Historia Półwyspu Bałkańskiego to pod wieloma względami wielkie pasmo tragedii. Ten piękny region pogrążył się w chaosie dziesiątki lat temu. Wojny, ludobójstwa, przetasowania na mapach – wszystko to złożyło się na dramat wielu krajów i narodów – pozornie bratnich, ale w rzeczywistości twardo broniących swojej niezależności. Ustalony w Wersalu powojenny ład wcale nie przyniósł rozwiązania problemów. Utworzone 1 grudnia 1918 roku Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców (SHS) było sztucznym tworem, który nie miał większych szans przetrwania próby czasu. Zbyt wiele różniło nacje wtłoczone w wykreowane przez oderwanych od rzeczywistości polityków granice. Już od pierwszych dni istnienia królestwa toczyły się zażarte spory między Serbami i Chorwatami. Obie nacje aspirowały do reprezentowania młodego państwa i żadna nie chciała się zgodzić na ustępstwa, mając słuszne argumenty po swojej stronie.
Chorwacja w cieniu Jugosławii
Pozycja Belgradu była jednak zdecydowanie lepsza, nie tylko ze względu na osobę koronowanego w 1921 roku Aleksandra I Karadziordziewicia wywodzącego się z serbskiej dynastii królewskiej. Jego ojciec Piotr I w 1903 roku został królem Serbii. Aleksander starał się prowadzić wyważoną politykę, choć sprzeciwiał się autonomii Chorwatów. Miał jednak na uwadze ich odrębność, także kulturową. W parlamencie Królestwa SHS Skupsztinie przewagę mieli zwolennicy dominacji Serbów, co w oczywisty sposób prowadziło do zaognienia stosunków z Chorwatami domagającymi się ustępstw i daleko idącej samodzielności. Młodym królestwem targały wewnętrzne konflikty, które w 1929 roku nieomal przerodziły się w regularną wojnę domową. Król Aleksander I zdecydował się na interwencję. Zawiesił konstytucję, zdelegalizował partie polityczne, rozwiązał parlament i wprowadził rządy dyktatorskie, przemianowując państwo na Jugosławię. Chorwaci nie wyrzekli się jednak niepodległościowych aspiracji.
Bałkański rzeźnik
Motorem napędowym, jeśli można użyć tego sformułowania, był wówczas Ante Pavelić. W 1927 roku został posłem do Skupsztiny, gdzie bardzo aktywnie działał na rzecz odłączenia Chorwacji od królestwa. W 1928 roku grupował wokół siebie nacjonalistyczne bojówki, planując rozpoczęcie antyserbskiej rewolucji. Nie zebrał jednak wystarczających sił do otwartej walki z silnym przeciwnikiem. Po zamachu stanu z 1929 roku został zmuszony do ucieczki z kraju i udał się do Włoch, gdzie otrzymał azyl od faszystów. Pavelicia sporo łączyło z ruchem kierowanym przez Benito Mussoliniego, a jeszcze więcej wspólnego miał z niemieckimi nazistami, którzy w tym czasie rozpoczęli marsz po władzę. Antysemityzm, daleko posunięty rasizm, hasła odnowy społecznej – wszystko to zjednało mu silnych politycznych przyjaciół. Otwarcie głoszona wizja stworzenia katolickiej dyktatury ściągnęła na Pavelicia uwagę Kościoła. Katoliccy hierarchowie zrazu widzieli w Chorwacie zapalczywego obrońcę wiary, nie zważając na jego radykalizm i opowiadanie się po stronie przemocy. Wprost mówił on o konieczności usunięcia prawosławnych Serbów, przy czym wtedy nie zdawano sobie jeszcze sprawy, iż Pavelić przeprowadzi eksterminację ludności na skalę masową. Pamiętajmy jednak, że wówczas jego retoryka nie odbiegała daleko od poglšdów wielu innych autorytarnych europejskich przywódców i nikt nie mógł przewidzieć, jakie będą konsekwencje.
Mimo wszystko już wtedy Pavelicia można było zaklasyfikować jako człowieka groźnego, owładniętego wizją czystek etnicznych umożliwiających utworzenie homogenicznego państwa zarządzanego wyłącznie przez Chorwatów. Z jego inicjatywy założona została nacjonalistyczna, skrajnie prawicowa organizacja Ustaszy. W późniejszym czasie przerodziła się w ruch polityczno-militarny, który ostatecznie przejął władzę w Chorwacji. W początkach działalności ustasze ograniczali się do terroryzowania przeciwników politycznych. Odpowiadali za serię zamachów, których zwieńczeniem było zamordowanie króla Aleksandra I oraz francuskiego ministra spraw zagranicznych Louisa Barthou w 1934 roku. Pavelić, inspirator zamachu, został zaocznie skazany na karę śmierci – zarówno we Francji, jak i w Jugosławii. Pozostawał jednak bezpieczny we Włoszech, korzystając z parasola ochronnego faszystów Mussoliniego. Sytuacja zmieniła się dopiero w kwietniu 1941 roku, kiedy to hitlerowskie Niemcy najechały Jugosławię. Ante Pavelić mógł tryumfalnie powrócić do Zagrzebia i, za zgodą III Rzeszy, proklamować utworzenie Niezależnego Państwa Chorwackiego. Latem Pavelić odwiedził w Berghofie Adolfa Hitlera, otrzymując błogosławieństwo do rozprawy z ideologicznymi, rasowymi i religijnymi przeciwnikami. Mimo iż naziści formalnie odcinali się od Kościoła Katolickiego, wsparli Pavelicia odwołującego się do religijnych motywacji w przypływie pragmatyzmu – jego program w dużej mierze pokrywał się z tym, co proponowało NSDAP. Kilka tygodni wcześniej chorwacki arcybiskup Alojze Stepinac pobłogosławił nowe władze z Paveliciem na czele. Raportował też do Watykanu, informując o korzystnych dla Kościoła rozstrzygnięciach. 18 maja 1941 roku przywódcę ustaszy podjął na audiencji papież Pius XII, udzielając mu błogosławieństwa. Nie wiedział jeszcze, że błogosławi mordercę. Nieświadomie popełnił tym samym fatalny błąd, który położył się cieniem na jego bogatym dorobku.
W imieniu Kościoła
Ustasze z miejsca przystąpili do rozprawy z przeciwnikami, za szczególny cel obierając prawosławnych Serbów. Zakazano posługiwania się cyrylicą, zabroniono sprawowania ceremonii religijnych, wprowadzono także antysemickie ograniczenia, by dostosować się do nazistowskich standardów. Wszystko to musiało się odbywać za cichym przyzwoleniem Kościoła Katolickiego, dla którego była to okazja do konwertowania znacznej części prześladowanych mieszkańców. Głównie z tego względu chorwaccy hierarchowie nie potępiali nowego reżimu, a biskup Mostaru stwierdził nawet: „Nigdy nie mieliśmy tak dobrej okazji, aby pomóc Chorwacji ocalić niezliczone dusze”. Tyle że część z nich ustasze wysyłali wprost do Boga, dokonując niezliczonych mordów, często w bestialski sposób. Przysłany z Watykanu do Chorwacji nuncjusz Giuseppe Ramiro Marcone nie interweniował. Raportował nawet do swoich przełożonych, iż sytuacja ta sprzyja konwersji i może być przejawem „cichego działania łaski Bożej”. Odpowiadający mu we wrześniu 1941 roku sekretarz stanu Luigi Maglione zalecał jedynie umiarkowanie w stosunku do Żydów znajdujących się na terytorium Chorwacji.
Watykan przez cały okres trwania wojny nie potępił polityki chorwackich ustaszy. Trudno jednak mówić o bezpośrednim wsparciu, co chcieliby widzieć niektórzy historycy. Trzeba jednak przyznać, że świadkowie eksterminacji Serbów i Żydów wspominali o zaangażowaniu franciszkańskich księży, którzy mogli nawet kierować niektórymi mordami (Saul Friedländer, „Czas eksterminacji”). Dziwi to tym bardziej, że już w lipcu 1941 roku Stepinac próbował interweniować u Pavelicia, domagając się ograniczenia antychrześcijańskich represji. Dopiero w listopadzie zdecydowanie zerwał w reżimem i od tego momentu stał się nieprzejednanym krytykiem faszyzmu. Wezwał ustaszy do respektowania prawa do konwersji, z którego korzystali Serbowie i Żydzi. W wielu wypadkach nie mieli jednak możliwości przejścia na katolicyzm, a często ustasze nie zwracali uwagi na deklarowaną wiarę i mordowali ofiary według klucza narodowościowego. Nie pociągnęło to jednak za sobą niemal żadnych konsekwencji we wzajemnych stosunkach na linii Chorwacja-Watykan. Stolica Apostolska wciąż widziała w Paveliciu przede wszystkim gorliwego katolika. Brakowało rozeznania w sytuacji, informacji. Nawet tak wielka tragedia w obliczu wojny w Europie schodziła na plan dalszy.
W czerwcu 1941 roku ustasze rozpoczęli eksterminację ludności na niewyobrażalną skalę. Michael Phayer („Kościół Katolicki wobec Holocaustu 1930-1965”) cytuje wypowiedź Jonathana Steinberga, który opisywał rzezie:
„Mężczyzn, kobiety i dzieci pochodzenia serbskiego i żydowskiego dosłownie pocięto. Całe wsie równano z ziemią, a mieszkańców ustasze zapędzali do stodół, które później podpalali. W archiwum włoskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych jest zbiór zdjęć, na których ukazano noże rzeźnickie, jaki i siekiery używane do rąbania Serbów. Są zdjęcia Serbek, którym scyzorykami odcięto piersi, mężczyzn pozbawionych oczu, wykastrowanych i okaleczonych”. |
To ledwie wierzchołek góry lodowej. Ustasze byli bowiem niezwykle kreatywni w torturowaniu pojmanych. Po ich działalności zostały plastyczne opisy zbrodni. Łączna liczba ofiar waha się od 100 tys. do nawet 600 tys. Dane te są jednak szacunkowe. Nie wiadomo, ile ludzi łącznie zostało zamordowanych na terytorium Chorwacji w czasie rządów ustaszy. Nie ulega natomiast wątpliwości, iż było to ludobójstwo na ogromną skalę, nawet jak na warunki II wojny światowej i nazistowską politykę eksterminacji. W Jasenovac założono chorwacki obóz koncentracyjny prowadzony przez franciszkanina Miroslava Filipovicia-Majstorovicia (ostatecznie zrezygnował on z przynależności do zakonu). W samej placówce zamordowano ponad 50 tys. ludzi. Konkretne dane, wobec skali zbrodni i prób jej zacierania przez ustaszy, nie są możliwe do ustalenia.
