Karl Wolff (1900-1984) – niemiecki wojskowy, wysoki dygnitarz hitlerowski, organizator deportacji ludności żydowskiej w okresie II wojny światowej.
Urodził się 13 maja 1900 roku w Darmstadt. Pochodził ze średnio zamożnej rodziny. Jego ojciec pracował jako sędzia. Młody Karl nie podzielał prawniczej pasji ojca i postanowił związać się z wojskiem. Gdy wybuchła I wojna światowa, miał ledwie 14 lat. Mimo tego już w 1916 roku zdecydował się na wstąpienie do armii i w 1917 roku został wysłany na front. Tam odznaczył się męstwem i odwagą, których miał dowieść jeszcze wielokrotnie. Przełożeni uhonorowali go Krzyżem Żelaznym. Po zakończeniu wojny pozostał w armii, gdzie dosłużył się stopnia podporucznika, jednakże w 1920 roku został zwolniony ze zredukowanej Reichswehry. Musiał szybko przystosować się do nowych warunków życia w cywilu. Pomocną dłoń wyciągnęli przyjaciele i krewni, którzy załatwili mu pracę w domu bankowym we Frankfurcie. W 1922 roku związał się z Friedą von Römheld. Wywodziła się ze szlacheckiej rodziny, a były oficer wywarł bardzo dobre wrażenie na przyszłych teściach. W sierpniu 1923 roku młodzi pobrali się. W tym samym roku Wolff rozpoczął pracę w Deutsche Banku, gdzie zabawił krótko, bo rok. Następnie pracował w branży reklamowej i w 1925 roku otworzył własną firmę. Interesy szły mu średnio, a u schyłku lat dwudziestych sytuacja przedsiębiorstwa była kiepska. Być może to sprawiło, iż z czasem zaczął interesować się polityką i sympatyzować z partią narodowosocjalistyczną, która już pod koniec lat dwudziestych zaczęła zyskiwać sobie przewagę w wyścigu do władzy. We wrześniu 1930 roku uzyskała ona niezwykle wysoki wynik z wyborach do Reichstagu. Być może to, jak i niechęć do komunizmu, skłoniło Wolffa do wstąpienia w szeregi NSDAP, co uczynił 7 października 1931 roku, uzyskując 695 131 numer odznaki partyjnej. Jednocześnie zaciągnął się do SS (14235). NSDAP szermowało w tym czasie hasłami obrony kraju przed bolszewizmem, posługując się jednocześnie patriotyczną retoryką, w której na plan pierwszy wysuwało się obalenie postanowień traktatu wersalskiego. Wolff, który niegdyś głęboko przeżywał powojenną klęskę, teraz silnie zaangażował się w działalności partii, która zwiastowała przyszły sukces, także zawodowy. Warto tutaj zatrzymać się na chwilę. Wolff właściwie nigdy nie potrafił pogodzić się z tym, że został przeniesiony do rezerwy. Był to dla niego bolesny cios, który zakończył dobrze zapowiadającą się karierę wojskowego. Być może z NSDAP wiązał nadzieje restauracji dawnego systemu militarnego, dzięki którym mogła zostać odtworzona armia, a on sam otrzymać nowe stanowisko zbieżne z jego upodobaniami. W 1932 roku objął dowództwo nad 2. kompanią 2. batalionu 1. pułku SS. Odbywał w tym czasie szkolenia wojskowe i polityczne, jednocześnie awansując w hierarchii służbowej. 30 stycznia 1933 roku uzyskał promocję do stopnia SS-Haupsturmführera. Mniej więcej w tym samym czasie do władzy doszedł Adolf Hitler, który rozpoczął mozolne budowanie potęgi III Rzeszy. Karl Wolff miał odgrywać niepoślednią rolę w procesie formowania nowego państwa. Świadczyć o tym może fakt, iż z miejsca zaprzyjaźnił się z Heinrichem Himmlerem, prawą ręką führera, który darzył go ogromnym zainteresowaniem. W późniejszym okresie był członkiem jego Sztabu Osobistego, piastując to stanowisko od czerwca 1933 roku. 9 listopada 1933 roku Wolff został awansowany do stopnia SS-Sturmbannführera. Kolejny awans przyszedł 30 stycznia 1934 roku, tym razem do rangi SS-Obersturmbannführera. Uczestniczył w likwidacji działaczy partyjnych związanych z Ernstem Rohmem. W międzyczasie awansował do stopnia SS- Standartenführera i wreszcie w lipcu 1934 roku został SS- Oberführerem. Jego pozycja w szeregach SS stale rosła, co wiązało się również z rozwojem kariery Heinricha Himmlera. Kolejny awans czekał go 9 listopada 1935 roku. Otrzymał promocję do stopnia SS-Brigadeführera. 