Wojna domowa w Hiszpanii jest jednym z zapomnianych konfliktów pierwszej połowy XX wieku. Pod wieloma względami stanowiła jednak preludium tego, co działo się w czasie II wojny światowej – zapowiedź bezwzględnych, wyniszczających walk, których ofiarami padli przede wszystkim cywile. Pucz frankistów na trwałe naznaczył historię Półwyspu Iberyjskiego, a historycy do dziś spierają się w ocenach politycznych i społecznych konsekwencji rebelii.
Przyczyny wybuchu walk
W 1931 r. władzę w Hiszpanii objęła lewica, która bezkrwawo zniosła monarchię i ogłosiła powstanie II Republiki Hiszpańskiej. Nowy rząd próbował zreformować rolnictwo oraz trwale oddzielić Kościół od państwa. Nadał również autonomię Katalonii i Krajowi Basków. Szybko okazało się, że wprowadzone zmiany nie były popularne w społeczeństwie. Dwa lata później do władzy doszły ugrupowania prawicowe, która cofnęły część wprowadzonych reform. W odpowiedzi, w 1934 r., w Asturii wybuchła rewolta, który została skutecznie spacyfikowana przez oddziały wojskowe pod dowództwem gen. Francisco Franco. To właśnie wtedy prawicowi politycy zaczęli uznawać armię za podporę hiszpańskiej państwowości. Jednocześnie stało się jasne, że II Republika, „pierwsza hiszpańska demokracja”, nie spełniała pokrywanych w niej nadziei. W przeddzień wyborów parlamentarnych rozpisanych na luty 1936 r. socjalistyczny i związkowy przywódca Francisco Largo Caballero stwierdził: „Jeśli prawica wygra wybory, będziemy musieli przejść do otwartej wojny domowej”. Rozwój wypadków pokazał, że zwycięstwo lewicy również stało się katalizatorem konfliktu.
We wspomnianych wyborach zwyciężył Front Ludowy – szeroki sojusz partii lewicowych, popierany przez związki zawodowe. Rosnące napięcie polityczne i społeczne sprawiły, że w Hiszpanii coraz bardziej rozkręcała się spirala wzajemnej nienawiści, przy jednoczesnej polaryzacji społeczeństwa. Dochodziło do starć bojówek lewicowych i anarchistycznych z faszyzującą „Falangą”, która zyskiwała na znaczeniu, pomimo uzyskania słabego wyborczego rezultatu. Jej lider Jose Antonio Primo de Rivera, syn wcześniejszego dyktatora Miguela, został aresztowany pod pretekstem nielegalnego posiadania broni. Jednocześnie w armii hiszpańskiej narastał sprzeciw wobec lewicowego rządu. Na czele spiskowców stanął gen. Emilio Mola, któremu zależało tylko na obaleniu rządu. Nie chciał zmieniać ustroju, nie chciał też powrotu monarchii. W spisek został wciągnięty komendant garnizonu Wysp Kanaryjskich, gen. Francisco Franco.
Ostatecznym impulsem, który skłonił spiskowców do działania, było zabójstwo José Calvo Sotelo, jednego z liderów prawicowej opozycji parlamentarnej. W efekcie 17 lipca 1936 r. doszło do próby wojskowego przewrotu. Powstańcy opanowali hiszpańskie Maroko i Wyspy Kanaryjskie. W kontynentalnej części Hiszpanii zdołali przejąć kontrolę w Galicji, północnej Kastylii i Nawarrze. W środkowej części kraju opanowali Toledo. Zajęli także część Andaluzji z Sewillą, Kordobą i Kadyksem. Niemniej jednak najbardziej uprzemysłowione tereny Katalonii i Kraju Basków opowiedziały się za republikańskim rządem. Podobnie trzy największe miasta Hiszpanii: Madryt, Barcelona i Walencja trwały przy legalnym rządzie. Większość armii lądowej opowiedziała się za rebelią, ale już lotnictwo i marynarka wojenna pozostały wierne rządowi w Madrycie. Powstańcy opanowali terytoria rolnicze, uboższe i bardziej konserwatywne. Nie reprezentowali jednolitej siły politycznej, byli zbiórką wielu nurtów (prawicy, monarchistów, falangistów), których łączyła niechęć do lewicowego rządu lub do republikańskiego ustroju. Również Kościół Katolicki opowiedział się po stronie powstańców.
