Ojciec Lody Urbańskiej był zawodowym wojskowym, w stopniu starszego ogniomistrza. Służył w 4. Kujawskim Pułku Artylerii Lekkiej w Inowrocławiu. We wrześniu 1939 roku, po bitwie w Puszczy Kampinoskiej, dostał się do niewoli. W domu zostali zrozpaczeni: żona, córka i syn.
Listy z niewoli
W pierwszych dniach września 1939 roku powstał Stalag I A przeznaczony dla jeńców polskich. Położenie: Stablack (Stabławki), powiat Pruska Iławka. Na przełomie września i października na pustym polu zaczęto ustawiać pierwsze namioty wojskowe. Nie mogły one pomieścić wszystkich nadchodzących transportów. W tej sytuacji jeńców zaczęto wysyłać do prac polowych w majątkach.
Kriegsgefangenpost. Oczekiwane z utęsknieniem przez najbliższych listy i kartki pisane przez jeńców wojennych. Stanisław Urbański pisał 15 października 1940 roku: „Dzięki łasce Boskiej jestem dotychczas zdrowy. Zbliżają się święta Bożego Narodzenia i to po raz drugi spędzać je będziemy w smutku i łzach, tym smutniejsze, że zbliża się już prawie rok jak od Was nie mam żadnej wiadomości. Lecz serdeczne życzenia poprawy losu przesyłam dla całej swej ukochanej trójki. O Boże – jak ciężko! Wasz – Was kochający – ojciec i mąż”.
I jeszcze dopisany kopiowym ołówkiem numer jeńca wojennego: 36549 P oraz wydrukowany obozowy adres: Stalag I A. Deutschland. Tęskniący, kochający ojciec i mąż. Tęskniąca, zrozpaczona, kochająca rodzina. Rozdzielona i połączona jednocześnie niewidzialną nicią miłości.
Wyprawa Lodzi
Lodzia dowiedziała się, że jej ojciec pracuje u gospodarza pod miejscowością w Heydekrug (Szyłokarczma). W jej marzeniach powstała myśl niezwykła: musi pojechać do taty, zobaczyć się z nim, znaleźć odpowiedź na wszystkie dręczące ją pytania. Łączyła ich niezwykła więź duchowa i emocjonalna. Stanisław był wspaniałym przyjacielem, kochał córkę ogromnie. Miłość ma moc nadzwyczajną. Sprawczą.
Był lipiec 1942 roku. Nadszedł dzień zaplanowanego w wielkiej tajemnicy wyjazdu. Przyjaciółka załatwiła Lodzi zezwolenie na podróż, odpowiednie przepustki, kupiła kolejowy bilet. Na stole, w domu leżał krótki list do mamy, aby ta nie niepokoiła się, bo jej córka wyruszyła w podróż wielką i bardzo ważną. W poszukiwaniu ojca. I dodała jeszcze: wrócę zdrowa i szczęśliwa. Tak będzie!
Wagony były zatłoczone. Lodzię szczęśliwie omijały kontrole żandarmerii i innych okupacyjnych formacji. W Toruniu przesiadła się na pociąg do Insterburga. Zawsze zdarzało się tak dziwnie i wręcz, na granicy z cudem, że w sytuacjach bardzo krytycznych pomagali jej obcy ludzie, których wygląd nie wskazywał na to, iż mają nadzwyczaj dobre serca. Przemycali pewnie swe współczucie i serdeczność dla zagubionej i zdeterminowanej jednocześnie dziewczyny w ukryciu pozornej obojętności. Okupacja, to czas szczególny. Kolejna przesiadka. Wysiadła w Heydekrug. Podmiejskim pociągiem dojechała do wioski, w której miał pracować jej ojciec. Spotkała tam jeńców belgijskich i dowiedziała się od nich, rzecz to niezwykła, że ich spotkała, a oni wiedzieli, iż Stanisława Urbańskiego zabrano do szpitala obozowego. Przygnębiła Lodzię ta wiadomość, ale umocniła ją jednocześnie w postanowieniu, że choćby miała jechać na koniec świata i tak do ojca dotrze.
