie warunki pogodowe. Silny, zmienny wiatr uniemożliwił dokładne lądowanie, przez co wiele grup minęło strefy zrzutu. Rozproszeni żołnierze mieli problemy z organizacją i tylko kiepskiej jakości sił obrony wybrzeża zawdzięczali przeżycie. Szybowce, które zabrały znaczącą część sił desantowych mijały miejsca przeznaczenia. W pierwszym rzucie ze 144 maszyn mających za cel Syrakuzy tylko 12 lądowało w dobrym miejscu. Ponad 60 zostało rozbite na skutek niesprzyjających warunków i błędów w nawigacji. Mimo sporych kłopotów alianci nie napotkali na zaciekły opór przeciwnika. 11 lipca rozgorzały zaciekłe walki w rejonie Gela. Gen. Guzzoni wykorzystał doświadczenie Dywizji Hermann Goering wspomaganej przez siły Dywizji Livorno i natarł w pasie operowania 7. Armii. Sytuacja była napięta i już po dwóch dniach walk w wojsku Pattona naliczono ponad 2500 zabitych bądź rannych. Spora liczba ofiar skłoniła amerykańskiego dowódcę do organizacji przegrupowania. Nie udało się przełamać pancernego pasa, dlatego dowództwo alianckie zdecydowało się posłać wsparcie lotnicze w sile jednej brygady. Fatalne pomyłki doprowadziły do zestrzelenia 11 samolotów z 119 maszyn transportowych i 19 szybowców wysłanych nad Sycylię w celu dokonania desantu przewożonych żołnierzy. Ostrzelanie wyprawy przez własną artylerię zmusiło 27 maszyn do zawrócenia w kierunku Afryki. Ciężkie chwile przeżywały 13 lipca brytyjskie oddziały, które zostały zatrzymane przez niemieckie wojska pancerne w rejonie Augusty. Gen. Montgomery poprosił dowództwo zmianę pasów działania, starając się uzyskać lepsze położenie w stosunku do Amerykanów. Nie podejrzewał jednak, że Patton szybko upora się z początkowymi problemami i przejdzie do gwałtownego natarcia. Najpierw udało mu się zdobyć Agrigento, a następnie obrał kurs na największy ośrodek miejski w tym rejonie, Palermo. Mimo iż oficjalnie otrzymał zgody na zajęcie miejscowości, dokonał szybkiego wypadu i już 21 lipca wkroczył do Palermo, gdzie jego żołnierzy owacyjnie przywitała miejscowa ludność cywilna. Zdecydowane postępy wojsk alianckich, mimo przechwałek i buńczucznych zapowiedzi Mussoliniego, ostatecznie doprowadziły do załamania się pozycji dyktatora. 25 lipca Wielka Rada Faszystowska i król Wiktor Emanuel III odwołali Mussoliniego z pełnionego stanowiska. Były premier został uwięziony, a nowy rząd pod przewodnictwem Pietro Badoglio rozpoczął starania o podpisanie aktu kapitulacji Włoch. Tymczasem na Sycylii Amerykanie zajmowali kolejne miejscowości, wypierając obrońców na wschód. Pospiesznie organizowana defensywa niemiecko-włoska nie miała szans powodzenia ze względu na szybkie postępy wojsk alianckich. Niemiecki generał Hube postanowił bronić Messyny, wokół której naprędce zorganizowano pierścień obrony. Szybko okazało się jednak, że siły sprzymierzonych są na tym odcinku liczniejsze i lepiej wyposażone, a priorytetem niemieckiego dowódcy stało się ratowanie powierzonej mu armii. Zdecydował się na wycofanie na Półwysep Apeniński, gdzie spodziewał się organizować dalszą obronę. Manewr ten z taktycznego punktu widzenia był najrozsądniejszym rozwiązaniem, zwłaszcza, że siły 7. Armii w połowie sierpnia zagrażały Messynie bezpośrednio. Wreszcie 17 sierpnia siłom gen. Pattona udało się wkroczyć do miasta. W ciągu ostatnich trzech dni trwała gorączkowa ewakuacja Niemców i Włochów przez cieśninę. Ostatecznie do niewoli alianckiej trafiło 150 tys. jeńców, którzy nie zdołali umknąć nadchodzącemu wrogowi. Straty niemieckie i włoskie w czasie zmagań o Sycylię wyniosły 12 tys. ludzi. Sprzymierzeni utracili 19 tys. żołnierzy, z czego 5 tys. zabitych i 16,7 tys. rannych. Podczas walk o wyspę trwał również bój na Morzu Śródziemnym. Tutaj przewaga aliantów była niekwestionowana i powodowała ona, iż flota włoska nie mogła prowadzić akcji zakrojonej na szerszą skalę. Straty po stronie sprzymierzonych były zatem niewielkie. Z kolei Włosi i Niemcy musieli pogodzić się z zatopieniem 12 okrętów podwodnych (włoskie „Flutto”, „Nercide”, „Acciaio”, „Remo”, „Romolo”, „Ascianghi”, 'Micca”, „Argento” i niemieckie U-409, U-561 i U-375).
Wygrana bitwa o Sycylię była niezwykle ważnym krokiem na drodze do zajęcia Włoch. Dobrze rozplanowana kampania, mimo początkowych trudności związanych z desantem, zakończyła się po ponad miesiącu zmagań. Alianci wypchnęli Niemców i Włochów z wyspy, otwierając sobie drogę do opanowania Półwyspu Apenińskiego. Ich zaangażowanie przyczyniło się również do zamachu stanu we Włoszech, w wyniku którego Benito Mussolini został pojmany i uwięziony. Wydarzenie to zapoczątkowało negocjacje pokojowe między aliantami a Włochami, które w pierwszych dniach września udało się zakończyć sygnowanie odpowiedniego porozumienia. Niemcom ubył tym samym cenny sojusznik, a konieczność obrony Włoch zwiastowała kolejną wyczerpującą kampanię, która znacząco nadwyrężała ich możliwości bojowe.
Fotografia tytułowa: brytyjscy żołnierze z 51st (Highland) Division podczas desantu na Sycylii 10 lipca 1943 roku. Źródło: Wikipedia/IWM, domena publiczna.