Wojna domowa w Hiszpanii zebrała krwawe żniwo i okazała się rzeczywistym preludium II wojny światowej, nie tylko uwypuklając charakterystyczne dla tego okresu zjawiska polityczne i społeczne, ale i kształtując strategię prowadzenia działań wojennych i całych konfliktów. Dla Niemców i Włochów stała się zatem pożytecznym poligonem doświadczalnym, choć – co w pewnym sensie może zaskakiwać – nie przyniosła im w 1939 roku spodziewanego wsparcia frankistów. W okresie II wojny światowej Hiszpania pozostała neutralna, stając się przede wszystkim przedmiotem zainteresowania wywiadów obu stron konfliktu.
Zbrodnie obu stron
Od samego początku hiszpańskiej wojny domowej obie strony stosowały przemoc wobec swoich przeciwników. Zbrodnie popełniane przez nacjonalistów i republikanów określa się odpowiednio mianem białego i czerwonego terroru. Historycy szacują, że każda ze stron ponosi odpowiedzialność za śmierć co najmniej kilkudziesięciu tysięcy ludzi. W sierpniu 1936 r. oddziały frankistowskie dowodzone przez gen. Juana Yagüe parły w kierunku Madrytu. Na terenie Estremadury wielokrotnie dopuszczały się masakr ludności cywilnej i zwolenników Republiki. Najsłynniejsza z nich miała miejsce w mieście Badajoz, położonym przy portugalskiej granicy. Podobne działania miały miejsce także w Andaluzji, gdzie zamordowano m.in. słynnego pisarza Federico García Lorca.
Z kolei najbardziej znana zbrodnia republikanów wydarzyła się pod koniec 1936 r., kiedy w podmadryckiej miejscowości Paracuellos zamordowano kilka tysięcy nacjonalistów. Warto podkreślić, że co do zasady, czerwony terror był zawsze wrogo nastawiony wobec Kościoła Katolickiego (wyjątek stanowił Kraj Basków, gdzie miejscowi księża w znacznej większości sprzeciwiali się frankistom). Strona republikańska skazała również na śmierć lidera Falangi, José Antonio de Rivera, który został aresztowany kilka miesięcy przed wybuchem wojny i nie brał bezpośredniego udziału w nacjonalistycznym spisku.
Gdy zaś idzie o kwestie polityczne, z każdym miesiącem trwania konfliktu rosło znaczenie gen. Francisco Franco w obozie nacjonalistów. 1 października 1936 r. w Burgos został on uroczyście proklamowany jako naczelny wódz sił nacjonalistycznych i szef rządu. Przyjął też tytuł caudillo, będący hiszpańskim odpowiednim włoskiego duce czy niemieckiego führera. Pozycja Franco jeszcze bardziej wzrosła w czerwcu 1937 r. wraz ze śmiercią w katastrofie lotniczej dowódcy frontu północnego gen. Emilio Moli, który był jednym z inicjatorów antyrepublikańskiego spisku.
Na froncie wojskowym inicjatywa pozostawała po stronie frankistów, których nadrzędnym celem było zajęcie hiszpańskiej stolicy. Na początku 1937 r. zostali jednak odparci w bitwie nad Jaramą, a kolejna próba przezwyciężenia impasu podczas oblężenia Madrytu zakończyła się klęską nacjonalistów w bitwie pod Gudalajarą. Z tego też powodu gen. Franco skierował swoje siły na północ Półwyspu Iberyjskiego. W marcu rozpoczęła się ofensywa przeciwko Kraju Basków, podczas której przeprowadzono druzgocące bombardowanie miejscowości Guernica. Do końca października wojska republikańskie zostały całkowite wyparte z terytoriów północnych.
Wygrana frankistów
Dowódcy republikańscy zdawali sobie sprawę z coraz gorszej sytuacji na froncie, ale wszelkie próby odzyskania inicjatywy kończyły się fiaskiem. Na przełomie 1937 i 1938 roku republikanie rozpoczęli bitwę o Teruel w Aragonii. Wprawdzie na początku udało im się odnieść pewne sukcesy, ale to kontratak nacjonalistów zakończył się zwycięstwem. Co ciekawe, walki toczyły się wówczas w warunkach zimowych przy temperaturze spadającej do -20 stopni. W następstwie porażki republikanie nie byli w stanie przeciwstawić się oddziałom gen. Franco, które parły teraz w kierunku Morza Śródziemnego. Ostatecznie w kwietniu 1938 r. terytorium republiki zostało podzielne na dwie części: Katalonię, gdzie przeniósł się republikański rząd, oraz południową Kastylię i Walencję.