Frankistowska rewolucja
Na początku puczu gen. Franco przybył z Wysp Kanaryjskich do Maroka, gdzie stacjonowały najlepsze i najbardziej zaprawione w boju oddziały hiszpańskie. Tymczasem po stronie republikańskiej zaczęto wydawać bron anarchistom i robotnikom. W konsekwencji już we wrześniu 1936 r. sytuacja polityczna w strefie kontrolowanej przez Republikanów nieco się uspokoiła. Stanowisko prezydenta sprawował wówczas antyklerykalny intelektualista Manuel Azana, a funkcje premiera objął Francisco Largo Caballero. Z wojskowego punktu widzenia czas grał na niekorzyść powstańców, którzy nie zdołali podporządkować sobie głównych ośrodków i musieli się liczyć z coraz lepszym zorganizowaniem strony rządowej. Rebelianci spodziewali się kontrakcji sil republikańskich, których celem miały się stać osamotnione garnizony powstańcze. Przerzucenie się z Afryki do Europy, umożliwiające wzmocnienie puczystów byłoby niezwykle trudne i ryzykowne, gdy weźmie się pod uwagę przewagę Republiki, a momentami właściwie całkowite panowanie na wodzie i w powietrzu. Jedyna możliwością wyrównania szans było otrzymanie pomocy z zewnątrz. Gen. Franco wysłał swoich emisariuszy do Adolfa Hitlera i Benito Mussoliniego. Swoje wystąpienie zbrojne uzasadniał koniecznością powstrzymywania komunizmu, głoszone przez niego idee były zresztą zbliżone programowo do konserwatywnych, dopiero formujących swój totalitarny charakter, ugrupowań rządzących w Niemczech i we Włoszech. Ponadto liczył na szybką odpowiedź obu dyktatorów, którzy w przeciwieństwie do demokratycznych rządów w Londynie i Paryżu nie musieli liczyć się z poparciem opinii publicznej. Nie pomylił się. Hitler i Mussolini podjęli decyzję o wsparciu hiszpańskiej rebelii i wysłali do Hiszpanii niezbędny sprzęt wojskowy oraz oddziały. Dzięki nim hiszpańskim rebeliantom udało się stworzyć pierwszy w historii most powietrzny i dostarczyć posiłki na Półwysep Iberyjski.
Po przerzuceniu swoich oddziałów na kontynent gen. Franco uzyskał inicjatywę strategiczną. Podjął skuteczną próbę połączenia obszarów kontrolowanych przez siebie z oddziałami gen. Moli na północy. Kontakty zagraniczne Franco sprawiły, że zarówno jego pozycja wojskowa jak i polityczna wzrastały. Strategicznym celem jego oddziałów było opanowanie Madrytu. We wrześniu 1936 r. gen. Franco zmienił jednak zdanie i taktykę. Jego wojska zostały skierowane na odsiecz twierdzy Alkazar w Toledo, której obrona wyrastała powoli na powstańczą legendę. Z punktu widzenia morale decyzja ta wydawała się słuszna, z punktu widzenia długofalowej strategii obliczonej na opanowanie stolicy – w rzeczywistości jednak niekoniecznie. Republikanie otrzymali bowiem bezcenny czas na wsparcie obrony Madrytu. Obrońcy stolicy byli zagrzewani do walki przez hasło No pasaran! („Nie przejdą!”), a złapanych w stolicy zwolenników powstania określano mianem „piątej kolumny”. Kiedy w listopadzie 1936 r. u wrót Madrytu pojawiły się oddziały Franco, Republikanie skutecznie i mężnie bronili hiszpańskiej stolicy. Próba zajęcia miasta „z marszu” nie powiodła się. Przez kolejne dwa i pół roku oblężenie stolicy miało charakter bitwy pozycyjnej.
Jednym z najważniejszych wydarzeń pierwszego etapu prowadzenia walk było niewątpliwie zbombardowanie 26 kwietnia 1937 r. baskijskiego miasteczka Guernica. Nalotu dokonały niemieckie i włoskie samoloty, używając bomb zapalających, co wywołało natychmiastowy pożar drewnianej zabudowy miasta. Miasto stało się symbolem wojennej tragedii – w wyniku bombardowania zginęło kilkuset cywili, a republikanie powszechnie wykorzystywali ten fakt do budowania politycznej narracji, oskarżając przeciwników o celowy atak na zabudowania mieszkalne. Więcej na ten temat przeczytacie w artykule „Guernica – malarskie wyobrażenie wojny domowej w Hiszpanii”.
Piotr Kruze – specjalizuje się w najnowszej historii politycznej i wojskowej oraz dekolonizacji Afryki. Z zamiłowania podróżnik, który szuka śladów historii w każdym miejscu, do którego dotrze.
Fotografia tytułowa: spotkanie gen. Francisco Franco z Benito Mussolinim w lutym 1941 roku. Z lewej minister spraw wewnętrznych i zagranicznych Hiszpanii Serrano Suner. Źródło: NAC.