Kampania polska 1939 roku nacechowana była zarówno bohaterskim oporem, jak i śmiercią w dramatycznych okolicznościach wielu oficerów i żołnierzy Wojska Polskiego. Wśród bohaterów tej kampanii poległych w tak tragicznej, beznadziejnej rzeczywistości jest major Józef Pelc. Zginął 8 września 1939 roku dowodząc w boju pod Ciepielowem resztkami 74 Górnośląskiego Pułku Piechoty wspartego cofającymi się żołnierzami z innych rozbitych jednostek Wojska Polskiego.
Inicjatywę pośmiertnego uhonorowania bohatera podjął w imieniu rodziny jego bratanek – płk w st. spocz. dr inż. Mieczysław Pelc, wykładowca Akademii Sztuki Wojennej. Uzasadnienie wniosku zawierające biogram oraz wykazane szczegółowo wybitne zasługi wojenne oficera zostało opracowane przez członków Studenckiego Koła Naukowego „Historicus” Instytutu Historii i Polemologii Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie w ramach projektu badawczego. Projekt ten był wspierany przez pracowników badawczo-dydaktycznych tego Instytutu. Przełomowe dla uzyskania pozytywnej decyzji MON okazało się udostępnienie przez dra Andrzeja Borcza z jego zbiorów kluczowych dokumentów związanych z majorem Pelcem. Szczególnie istotny okazał się akt awansu do stopnia majora Wojska Polskiego. Decyzją Ministra Obrony Narodowej z 8 listopada br. poległy w dramatycznym boju pod Ciepielowem oficer został pośmiertnie awansowany do stopnia podpułkownika.
Józef Adolf Pelc urodził się 25 stycznia 1898 roku w Rudkach pod Samborem, ale wychowywał się w Łańcucie (gniazdo rodzinne) i tam ukończył gimnazjum oraz liceum (matura w 1916 roku) Od lipca 1912 roku należał do polskich drużyn harcerskich przy gimnazjum i liceum męskim w Łańcucie, biorąc czynny udział w ćwiczeniach „Sokolej Drużyny Polowej”. W maju 1916 roku wcielony został do armii austriackiej i po przeszkoleniu skierowany najpierw na front rosyjski, a następnie do szkoły oficerów rezerwy. Wkrótce otrzymał stały przydział do 34 pułku strzelców. Ponownie walczył na froncie wschodnim odcinku przebiegającym przez Wołyń, a następnie jako dowódca plutonu strzeleckiego przebywał prawie rok na frontach bałkańskim i włoskim.
Po zakończeniu I wojny światowej wrócił do kraju i zgłosił się jako ochotnik do 9 pułku piechoty w Jarosławiu, który wkrótce przemianowano na 14 pułk piechoty z siedzibą początkowo w Jarosławiu, a następnie we Włocławku. W stopniu sierżanta podchorążego (ponieważ ukrył stopień podporucznika otrzymany w armii austriackiej), uczestniczył w walkach polsko-ukraińskich dowodząc plutonem karabinów maszynowych od 15 stycznia do 17 maja 1919 roku. 1 kwietnia 1920 roku awansowany do stopnia podporucznika Wojska Polskiego. Wiosną 1920 roku przez krótki czas brał udział w ofensywie na Kijów pod dowództwem gen. Edwarda Śmigłego-Rydza. Później, jako lekko ranny i chory został wycofany na tyły. Od czerwca 1920 roku w baonie zapasowym 14 pułku piechoty, następnie od 17 czerwca 2020 roku w 131 baonie rezerwowym karabinów maszynowych. W pierwszych dniach września 1920 roku przydzielony do 3 kompanii karabinów maszynowych 35 pułku piechoty jako dowódca plutonu, później kompanii. Z tym pułkiem pozostał do końca wojny, przesuwając się z Włodzimierza Wołyńskiego poprzez Łuck, Kowel, Brześć, aż do Lidy i Baranowicz.
