Obozy koncentracyjne były jednym z najbardziej przerażających elementów historii II wojny światowej. Za eksterminacja na niespotykaną wcześniej skalę odpowiadał nie tyle zbrodniczy system totalitarny, co ludzie, którzy go reprezentowali. W chwili upadku człowieczeństwa przeciwstawienie się zbrodniczej ideologii było nie tyle aktem bohaterstwa, co przejawem wierności podstawowym wartościom moralnym. Wśród tych, którzy nie godzili się na śmierć niewinnych byli jednak i tacy, których śmiało możemy nazwać bohaterami. Maria Stromberger nie bez przyczyny była określana przez więźniów jako Anioł z Auschwitz. Jej postawa stanowił dowód na to, że z przemysłem śmierci można walczyć, pozostając człowiekiem.
Droga do obozów
Pierwsze obozy koncentracyjne pojawiły się na terenie III Rzeszy jeszcze w latach trzydziestych XX wieku. Jednak dopiero po rozpoczęciu II wojny światowej eksterminacyjna polityka nazistowskich Niemiec nabrała rozpędu. Jej głównymi ofiarami stały się narody, które nie pasowały do spaczonej koncepcji rasowej czystości lansowanej przez Adolfa Hitlera i jego popleczników. Do wyniszczenia przeznaczono Żydów i narody słowiańskie, w tym Polaków. Na okupowanych przez Niemców terytoriach powstały kolejne ośrodki masowej zagłady, a sercem imperium śmierci stał się owiany złą sławą kompleks Auschwitz-Birkenau zlokalizowany w rejonie Oświęcimia. To właśnie tam więźniów zmuszano do niewolniczej pracy i bezlitośnie mordowano. To tam słynny oprawca dr Josef Mengele prowadził bar barbarzyńskie eksperymenty na bezbronnych więźniach, w efekcie czego zyskał słuszny przydomek Anioła Śmierci. Jakby przeciwwagę dla jego działalności stanowiło poświęcenie austriackiej lekarki, sanitariuszki Marii Stromberger, także nazywanej przez więźniów Aniołem. Tyle że bez ironicznego wydźwięku.
Pozostać człowiekiem w świecie zła
Maria Stromberger urodziła się 16 marca 1898 roku w austriackim Metnitz. W latach trzydziestych pracowała jako pielęgniarka w szpitalu. Po wybuchu II wojny światowej przyjechała do okupowanej Polski, gdzie dostała angaż do szpitala dla zakaźnie chorych w Chorzowie. W 1942 roku zajmowała się dwójką więźniów przeniesionych z obozu w Oświęcimiu. W czasie rozmowy z podopiecznymi została poinformowana o strasznych szczegółach niemieckiej działalności na terenie obozu koncentracyjnego. Austriacka pielęgniarka początkowo nie chciała wierzyć doniesieniom. Nie była w stanie pojąć, jak to możliwe, by Niemcy dopuszczali się takich okropieństw – mordowania niewinnych ludzi i popielenia ich ciał w ogromnych obozowych krematoriach. Rozmowy z Polakami skłoniły ją do podjęcia odważnej decyzji o zgłoszeniu się do obsługi obozu Auschwitz na ochotnika. Została pozytywnie zweryfikowana i poprzez delegaturę w Katowicach oddelegowana do Oświęcimia, gdzie miała pełnić funkcję pielęgniarki. Na wstępie poinformowano ją o konieczności zachowania ścisłej tajemnicy dotyczącej informacji na temat funkcjonowania obozu. Zabroniono jej rozmów z więźniami, zakazano wszelkiej pomocy dla skazanych. Za tego typu przewinienia groziła kara śmierci, z czego Austriaczka musiała sobie zdawać sprawę na wstępie. Wiedziała, że odstępstwo od ściśle przestrzeganych reguł może kosztować ją życie. Dodatkowo przekazano jej wiadomości na temat profilu więźniów – rzekomo do Auschwitz kierowano największych zbrodniarzy, którzy mieli dopuszczać się przewinień względem Niemców. Wydumane oskarżenia maskowały prawdziwy cel funkcjonowania kompleksu, a więc eksterminacji Żydów, Polaków i innych nacji uznanych przez nazistów za przeznaczonych do fizycznego wyniszczenia.
Brutalne realia życia w obozie
Krótko po przybyciu do Auschwitz pielęgniarka mogła się przekonać, że opowieści pacjentów nie były przesadzone. Zemdlała na widok ciała wiszącego na drutach otaczających obóz. Jeden z więźniów popełnił samobójstwo, rzucając się na ogrodzenie pod wysokim napięciem. Był to jeden ze sposobów na skrócenie agonii. Traumatyczne przeżycie ostatecznie przekonało ją do współpracy z więźniami. Austriaczka chętnie z nimi rozmawiała, co już samo w sobie było naruszeniem regulaminu obowiązującego załogę obozu. Dodatkowo zapewniała im podstawową opiekę medyczną, często przemycała dodatkowe racje żywnościowe, które dla ludzi niedożywionych i zmuszanych do ciężkiej fizycznej pracy były prawdziwym ratunkiem. Jej dobroć i życzliwość nie uszła uwadze otoczenia. Przełożony udzielił jej reprymendy za „zbyt ludzkie traktowanie więźniów”. Co więcej, jeden z SS-manów postanowił zadenuncjować siostrę, składając na nią donos. Niemiec miał jednak pecha, bo spotkał się z ostrą kontrakcją Marii Stromberger, która zagroziła doniesieniem do przełożonych, iż SS-man podarł portret Heinricha Himmlera w czasie zakrapianej alkoholem imprezy. To przynajmniej na chwilę odsunęło od niej zagrożenie. Postawa Marii Stromberger zwróciła uwagę polskiego ruchu oporu, który funkcjonował za drutami obozu. Mimo ogromnego zagrożenia Austriaczka przyjęła propozycję zostania łączniczką między obozowym podziemiem a członkami Armii Krajowej. Cyklicznie wynosiła poza obóz informacje na temat funkcjonowania kompleksu, zbrodniach popełnianych przez Niemców. Kontaktowała więźniów z rodzinami, często przemycała na teren obozu korespondencję, lekarstwa, a nawet materiały wybuchowe szykowane na wypadek buntu przeciwko załodze. Obozowa Grupa Oporu znalazła w niej ważnego sojusznika, bez którego informowanie świata o tym, co dzieje się w Auschwitz nie byłoby tak wydatne. Pielęgniarka sporo ryzykowała, ale zadanie to traktowała jako swój obowiązek – kroplę w morzu potrzeb, w miejscu, gdzie zapomniano o wszelkich standardach moralnych.
Więźniowie nie zapomnieli
Według niektórych relacji przed opuszczeniem obozu udało się jej wynieść dwie księgi archiwalne. Na wiele miesięcy przed wyzwoleniem obozu przez wojska Armii Czerwonej Niemcy przystąpili do pospiesznego niszczenia dokumentacji. Warto podkreślić, iż skrupulatnie notowali oni tragiczne statystyki. Tego typu informacje byłyby bezcenne w dokumentowaniu ich zbrodni. Po zakończeniu wojny została aresztowana i osadzona w więzieniu. Tam przedstawiono jej zarzuty zabijania więźniów zastrzykami fenolu. Oskarżenie było oczywiście bezpodstawne, jednakże przedstawiciele służb nie zdawali sobie sprawy z jej zaangażowania w pomoc jeńcom. Groziła jej nawet kara śmierci. Zrozpaczona postanowiła napisać do jednego z podopiecznych, którymi opiekowała się w Auschwitz. Ten szybko interweniował u władz, jednocześnie informując o sprawie kolegów. Dzięki ich wstawiennictwu i zeznaniom Marię Stromberger zwolniono z więzienia oraz zaprzysięgnięto jako świadka w procesie przeciwko załodze Auschwitz. Zmarła 18 maja 1957 roku w Austrii. Losy Marii Stromberger spisał były więzień obozu Edward Pyś, który przyczynił się do upamiętnienia tej niezwykłej postaci.
Fotografia tytułowa za: Wikipedia, domena publiczna.