Pancernik Musashi i jego tajna budowa

Kiedy stocznia w Nagasaki rozpoczęła w 1938 r. budowę pancernika Musashi, to całe przedsięwzięcie Japończycy postanowili utajnić. Nie było to oczywiście zadaniem łatwym, ponieważ pancernik Musashi do małych nie należał. Niemniej jednak podjęto nadzwyczajne zabezpieczenia miejsca budowy: otoczono je konopną zasłoną, pracowników zobowiązano przysięgą do zachowania tajemnicy, całe miasto Nagasaki poddano ścisłej kontroli policyjnej a na pobliskich wzgórzach rozmieszczono posterunki żandarmerii (Kempeitai). Dokładnie pisał o tym Akira Yoshimura w książce „Pancernik Musashi”:

„W Nagasaki zaś robotnicy zaczęli wgryzać się w zbocze wzgórza położonego za pochylnią nr 2, a warsztaty szkutnicze pracowicie produkowały konopną zasłonę, którą miano rozciągnąć wokół miejsca budowy. Robotnicy stoczniowi gubili się w domysłach, próbując odgadnąć do czego ta dziwna zasłona miała służyć. Niektórzy z nich twierdzili, że będzie to sieć przeciwko okrętom podwodnym […]

Przy wszystkich bramach ustawiono więc posterunki, by zapobiec wchodzeniu na teren stoczni osób nieupoważnionych. Coraz więcej stoczniowców składało przysięgę o zachowaniu tajemnicy i wkrótce lista zaprzysiężonych obejmowała aż trzystu ludzi. Z początku mogli oni poruszać się swobodnie na terenie zakładów i dlatego pozostawali nie do odróżnienia od pracowników, którzy o całym przedsięwzięciu nie mieli zielonego pojęcia. Jednakże świadomość, że w każdej chwili wymknięcie się nawet niewłaściwego słowa mogłoby stworzyć problemy z zabezpieczeniem tajemnicy, spowodowała że dyrekcja stoczni postanowiła znaleźć sposób, by oddzielić zaprzysiężonych pracowników od reszty stoczniowców. [. ..]

W ciągu trzech dni wydano wszystkim zaprzysiężonym pracownikom opaski. Od tego dnia również rozpoczęto ostre egzekwowanie przepisów bezpieczeństwa przez wartowników przy bramach a żandarmeria, której ilość zwiększono, widoczna była wszędzie na terenie stoczni. Bardzo niewielu nie poinformowanych o projekcie pracowników mogło się odtąd poruszać swobodnie po terenie zakładów.

Poza bramami stoczni spokojne ulice Nagasaki były jak zupełnie inny świat. W mieście było już bardzo niewielu turystów, ponieważ sezon wycieczkowy dobiegł końca. Mimo zbliżającej się zimy pogoda była jeszcze wciąż ciepła. Od czasu do czasu w mieście rozbrzmiewał dźwięk dzwonu kościelnego, a na ulicach pojawiał się pochód mieszkańców wymachujący flagami narodowymi i odprowadzający na stację kolejową młodych żołnierzy, udających się na front chiński. Nie zakłócało to jednak spokojnej i sennej atmosfery miasta.

Kościół Tenshudo w Nagasaki na kolorowej pocztówce. Cechą miasta Nagasaki było także to, że mieszkało w nim wielu japońskich katolików (Wikimedia, domena publiczna).

Mieszkańcy Nagasaki na początku nie zauważyli subtelnych zmian, które wokół nich zachodziły powoli i niezauważalnie. Przecież wzrosła liczba żandarmerii rozlokowanej na wzgórzach otaczających miasto, i to dość drastycznie, a służba bezpieczeństwa oddelegowała do miasta więcej swych agentów. Byli oni troskliwie dobierani wśród najbardziej doświadczonych pracowników policji z miejsc nawet tak odległych jak Osaka czy Tokio. Ich zadaniem była obserwacja domów mieszkających w Nagasaki obcokrajowców, turystów i pracowników stoczni. Wszyscy agenci przeszli specjalne przeszkolenie pozwalające im na wtopienie się w społeczność cywilną miasta, a wielu z nich znalazło nawet zatrudnienie jako taksówkarze czy kierowcy miejscowych autobusów. […]

Kiedy prace przy pancerniku nabrały tempa, [konstruktorzy ze stoczni] Koga i Kajiwara rozpoczęli swoje cotygodniowe wycieczki na wzgórza okalające port. W ich trakcie wspinali się zawsze na miejsce, skąd rozpościerał się najlepszy widok na stocznię i przez swe lornetki przyglądali się uważnie pochylni nr 2 oraz jej całemu otoczeniu. Oprócz tej, zwyczajowej lustracji, fotografowali ją także korzystając z założonych na aparaty teleobiektywów i starali się określić czy z zewnątrz można widzieć przez konopne zasłony to, co dzieje się na pochylni, czy nie. Jednak nie tylko szczelność zasłon była jedynym powodem ich zainteresowania. Przy okazji bowiem chcieli się oni upewnić, czy rosnący pancernik nie wyłoni się któregoś dnia nad górną krawędzią zasłon i w ten sposób nie ukaże niepowołanym oczom.

Stocznia w Nagasaki na kolorowej pocztówce (Wikimedia, domena publiczna).

Za każdym razem, w trakcie swych spacerów obaj mężczyźni zaczepiani byli przez rozsiane wokół stoczni patrole żandarmerii, które szczegółowo wypytywały ich o cel pobytu w tej okolicy. Na początku obaj demonstrowali swoje dokumenty, lecz wkrótce większość żandarmów rozpoznawała ich, a wypytywania i kontrole zamieniały się w przyjacielskie pogawędki. Raz nawet w ich trakcie jeden z funkcjonariuszy powiedział Kodze i Kajiwarze, że wszystkich cywilów, którzy zapuszczali się w te strony zatrzymywała i przesłuchiwała służba bezpieczeństwa.

Innym razem jeden z młodych żandarmów zapytał Kajiwarę bez ogródek:

– A propos, dowódco, widzę że wokół stoczni wiszą jakieś dziwne przedmioty. Wyglądają one jak coś w rodzaju słomianych mat. Czy wie pan do czego służą?

Koga wiedział dokładnie, że zasłony otaczające pochylnię stały się już żelaznym punktem wszelkich rozmów toczonych przez wszystkich mieszkańców Nagasaki. Spojrzawszy więc teraz z wysoka na stocznię doszedł do wniosku, że rzeczywiście brązowe kurtyny otaczające pochylnie raczej nieszczególnie stapiały się z otoczeniem. Na pytanie funkcjonariusza odpowiedział więc tylko bladym uśmiechem.

Kajiwara jednak spojrzawszy ostro, zwymyślał pytającego żandarma słowami:

– Waszym obowiązkiem jest patrolowanie okolicy. Nie zajmujcie się więc rzeczami, które nie powinny was obchodzić!

Zaskoczony wybuchem żandarm cofnął się i przepuścił obu mężczyzn bez słowa.”

Bibliografia: Akira Yoshimura, „Pancernik Musashi”.

Fotografie tytułowe: pancernik Musashi na zdjęciu z 1944 roku (na górze) oraz kolorowa pocztówka z 1909 roku przedstawiająca dok 2 w Nagasaki. Źródło: Wikimedia, domena publiczna.

Marek Korczyk