Po kampanii nadal służył w 35 pułku piechoty, którego 3 batalion stacjonował wówczas w Łukowie. Objął dowództwo kompanii karabinów maszynowych. Siódmego kwietnia 1924 roku otrzymał awans na porucznika Wojska Polskiego. Za walkę i czyny bohaterskie otrzymał 3 – krotnie Krzyż Walecznych, jak również Medal za wojnę, Medal dziesięciolecia, a później, w latach następnych, srebrny i brązowe medale „Za długoletnią służbę”, oraz Srebrny Krzyż Zasługi. Jako doskonały lekkoatleta startował wielokrotnie w zawodach sportowych Wojska Polskiego zdobywając wiele nagród. Osiągnął nawet wicemistrzostwo w biegu na 100 metrów. W 1926 roku por. Józef Pelc skierowany został na kurs do Centralnej Wojskowej Szkoły Sportów w Poznaniu, a 24 września tegoż roku przeniesiony do Korpusu Kadetów nr 3 w Rawiczu jako wychowawca i wykładowca. Jedenastego listopada 1926 roku roku ze starszeństwem od pierwszego stycznia 1927 roku został awansowany do stopnia kapitana. W latach 1928 i 1929 pełnił służbę w Korpusie Kadetów, a równocześnie studiował w Centralnej Wojskowej Szkole Sportów w Poznaniu, którą ukończył 5 lipca 1929 roku. Wkrótce przeniesiony zostaje do 74 Górnośląskiego pułku piechoty w Lublińcu na dowódcę kompanii. Pełnił też inne funkcje w pułku, równocześnie działając na rzecz oświaty wśród żołnierzy (uzupełnianie wiedzy ogólnej, kursy zawodowe, kultura współżycia, wychowanie patriotyczne), także na rzecz upowszechniania kultury fizycznej i sportu (również wśród mieszkańców miasta i powiatu) oraz na rzecz poprawienia warunków socjalnych w koszarach. W 1933 roku przebywał na kursie dowódców batalionu w Centrum wyszkolenia Piechoty w Rembertowie. Jedenastego listopada 1935 roku kapitan Józef Pelc otrzymał awans do stopnia majora Wojska Polskiego, ze starszeństwem od pierwszego stycznia 1936 roku. Dowodził I batalionem 74 pułku piechoty. Od 1938 roku kierował budową umocnień i fortyfikacji na pozycji nadgranicznej „Lubliniec”.
Pierwszego września 1939 roku, od świtu, I batalion 74 Górnośląskiego pułku piechoty pod dowództwem mjr. Józefa Pelca bronił Lublińca i pozycji wokół miasta odpierając w krwawych walkach pododdziały niemieckiej 4 Dywizji Piechoty, wsparte bronią pancerną z 3 Dywizji Lekkiej. Po odparciu kilku kolejnych natarć, wobec zagrażającego oskrzydlenia I batalion wycofał się na rozkaz na drugą pozycję. Za obronę Lublińca major Józef Pelc otrzymał Krzyż Virtuti Militari V klasy. 3 września 1939 roku wzmocniony innymi pododdziałami I batalion 74 Górnośląskiego pułku piechoty pod dowództwem majora Józefa Pelca dwukrotnie nacierał pod Złotym Potokiem (na północny-wschód od Częstochowy), by przerwać okrążenie, w jakim znalazły się 74 pułk piechoty i większość oddziałów 7 Dywizji Piechoty w rejonie pomiędzy Złotym Potokiem, Janowem a Olsztynem. Po niezwykle dramatycznych i krwawych walkach resztki pułku przebiły się z okrążenia j i pod osłoną nocy 3 na 4 września przesunęły się się w kierunku Koniecpola i Włoszczowej. Był to największy z oddziałów, jaki zdołał wydostać się z okrążenia. Czwartego września 1939 roku dowódca 74 pułku piechoty płk Wacław Wilniewczyc przekazał dowództwo nad resztkami pułku majorowi Józefowi Pelcowi, ponieważ zastępca dowódcy 74 pułku piechoty ppłk dyplomowany Stanisław Wilimowski ciężko ranny o świcie 4 września nie mógł już przejąć dowodzenia.
