Urodzony w 1925 roku Audie Murphy był amerykańskim przedstawicielem Pokolenia Kolumbów. Z Polakami urodzonymi w latach dwudziestych ubiegłego wieku łączyły go przede wszystkim hart ducha i niezwykła odwaga, które nie pasowały do tego przystojnego młodziana o wątłej budowie ciała. Aparycja bywa jednak zwodnicza. Murphy został bowiem uhonorowany Medalem Honoru oraz wieloma innymi odznaczeniami, które podkreślały jego wybitne zasługi na polu walki. Zasłużył na nie szeregiem spektakularnych akcji, które wymagały męstwa i poświęcenia na najwyższym poziomie.
Szczególnie ważny był Medal of Honor, jaki przyznano mu w 1945 roku. Zanim jednak trafił na front zachodni przeszedł trudny szlak bojowy, który zapoczątkowało przyjęcie do US Army w 1942 roku. Miał zaledwie 17 lat, ale na komisji wylegitymował się sfałszowanymi dokumentami. To pozwoliło mu zaciągnąć się do wojska. W 1943 roku walczył w kampanii włoskiej. Już tam odznaczył się odwagą w obliczu zagrożenia i szeregiem spektakularnych i ryzykownych akcji. Później trafił na front zachodni. W styczniu 1945 roku dokonał rzeczy niezwykłych. Podczas jednego ze starć alianci bezskutecznie próbowali zająć niemieckie pozycje. Po unieruchomieniu przez przeciwnika niszczyciela czołgów M10 Murphy nie tylko nie opuścił pola walki, ale podjął się próby użycia płonącej maszyny. Następnie ostrzeliwał pozycje niemieckie, zabijając kilkudziesięciu żołnierzy wroga. Utrzymał pozycję niemal w pojedynkę, odpierając kontruderzenie nieprzyjaciela. Mimo ciężkich ran nie zszedł z posterunku, walcząc do momentu ustabilizowania sytuacji. Dowództwo odznaczyło go Medalem Honoru, doceniając poświęcenie i zaangażowanie w walkę.
Po wojnie rozpoczął karierę aktorską. Wystąpił w kilkudziesięciu produkcjach. Karierę przerwała nagła śmierć w wypadku lotniczym w marcu 1971 roku. Pamięć o jego bohaterskich wyczynach wciąż kultywowana jest w amerykańskiej tradycji wojskowej.