Sytuacja, z punktu widzenia republikanów, stawała się beznadziejna. W maju rząd w Barcelonie próbował rozpocząć rokowania pokojowe, ale gen. Franco zażądał bezwarunkowej kapitulacji. W lipcu republikanie rozegrali ostatnią wielką bitwę, nad Ebro, która jednak zakończyła się ich całkowitą porażką. Co więcej, skończyły się im rezerwy złota, a to z kolei pociągnęło wstrzymanie pomocy wojskowej ZSRS, sowicie opłacanego przez hiszpański rząd. Sowieci wstrzymali pomoc wojskową, a brygady międzynarodowe zostały wycofane.
Po konferencji monachijskiej i oddaniu Hitlerowi Czechosłowacji przez Francję i Wielką Brytanię w Hiszpanii zdawano sobie sprawę, że demokracje zachodnie nie zdecydują się na zbrojną konfrontację z III Rzeszą. Zwycięstwo frankistów wydawało się więc tylko kwestią czasu. Na początku 1939 r. upadła Katalonia, a tysiące uchodźców uciekło do Francji. Pod koniec marca doszło do zamachu stanu wewnątrz republiki. Władzę zdobył płk. Segismundo Casado, który poddał Madryt. 1 kwietnia 1939 gen. Francisco Franco ogłosił koniec wojny.
Preludium?
Wojnę domową w Hiszpanii można analizować na wielu płaszczyznach. Gen. Franco traktował ją jako krucjatę w obronie zachodniej cywilizacji. Dla wojskowych z Niemiec, Włoch czy ZSRS była idealnym pretekstem do wypróbowania w praktyce nowych rodzajów broni i strategii. Dla środowisk lewicowych stała się okazją do pokazania swojego sprzeciwu wobec faszyzmu. Z pewnością nie można jej sprowadzać do pierwszej konfrontacji faszyzmu z komunizmem. Takie twierdzenie jest ahistorycznym uproszczeniem, ponieważ ani Komunistyczna Partia Hiszpanii, ani Falanga nie odgrywały poważnej roli w polityce II Republiki, co prowadzi do konkluzji, iż nie mogły być przyczyną tego konfliktu.
Konflikt w Hiszpanii stanowił preludium przyszłej wojny światowej. Jak wspomniano, państwa zaangażowane w pomoc którejkolwiek ze stron traktowały działania na Półwyspie Iberyjskim w kategoriach poligonu doświadczalnego, gdzie ewentualne błędy nie kosztowały drogo, a polityczna i ekonomiczna cena militarnej obecności były rekompensowane przez zdobyte doświadczenia. Wnioski wyciągnęli niemieccy wojskowi, którzy zwrócili uwagę przede wszystkim na rolę integracji działań lotnictwa z wojskami lądowymi. Chociaż bombardowanie całych miast i innych obiektów cywilnych trzeba jednoznacznie potępiać z etycznego punktu widzenia, to działania takie wywoływały ogromny chaos i panikę, o czym przekonali się dowódcy Wojska Polskiego podczas kampanii wrześniowej. Można natomiast założyć, iż największym przegranym wśród zaangażowanych aktorów międzynarodowych okazał się Benito Mussolini, który już wtedy za wysoko ocenił swoje możliwości. Jednoczesna walka w Abisynii oraz w Hiszpanii zdecydowanie przekroczyła zdolności Włoch, co spowodowało, że do II wojny światowej przystąpili wyraźnie osłabieni. Co więcej, w późniejszym czasie nie wykorzystali w pełni doświadczeń nabytych w czasie wojny domowej w Hiszpanii, powtarzając błędy wynikające po części z ułudy mocarstwowości.
Piotr Kruze – specjalizuje się w najnowszej historii politycznej i wojskowej oraz dekolonizacji Afryki. Z zamiłowania podróżnik, który szuka śladów historii w każdym miejscu, do którego dotrze.
Fotografia tytułowa: gen. Francisco Franco przyjmuje defiladę żołnierzy włoskich z Corpo Truppe Volontarie podczas Defilady Zwycięstwa w Madrycie 19 maja 1939 roku (Wikipedia, domena publiczna).