Oto fragment unikalnej relacji opisującej odwrót oraz walkę i okoliczności śmierci majora Józefa Pelca w lesie „Dąbrowa” pod Ciepielowem z perspektywy ocalałego świadka: „Z okrążenia wydostałem się w grupie majora Pelca pod Złotym Potokiem, przedzieraliśmy się odcinkiem, który nie był jeszcze zamknięty pierścieniem wroga. Jechaliśmy przez Włoszczową do Kielc. Po drodze pojedynczy żołnierze z rozbitych pułków przyłączali się do naszego oddziału. Początkowo planowano wziąć udział w obronie stolicy. Na postoju w okolicy Skarżyska-Kamiennej, gdzie zatrzymaliśmy się na dwa dni, decyzja została zmieniona. Przemarsz do Warszawy okazał się niemożliwy. Postanowiono więc przeprawić się przez Solec nad Wisłą do Lublina, gdzie koncentrowano Wojsko Polskie. Po całonocnym marszu wczesnym rankiem 8 września stanęliśmy w lasach między Anusinem a Dąbrową niedaleko Ciepielowa nad Iłżanką. Zamierzano zaczekać tu do wieczora, by o zmierzchu dotrzeć do Wisły (12 km) i przejść przez most w Solcu. Dalej nie można było już maszerować z powodu dużej liczby rannych i chorych. Żołnierze walili się z nóg, mdleli ze zmęczenia. Tabor był co prawda duży, bo wzięliśmy podwody z różnych wsi, ale od 1 września z Lublińca przez Częstochowę i Kielce przeszliśmy przecież ponad 250 km. Na wielu odcinkach drogi koła wozów i nogi piechurów grzęzły w miałkim piasku. W Dąbrowie, gdzie pobieraliśmy wodę i żywność, nie wiedzieliśmy jeszcze, że idą na nas Niemcy. Nie pamiętam już dzisiaj czy z południa od Lipska, czy z północy od Ciepielowa, ale wydaje mi się, że od Ciepielowa. Dopiero w wyniku warkotu motorów zaczęliśmy ścinać drzewa, by zablokować drogę. Wybuchła strzelanina. Niemcy wycofali się. Kilka samochodów pancernych nieprzyjaciela zniszczono wraz z załogami. Zdawało się, że walka wygasa, ale piekło dopiero było przed nami. O zmierzchu od strony Lipska nadciągnęła piechota, zmotoryzowani i artyleria 29 dywizji erfurckiej. Generał Joachim Lemelsen, dowódca dywizji, zażądał złożenia broni. Na odmowę majora Pelca odpowiedział szturmem. Zaczęła się bitwa. Bitwa nieubłagana, mordercza, nierówna. Oni stanowili zdecydowaną przewagę, a nas była garstka (około 600 osób). Wybuchały pociski z armat, padały bomby, które zmiatały potężne wiekowe drzewa i rozrywały je na kawałki. Lemmelsen palił las, zabijał rannych, nie darował nikomu. Człowiek stał się małym, malutkim celem śmierci. Polacy robili, co było w ich mocy, ale Pelc wiedział, że nie ma najmniejszej szansy wyjścia z okrążenia. Postanowił jednak drogo sprzedać swoją skórę. Działa więc błyskawicznie. Trwa w chaszczach. Kieruje obroną. Dostaje strzał w piersi. Pluje krwią i… strzela. Zastrzelił kilkunastu Niemców. W pewnej chwili Polakom zabrakło amunicji. Ruszają przeto do walki na bagnety, która przynosi Niemcom większe straty niż nam. Jednakże w tej wojnie perfekcja we władaniu białą bronią nie mogła już decydować o końcowych rozstrzygnięciach. Także więc i tej bitwie 8 września 1939 roku o klęsce Polaków przesądziła przewaga liczebna i lepsze uzbrojenie przeciwnika. Nie po raz pierwszy ulewa stali wzięła górę nad męstwem i pogardą śmierci. Kiedy już wszystko wyglądało beznadziejnie, zbryzgany krwią Pelc ostatnim strzałem położył kres swemu bohaterskiemu życiu. Za moment uczynił to samo Marian Cyruliński, jego zastępca. Zamarłem. Stanąłem oniemiały. Zacząłem rozliczać się z życiem. Nie warto – słyszę głos Bolka Karwowskiego – Ojczyźnie potrzebne jest teraz życie, ratuj się. Mnie zostaw umieram. Wszystko dookoła zajęli Niemcy. Nikt żywy nie mógł wydostać się ze spalonego lasu. Odwróciłem się i spojrzałem na rów. Wątpiłem czy zdążę jeszcze do niego wejść. Zerwałem się jednak do biegu przez zarośla. Słyszałem jeszcze okropny krzyk nacierających Niemców. Potem byłem już tylko świadomy własnego oddechu. Okopałem się pod ścianą rowu. Spojrzałem na sosny ogołocone ogniem. Las stracił barwę zieleni. Zostało zbiorowisko nagich pni. Leżę w ukryciu. Słyszę biegających Niemców. Wydawało mi się, że jest ich wielu, bardzo wielu. Próbowałem coś dojrzeć między drzewami, ale poszycie było zbyt gęste, by rozróżnić cokolwiek, widoczność sięgała na odległość kilku kroków. Słyszę serie strzałów w krótkich odstępach czasu. Strzelają ze swoich czarnych pistoletów maszynowych do wszystkich rannych na polu walki, potem wyciągają naszych z ziemi jak krety, dobijają i rozstrzeliwują po zabraniu im dokumentów i ograbieniu z odzieży…” (Teodor Musioł, Listy z Dachau, Opole 1984).
Synem poległego majora był Jerzy Pelc-Piastowski ps. „Łazik”, zasłużony żołnierz obwodu łańcuckiego Armii Krajowej w latach 1943-1944, zmarły w kwietniu 2021 roku w Katowicach. Po zakończeniu drugiej wojny światowej wiele lat poświęcił on badaniu i wyjaśnianiu tragicznych losów swego ojca. Pokłosiem tych badań są znane publikacje, w tym książkowe, takie jak: „Zagłada batalionu”, „Szlak czarnych orłów”. Zadbał też o pośmiertne przyznanie ojcu zasłużonego w boju pod Lublińcem Krzyża Virtuti Militari, co udało się doprowadzić do finału 1967 roku. „Łazik” jest również autorem kilku publikacji książkowych opisujących swój udział w łańcuckim podziemiu wojskowym, utrzymanych w formule reportażu historycznego.
Zmagania wojenne i ofiary walki w Ciepielowie upamiętnia obelisk, a także symboliczny grób majora/ppłk. Józefa Pelca wystawiony staraniem syna. Corocznie, początkiem września odbywają się w Ciepielowie uroczystości patriotyczne związane z ostatnim bojem improwizowanego zgrupowania dowodzonego przez znakomitego oficera.
Awans pośmiertny majora Józefa Pelca odbędzie się w dniu 23 stycznia o godz. 11.00 w Urzędzie Miejskim w Ciepielowie. Główna uroczystość pod patronatem Ministerstwa Obrony Narodowej (wraz z medalem okolicznościowym z wizerunkiem Podpułkownika Józefa Pelca) odbędzie się w dniu 12 września 2025 roku.
Zainteresowanych detalami zmagań pod Lublińcem i Złotym Potokiem, które wykazały wybitne zdolności majora Józefa Pelca w dniach 1-4 września polecam znakomite książki Adama Kurusa: „Oddział wydzielony Lubliniec. Działania bojowe 74 Górnośląskiego Pułku Piechoty w ramach Oddziału Wydzielonego „Lubliniec” 1 IX 1939”, „Pozycje opóźniające „Lubliniec” i „Częstochowa”, „Czołgi na przedmieściach. 7 Dywizja Piechoty w obronie Częstochowy 1 – 3 września 1939 roku”.
Zdjęcia pochodzą ze zbiorów autora.
Andrzej Borcz jest absolwentem Wydziału Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz studiów podyplomowych (Politechnika Krakowska, Central Connecticut State University, Szkoła Główna Handlowa w Warszawie). Przedsiębiorca, prowadzi własną firmę SECMA. Niezależny badacz przeszłości. Jest autorem licznych, w tym pionierskich publikacji naukowych i popularnonaukowych o działaniach wojennych w czasie potopu szwedzkiego oraz o konspiracji wojskowej w okresie II wojny światowej. W 2017 roku obronił w Uniwersytecie Rzeszowskim rozprawę doktorską pt. „Obwód Łańcut SZP-ZWZ-AK w latach 1939–1945”, która została w 2020 roku wydana przez IPN w ramach serii „Monografie”. Opracowanie to zwyciężyło w ogólnopolskim plebiscycie internetowym „Historia Zebrana” na najlepszą książkę historyczną 2020 r., w kategorii „Okiem badacza”. Andrzej Borcz jest członkiem Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej oraz Stowarzyszenia Historyków Wojskowości.