13 lipca wsiadła do pociągu jadącego do Stablack. Wszystko robiła w przeświadczeniu, przeczuciu wewnętrznym, że tak ma postępować. Tam mieścił się Stalag I A. Po bardzo wielu perypetiach, sytuacjach, które graniczyły w swym przesłaniu groźnym z realną możliwością utraty przez Lodzię życia, dotarła do obozu i spotkała się z ojcem. Stali ukryci za barakiem i milczeli, bo tak strasznie dużo chcieli powiedzieć, a brakowało im słów.
Kriegsgefangenpost. List z 19 lipca 1942 roku: „Moi Najdrożsi. List Wasz z dnia 28 lipca 1942 roku sprawił mi bardzo wielką radość. Jeszcze większą radość sprawił mi dzień 13 lipca. Niestety, szczęście trwało tak krótko. Radość umknęła jak błyskawica. Jeszcze dziś nie mogę zdać sobie sprawy, czy była to rzeczywistość, czy tylko sen(…). Córko ukochana. Lodziu wspaniała, wspaniała…(…). Stanisław Urbański. Gefangennennumer:36549”.
Loda Urbańska wróciła szczęśliwie do domu. Jej ojciec, Stanisław powrócił z niewoli po dwóch miesiącach wędrówki o głodzie i chłodzie w Wielki Piątek przed Wielkanocą 1945 r. Znowu byli razem. Wiedzieli, co to znaczy siła miłości. Szczególnie córka i ojciec.
Opisane zdarzenia miały miejsce w rzeczywistości. Artykuł powstał w oparciu o zapiski z rozmów przeprowadzonych przez autora z bohaterką opowiadania „Wielka wyprawa Lody” w Jej mieszkaniu przy alei Wojska Polskiego w Szczecinie. Pani Leokadia Podhorecka z domu Urbańska odeszła z tego świata. Przez całe swoje życie przechowywała skrupulatnie 320 dokładnie ponumerowanych kartek i listów wysłanych przez ojca z obozu jenieckiego.
Kim była Lodzia
Leokadia Podhorecka(Loda), to słynna polska radiestetka. Twórca, wykładowca i konsultant cyklu spotkań „Od magii do psychotroniki”, które odbywają się do dzisiaj w WDK „Zamek” w Szczecinie. Współpracowała ze słynnym astrologiem, Leszkiem Szumanem. W 1983 roku objęła funkcję prezesa Pomorskiego Towarzystwa Psychotronicznego. Prowadziła wykłady i konsultacje z zakresu radiestezji na Wydziale Architektury Politechniki Szczecińskiej, w Studium Podyplomowym Ekologii i Ochrony Środowiska przy Akademii Rolniczej w Szczecinie oraz w Wyższym Studium Psychotroniki W Łodzi. To tylko fragment Jej wybitnej, twórczej działalności łączącej psychotronikę z nauką instytucjonalną. Miałem zaszczyt znać Panią Leokadię. Łączyła nas szlachetna przyjaźń. Współpraca w zarządzie PTP. Wiele wspomnień o Niej i pamiątek pozostało w moim zaułku najlepszej pamięci. Mówcie i piszcie o Niej wszyscy, którzy Ją znaliście. Wydała dwa tomiki poezji: „Wiersze ze Starej Szuflady” oraz „Przy Rodzinnym Stole”.
Lech Galicki – ur. 29 I 1955, z ojca Władysława (więzień Fort VII w Poznaniu i niemieckich obozów koncentracyjnych KL Auschwitz – Birkenau i KL Mauthausen – Gusen) i matki Stanisławy Galickich w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Syn: Marcin. Dziennikarz, prozaik, poeta. Polonofil. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze minionej i najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów, wspomnień wielu ludzi i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze.