Bohater tragiczny a może zdrajca? Konfident czy niewinna ofiara zlikwidowana przez Polskie Podziemie? Przez lata historycy toczyli spór wokół historii Stanisława Jastera. Uciekinier z Auschwitz, żołnierz Armii Krajowej, powiernik Witolda Pileckiego – jego historia do pewnego momentu naznaczona była bohaterstwem i odwagą. Wtedy nadszedł feralny 5 czerwca 1943 roku, gdy Gestapo otoczyło kościół św. Aleksandra w Warszawie, gdzie właśnie odbywała się uroczystość ślubna oficera oddziału AK ,,Osa-Kosa 30″. W środku znajdowało się kilkudziesięciu żołnierzy Polskiego Podziemia. Jedynym, który nie dotarł na ślub był Stanisław Jaster…
Brawurowa ucieczka
Jaster urodził się 1 stycznia 1921 roku we Lwowie. W przeddzień wybuchu II wojny światowej zdał egzamin maturalny w warszawskim Liceum im. Czackiego. Po rozpoczęciu działań wraz z ojcem walczył w obronie Warszawy, następnie rozpoczął służbę w Polskim Podziemiu. Nie miał jednak szczęścia. We wrześniu 1940 roku został pochwycony w czasie organizowanej przez Niemców ulicznej łapanki. Następnie został odesłany do obozu koncentracyjnego w Auschwitz, gdzie przebywał do 20 czerwca 1942 roku. Wtedy, wraz z trójką innych śmiałków, którym przewodził Kazimierz Piechowski, w brawurowy sposób uciekł z obozu. Uciekinierzy porwali jeden z samochodów komendanta placówki i wyjechali nim przez bramę w ukradzionych mundurach. Niestety, mimo iż akcja zakończyła się sukcesem jej tragicznym epilogiem było aresztowanie przebywających w Warszawie rodziców Jastera. Stanisław senior i Eugenia zmarli w Auschwitz. Wydarzenie to miało szczególne znaczenie dla rozbudowanej obrony Jastera, której podjęli się publicystka i historyk Daria Czarnecka oraz towarzysz ucieczki Kazimierz Piechowski.
Feralny dzień
Po przyjeździe do Warszawy Jaster wrócił do konspiracji. Przywiózł również raport, który przekazał mu rotmistrz Witold Pilecki przebywający wówczas w Auschwitz. Dokument miał zostać przekazany władzom Polskiego Podziemia, by te zorientowały się w warunkach panujących w obozie koncentracyjnym. Przełożeni zdawali się ufać Jasterowi, gdyż ten otrzymał przydział do elitarnego oddziału „Osa-Kosa 30″ zajmującego się m.in. likwidowaniem konfidentów i niemieckich zbrodniarzy. Brał udział w licznych akacjach, odbijał więźniów pod Celestynowem, odznaczał się odwagą i zaangażowaniem. Nic nie zwiastowało ewentualnej zdrady, choć przeciwnicy Jastera zwykli mówić, że przez lata pracował na swoją wiarygodność jako zakonspirowany agent Gestapo. 5 czerwca 1943 roku kościół św. Aleksandry na Placu Trzech Krzyży w Warszawie został otoczony przez funkcjonariuszy Gestapo. Niemcy ewidentnie dostali wcześniej cynk, bowiem zgromadzili pokaźne siły do obstawienia terenu. W środku znajdowało się kilkudziesięciu członków ,,Osa-Kosa 30″, którzy przybyli na ślub por. Mieczysława Uniejewskiego z Teofilą Suchanek. Wszyscy trafili na Pawiak, gdzie Gestapo szybko zorientowało się w strukturze oddziału. Jedynym, który nie przybył na uroczystość był Staszek Jaster ps. ,,Hel”. Dlaczego nie było go w kościele św. Aleksandry?
W obronie Staszka
Podobno zaspał, jak sam tłumaczył. Wyjaśnieniom nie dawali wiary niektórzy koledzy z Podziemia, choć przez lata nikt nie zdawał sobie sprawy z późniejszych losów Jastera. Wyjaśnień udzielił Aleksander Kunicki w opublikowanej w 1968 roku książce ,,Cichy front”. Jeden z rozdziałów zatytułowany ,,Zdrajca” przesądzał o winie Jastera. Co więcej, Kunicki wprost stwierdził, iż Staszka zlikwidowało AK wyrokiem podziemnego sądu. Dołożył także kilka innych oskarżeń, dowodząc, iż ,,Hel” był widziany w siedzibie Gestapo, a później rozpoznawał pojmanych kolegów ukryty za framugą. Jakby tego było mało, w zasadzkę wciągnął także ponoć por. Mieczysława Kudelskiego, a następnie sfingował postrzał w nogę, by uwiarygodnić historię o ucieczce z niemieckiego transportu. Całość brzmi dość sensacyjnie, a Kunicki przedstawił niewiele dowodów, łatwych do podważenia i opartych raczej na jego poglądach, a nie rzetelnych badaniach. Wytknęła mu to Daria Czarnecka, która w książce ,,Największa zagadka Polskiego Podziemia” starała się przywrócić dobre imię ,,Helowi”, występując w jego obronie. W starannej rozprawie zwróciła uwagę na błędy logiczne argumentacji przeciwko Jasterowi. Nie udało się także odnaleźć jakichkolwiek dokumentów obciążających Staszka, jak również wyroku Wojskowego Sądu Specjalnego, który był konieczny dla zatwierdzenia egzekucji ewentualnego konfidenta. Jaster zginął prawdopodobnie jeszcze w lipcu 1943 roku. Kto go zabił? Do dziś nie wiadomo.
W obronie kolegi stanął także uciekinier z Auschwitz Kazimierz Piechowski. W wywiadzie dla miesięcznika ,,Pamięć.pl” stwierdził wprost: ,,W książce […] napisano, że Staszek został skaptowany przez Politische Abteilung już w obozie. To oni mieli zorganizować naszą ucieczkę, by Staszek wkręcił się gdzie potrzeba i zdawał meldunki. Tymczasem wiadomo, że następnego dnia po ucieczce Niemcy wzięli z domu rodziców Staszka, zawieźli do obozu koncentracyjnego Auschwitz i zamordowali. Jak mam uwierzyć w to, że w nagrodę za rzekomą współpracę zabili mu rodziców? Mało tego: mimo zamordowania mu rodziców Staszek miał okazję wykazania się jako szpicel i zdradził akowców w kościele. Czy normalny człowiek może w coś takiego uwierzyć? Walczę od dwudziestu lat.” Rzeczywiście, cała sprawa wydaje się mocno naciągana. Nigdy nie przedstawiono jednoznacznych dowodów obciążających Jastera, a przypięto mu łatkę zdrajcy. W gruncie rzeczy ,,Hel” mógł być kozłem ofiarnym tragicznej wpadki Polskiego Podziemia, która kosztowała życie członków ,,Osa-Kosa 30″ i niemal doszczętne zniszczenie oddziału. Tego prawdopodobnie nie dowiemy się już nigdy.
Fotografia tytułowa za: Wikipedia, domena publiczna.