W maju 1943 roku Pavelić raz jeszcze odwiedził Piusa XII. I tym razem został zapewniony o wsparciu Watykanu w dziejowej misji budowania katolickiego państwa chorwackiego. Do tego czasu ustasze zdążyli już wymordować setki tysięcy ludzi i jest mało prawdopodobne, by do Stolicy Apostolskiej nie przenikały jakiekolwiek informacje na temat okropieństw popełnianych przez reżim. W tym okresie włoskie granice przekraczały setki ludzi szukających schronienia przed rzezią. Wielu z nich udzielono schronienia i pomocy we Włoszech, co szczególnie mocno rozsierdziło Niemców, którzy domagali się od Włochów zaostrzenia polityki represji względem ludności żydowskiej. W proces ratowania Żydów był zaangażowany także Watykan. W 1943 roku na terytorium Chorwacji pojawiły się niemieckie jednostki obsadzające Półwysep Bałkański. Wpłynęło to na decyzję deportacji uwięzionych siedmiu tysięcy Żydów do Auschwitz.
Rozliczenie z przeszłością?
Mimo iż w 1943 roku niektórzy zagraniczni politycy zdawali sobie sprawę z tego, że na terytorium Chorwacji może dochodzić do mordów na dużą skalę, pogłoskom często nie dawano wiary. Nie wierzyli, lub nie chcieli wierzyć, watykańscy hierarchowie. W 1942 roku monitorujący sytuację podsekretarz stanu Giovanni Batista Montini zrzucał ewentualne wypaczenia na karby „młodości Chorwacji” i tworzących ją młodych ludzi, którzy często błądzą. Wypowiedź ta podkreślała tylko, jak bardzo Watykan był w tym czasie oderwany od rzeczywistości. Mogła również świadczyć o próbie rozgrzeszania samego Pavelicia, który rzekomo miał nie wiedzieć o zbrodniach swoich podkomendnych. Argumentacja ta jest jednak z góry skazana na porażkę. Co do winy katolickich księży nie miały wątpliwości powojenne jugosłowiańskie władze, które sformowały specjalny trybunał do spraw sądzenia chorwackich zbrodni wojennych. Stepinac został skazany na szesnaście lat ciężkich robót. Wyszedł na wolność w 1951 roku i objął posadę w parafii w Krasiciu. Rok później został podniesiony do rangi kardynalskiej. W 1998 roku papież Jan Paweł II, mimo ogromnych kontrowersji i protestów, dokonał aktu beatyfikacji chorwackiego duchownego, argumentując to jego pełną wiary postawą wskazującą drogę katolikom. Pod uwagę wzięto przede wszystkim jego późniejsze zaangażowanie, którym odkupił naiwność z początków rewolucji.
Po zakończeniu działań wojennych ustasze zaczęli szukać schronienia przed spodziewanymi procesami. Wielu z nich opuściło Chorwację dzięki zaangażowaniu duchownych katolickich, którzy udzielili im wydatnej pomocy. Brylował w tym biskup Alois Hudal, który nadzorował bezpieczeństwo szlaków przerzutowych do Ameryki Południowej. Wspierał go franciszkanin Krunoslav Draganović dysponujący znacznymi środkami finansowymi pochodzącymi z grabieży mienia żydowskiego i serbskiego. Ante Pavelić najpierw wyruszył do Austrii, gdzie schronił się w miejscowym klasztorze. Wkrótce trafił do Watykanu, korzystając z gościny papieża Piusa XII. Zaopatrzony w fałszywe dokumenty został ewakuowany do Argentyny w 1948 roku. Watykan odmówił pomocy najpierw w schwytaniu, a później w odnalezieniu zbrodniarza. Był to jeden z ostatnich aktów hańbiącej współpracy z ustaszami. Pomimo prób rozgrzeszenia Kościoła Katolickiego, wsparcie dla Pavelicia i zbrodni jego ugrupowania do dzisiaj nie znajduje obiektywnego wytłumaczenia, rzutując na wiele wspaniałych przykładów odwagi i męstwa katolickich duchownych, jednej z kluczowych grup europejskiej inteligencji (szczególnie polskiej) prześladowanych przez niemieckich nazistów.
Fotografia tytułowa: Ante Pavelić (Wikipedia, domena publiczna).