29 marca 1936 roku Wolff został posłem do Reichstagu z okręgu wyborczego w Darmstadt. Było to zwieńczenie jego politycznej kariery. Zaangażowanie w życie partii NSDAP podkreślał na każdym kroku, znacząco modyfikując także swoje życie prywatne. We wrześniu 1936 roku wystąpił z Kościoła Katolickiego, realizując tym samym założenie nazistowskiej ideologii. 30 stycznia na dobre zapisał się w historii awansów Wolffa. W 1937 roku uzyskał stopień SS-Gruppenführera. Prężny dowódca silnie zaangażował się w przygotowania do przyjęcia władzy w Austrii, gdzie własnoręcznie sporządzał listy członków SS zmieniających dotychczasową administrację sąsiedniego kraju. Ostatnie miesiące przed wojną spędził na podróżach – odwiedził m.in. Sudety, był w Pradze, pracując przy kolejnej agresji hitlerowskiej – zajęciu Czechosłowacji. Wielokrotnie towarzyszył Hitlerowi, także podczas przemieszczania się jego opancerzonym pociągiem. Jochen von Lang, biograf Wolffa („Między Hitlerem a Himmlerem”) porusza przy tej okazji problem antysemityzmu. Wolff odcinał się od akcji antyżydowskich, zeznając w późniejszym czasie przed Trybunałem w Norymberdze. Utrzymywał, jak zresztą większość wysokich dygnitarzy III Rzeszy, iż nie miał pojęcia o tego typu zbrodniczej działalności, choć utrzymywał, iż… pomagał Żydom, co stało w sprzeczności z jego rzekomą niewiedzą. Przed wybuchem II wojny światowej Wolff wszedł w skład Kwatery Głównej Hitlera, stając się bezpośrednim łącznikiem między przywódcą a Heinrichem Himmlerem. Określono go później mianem „oczu i uszu” otoczenia Hitlera. 27 sierpnia uczestniczył w spotkaniu z Hitlerem, Himmlerem, Heydrichem, Goebbelsem i Bormannem, podczas którego fuhrer przedstawił plan natarcia. Rozpoczęcie kampanii wrześniowej wiązało się ze wzmożoną pracą Wolffa, który dotrzymywał kroku Hitlerowi podróżującemu po froncie. Jednocześnie nadal pełnił funkcję w sztabie dowódcy SS. Być może właśnie ze względu na łączenie stanowisk przyszło mu mediować w narastającym konflikcie między Wehrmachtem a SS. Cofający się do okresu 1939/40 Wolff wspominał, iż sprzeciwiał się planom brutalnych akcjach wynaradawiania okupowanych terenów. Politykę germanizacyjną oceniał negatywnie. Nie wiadomo, ile w tym wszystkim spóźnionej refleksji, bowiem Wolff nie podjął się jakiejś aktywnej inicjatywy na rzecz złagodzenia stosunków na wschodzie. W okresie wojny siedzącej odwiedzał jednostki frontowe, przygotowywał grunt pod kolejną agresję wojsk niemieckich. W maju 1940 roku został szefem Oddziałów Dyspozycyjnych. Otrzymał również promocję do stopnia generała Waffen-SS. Podczas kampanii francuskiej, jak zwykle, wiele podróżował, towarzysząc m.in. Hitlerowi. W lipcu 1940 roku udał się do Francji wraz z Himmlerem, aby podziwiać nowe terytoria podbite przez Rzeszę. Do końca 1940 roku i w pierwszych miesiącach 1941 roku Wolff przemieszczał się po Europie, odwiedzając chociażby Paryż, obozy w Gross-Rosen, a nawet kompleks Auschwitz, który wizytował 1 marca 1941 roku, partnerując Himmlerowi. Zbliżał się konflikt niemiecko-radziecki i wkrótce oczy całego świata zwróciły się na granicę Rzeszy z ZSRR. 22 czerwca 1941 roku rozpoczęła się kampania radziecka. Wolff pracował u boku Hitlera, będąc łącznikiem między Wodzem, a Himmlerem. Uczestniczył w codziennych naradach wojskowych w kwaterze przywódcy. Ponownie wiele podróżował, zarówno z Hitlerem, jak i Himmlerem, dzieląc swój czas pomiędzy dwie najważniejsze osoby w III Rzeszy. Od początku 1942 roku notowano wzmożenie akcji eksterminacji ludności żydowskiej, co zakodowano pod nazwą ostatecznego rozwiązania. Wolff po latach utrzymywał, iż nie miał o niczym pojęcia, choć oskarżenie dowodziło, iż w lipcu 1942 roku osobiście zatwierdzał przewiezienie ludności żydowskiej do obozu masowej zagłady w Treblince. Podpisał nawet list zatwierdzający przewóz i koncentrację Żydów. W późniejszym okresie dowodził, iż nie miał pojęcia, co znaczą konkretne sformułowania, a tekst wydał się mu antysemicki. W marcu 1943 roku Wolff notował pogorszenie stanu zdrowia i otrzymał urlop. Tymczasem na politycznej i militarnej scenie Europy notowano wiele zmian. Dopiero we wrześniu 1943 roku otrzymał stanowisko dowódcy policji w północnych Włoszech, otrzymując tytuł „Najwyższego Dowódcy Policji i SS”. Sytuacja na tych terenach stawała się coraz bardziej napięta. W lipcu aresztowany został Benito Mussolini, krótko po tym Włosi podpisali zawieszenie broni z aliantami. 6 września 1943 roku Wolff przybył do kwatery Hitlera w Wilczym Szańcu. Prawdopodobnie podczas rozmowy z dyktatorem Wolff miał usłyszeć plany nowej operacji – zajęcia Watykanu i porwania papieża Piusa XII. Cała sprawa jest o tyle tajemnicza, iż brakuje wciąż danych potwierdzających prawdziwość ewentualnej misji specjalnej. Tak czy inaczej, Wolff mocno zainteresował się rozwojem sytuacji we Włoszech, a opinii zasięgnął chociażby u niemieckiego ambasadora Rufolfa von Rahna. 12 września komandosi-spadochroniarze pod dowództwem Otto Skorzenego oraz Kurta Studenta dokonali śmiałej akcji uwolnienia Benito Mussoliniego uwięzionego przez nowe władze, jakie wykrystalizowały się w wyniku przewrotu. Dwa dni później duce spotkał się z Hitlerem w Wilczym Szańcu. Karl Wolff był także obecny i uczestniczył w oficjalnym powitaniu włoskiego dyktatora oraz uroczystym obiedzie. Następnie wyjechał do Włoch, gdzie miał zaopiekować się Mussolinim, któremu Hitler powierzył utworzenie marionetkowej republiki na północnych rubieżach kraju. Wolff miał być jego „aniołem stróżem”. Najpierw w październiku znalazł duce rezydencję, później towarzyszył mu w życiu codziennym, zapoznają się także z nawykami i życiem osobistym (a nawet łóżkowym) duce. Początek 1944 roku to coraz bardziej niekorzystna sytuacja jednostek niemieckich na froncie włoskim. Napór aliantów stał się mocniejszy i tylko kwestią czasu wydawało się przełamanie kolejnych linii umocnień. Wolff wykonywał w tym czasie rozmaite prace administracyjne, prowadził dziesiątki rozmów. Historycy domniemają, iż mógł zaangażować się również w akcję wysiedlania ludności żydowskiej, jednak brak jednoznacznych dowodów obarczających winą SS-mana.
W początkach stycznia 1944 roku działał na rzecz zduszenia cyklicznie odbywających się strajków ludności włoskiej. Dysponował pokaźnymi siłami, jednakże nie zdecydował się na brutalne stłumienie protestów. W marcu doszło do ważnego incydentu, który podkreślił działalność Wolffa – 23 marca w Rzymie dokonano zamachu na niemieckich żołnierzy. W odwecie Niemcy wymordowali kilkuset Włochów. Wolff miał później gorąco protestować przeciwko barbarzyńskim metodom odpowiedzialności zbiorowej, jednakże nic konkretnego w tej sprawie nie zrobił. 10 maja 1944 roku Wolffowi udało się uzyskać audiencję u papieża Piusa XII, który odbył z nim rozmowę w Watykanie. Rozmowa przebiegała w przyjaznej atmosferze. Wolff po latach wspominał, iż zdobył sobie zaufanie papieża, który z kolei widział w Niemcu co najmniej męża stanu. O ile relacja ta wydaje się być przesadzona, nie ulega wątpliwości, iż Wolff nie miał zamiaru porywać głowy Kościoła. Warto jednak podkreślić, iż był zaangażowany przynajmniej we wstępne plany niecnej operacji, jednak nie przejawiał chęci współpracy i targnięcia się na życie czy wolność papieża. 20 lipca 1944 roku doszło do najsłynniejszego zamachu na Hitlera. Płk Stauffenberg o mały włos nie zamordował niemieckiego wodza. Kilka dni później do Wilczego Szańca przybyli Mussolini i Wolff. Nieustanna ofensywa aliantów napawała duce przerażeniem. Co więcej, obserwował, jak dokoła wyrastają kolejne grupy partyzantów włoskich, których siły powoli nie mogli zrównoważyć nawet niemieccy żołnierze skoncentrowani na obronie rubieży wojennych. 9 grudnia 1944 roku Wolff, w uznaniu zasług na froncie włoskim, został odznaczony Złotym Krzyżem Niemieckim. Zima przełomu 1944 i 1945 roku to pasmo niepowodzeń wojsk niemieckich na wszystkich frontach II wojny światowej. Wolff w porę dostrzegł zagrożenie i przestał ślepo podążać ścieżką wytyczoną przez Hitlera. Zaangażował się w działalność, która po wojnie miała mu zapewnić bezpieczny byt. Jego nazwisko coraz częściej pojawiało się przy okazji rozmów pokojowych, uczestniczył w ratowaniu jednostek zagrożonych śmiercią, za co słowa podziękowania wyrażali dostojnicy Kościoła Katolickiego. Wolff zbierał poważny kapitał przed zbliżającą się rozprawą. W lutym 1945 roku jeszcze raz spotkał się z Hitlerem, któremu chciał przedstawić wstępny plan rozmów pokojowych. W efekcie po powrocie do Włoch niemal natychmiast rozpoczął starania o uzyskanie kontaktu z przedstawicielami sił wroga. W marcu i kwietniu prowadził szereg rozmów z Amerykanami, w których pośredniczyli dyplomaci szwajcarscy, a także amerykański członek wywiadu Alan Dulles. Wolff podróżował m.in. do Zurichu, czym naraził się szefowi RSHA Ernstowi Kaltenbrunnerowi. Nie wydaje się jednak, by negocjacje te przyniosły jakieś efekty. Tak czy inaczej, Wolff całkiem zręcznie zbierał sobie dobre uczynki, które miały uratować mu w przyszłości życie. Pod koniec kwietnia sytuacja na froncie była beznadziejna. Wolff konsultował się z dowódcami armii niemieckiej. Sceptycznie nastawiony do zawieszenia broni marsz. Kesselring ostatecznie uległ presji i 3 maja wyraził oficjalną zgodę na złożenie broni. 29 kwietnia Wolff asystował przy podpisaniu kapitulacji, która weszła w życie 2 maja. Nazajutrz Kesselring przypieczętował starania SS-mana, Po zakończeniu działań wojennych Wolff stał się doskonałym kandydatem do sądzenia przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze. Już 13 maja 1945 roku został aresztowany przez amerykańskich żołnierzy z 38. Dywizji Piechoty. Wolffa przewieziono do Bolzano, gdzie został osadzony w miejscowym więzieniu. Na nic się zdały niedawne zasługi położone na polu porozumienia pokojowego i kapitulacji wojsk niemieckich. W sierpniu przewieziono go do Norymbergii. Już wkrótce na ławie oskarżonych zasiedli najważniejsi dygnitarze III Rzeszy. Nie było wśród nich Karla Wolffa, co można poczytywać jako niespodziankę, bowiem dowódca ten uznawany był drugim człowiekiem SS i prawą ręką Heinricha Himmlera, co sprawiało, iż w pierwszej kolejności winien być rozważony w szeregu kategorii przedstawionych przez prokuraturę w akcie oskarżenia. Wolff trafił do Norymbergii, jednakże w charakterze świadka. Zanim to nastąpiło w sierpniu 1946 roku przeniesiono go do Londynu. Początkowo dowódca SS oferował się w roli zastępcy Himmlera i chciał wziąć na swe barki odpowiedzialność za czyny organizacji. Później zrewidował swoje poglądy, obawiając się zasłużonego wyroku śmierci. Z Londynu trafił w ręce Amerykanów i osadzono go w Garmisch-Partenkirchen. W 1947 roku zeznawał przed trybunałem norymberskim. Kilkukrotnie wzywano go jako świadka. Starał się oczyścić SS, a także bronić kolegów, wobec których występował w procesie. 12 października 1947 roku uzyskał przepustkę i wyjechał, by spotkać się z rodziną. Rok później, w listopadzie, wytoczono mu proces. Początkowo skazano go na 5 lat więzienia, ale w marcu 1949 roku wyrok został anulowany. Wkrótce proces wznowiono, a Wolff został uniewinniony. Zwolniony z więzienia generał SS zamieszkał w Starnberg, podjął się również pracy. Dopiero w 1961 roku świat przypomniał sobie o prawej ręce Himmlera. Przy okazji procesu Adolfa Reichmanna wyszły na światło dzienne fakty kompromitujące Wolffa. Wobec tego szybko wystosowano akt oskarżenia przeciw wojskowemu i już 18 stycznia 1962 roku został aresztowany pod zarzutem uczestniczenia w procesie eksterminacji ludności żydowskiej, ze szczególnym uwzględnieniem działalności kompleksu obozowego w Treblince, gdzie rzekomo miał odesłać ponad 600 tys. Żydów. 13 lipca 1964 roku rozpoczął się proces – wyjątkowo medialne wydarzenia, podczas którego Wolff nadal grał rolę niewiniątka z SS. Prasa rozpisywała się o jego roli pracownika Kwatery Głównej. 30 września zapadł wyrok – 15 lat więzienia za przyczynienie się do zamordowania 300 tys. ludzi pochodzenia żydowskiego. Wolff postanowił się odwoływać, ale w 1965 roku nie uwzględniono rewizji wyroku. Mimo niepowodzeń do Wolffa uśmiechnęło się szczęście – już w 1969 roku został na krótko zwolniony z powodu podeszłego wieku. Na wolność wyszedł w 1971 roku. Uzasadnieniem było dobre sprawowanie i zasługi na polu negocjacji pokojowych. Przez kilka lat pracował naukowo. Z czasem jego stan zdrowia zaczął się pogarszać. W 1984 roku wziął jeszcze udział w zamieszaniu związanym z publikacją rzekomych „Dzienników Hitlera”. Sprawa zakończyła się procesem Heidemanna i Kujau. 17 lipca 1984 roku Wolff zmarł w szpitalu w Rossenheim. Cztery dni później odbył się jego pogrzeb. Nie ulega wątpliwości, iż jest postacią kontrowersyjną. Dowody jego zbrodni kontrastują z tym, co zrobił dla negocjacji pokojowych, choć można zakładać, iż były one próbą wybielenia się i ratowania własnej skóry. Sprawa zamachu na papieża po dziś dzień nie została jednoznacznie rozwiązana, jednakże opowieści na ten temat są na tyle sugestywne, iż wydawać się może, że pogłoski o rzekomej misji Wolffa nie są przesadzone. Warto zatem podkreślić, iż dowódca SS nie targnął się ani na życie, ani na wolność Piusa XII, dzięki czemu nie przeszedł do historii jako porywacz papieża.